Najludnieszy kraj świata (jeszcze), obchodzi dziś tzw. Dzień Singla, który w naszej szerokości kulturowo-geograficznej, przypada, jak na ironię losu, dzień po czternastolutowym, ckliwym i kiczowatym święcie Walentynek.
Jako miłośnicy liczb, wykoncypowali sobie dzielni Chińczycy, że skoro jedynka symbolizuje wśród liczb, tą najbardziej samotną. To dziś ta samotność występuje po czterokroć - 11.11
Pisząc już trochę poważniej, to nie dziwię się wcale, że akurat z takiej sprawy, postanowiono uczynić tam, jakieś komercyjne wydarzenie. Słynny do niedawna model: jedna para - jedno dziecko, dość szybko, pod presją rozwoju gospodarczego Państwa Środka, (nie rozwoju praw człowieka) zastępowany jest nowym hasłem: jedna kariera- żadnych związków i dzieci.
Nietrudno sobie wyobrazić, że gdyby w Chinach z równą pasją, co państwowa kontrola urodzeń, postępował proces życia w pojedynkę, to mieszkańcy południowo-wschodnich rubieży Federacji Rosyjskiej, mogliby przestać oczekiwać na przybyszów zza chińskiego muru. Problem powolnego wymierania narodu, zacząłby dotykać paradoksalnie, tych najludniej zamieszkujących kontynent.
Szacuje się, że w Polsce samotnie, w ramach gospodarstwa domowego, żyje około 3,3 mln osób.
Aż strach pomyśleć, ile takich osób żyje w Chinach.
Rzeczywiście, można złapać doła.
Niechby nawet komercyjnego.
Inne tematy w dziale Rozmaitości