A jak będzie przelew?

Jak nie będzie przelewu, czekamy na raport.Takie stanowisko w sprawie transakcji stoczniowej zajęła opozycja, w osobie Adama Glapińskiego, jak czytamy na tvn24.pl. I jest to kolejny przejaw impotencji opozycji.

Co z tego, bowiem, że przelew będzie? Jeśli nawet zostawimy na boku oczywisty fakt, że rząd zrobił wyborców w trąbę przed eurowyborami, który to fakt jest już wystarczający, aby Tusk podał się do dymisji. Jeśli ten fakt pominiemy oraz okaże się, że przelew będzie - to co z tego, skoro, jak już dziś wiadomo, rząd Rzeczypospolitej PROSI rząd katarski o interwencję? Jakże to więc - musimy PROSIĆ o dotrzymanie umowy? I na co Tusk liczy, że rząd katarski nam POMOŻE, tak po prostu, za zupełną darmochę? Czy też coś będziemy musieli obiecać w zamian - ale jaki jest tego sens, skoro transakcja opiewa na raczej śmieszną sumę? A gdzie w tym wszystkim obietnica, że "statki będą budowane" - czy o to też będziemy PROSIĆ? I jak to wszystko ma się do niedawnej wypowiedzi Tuska, że "w razie czego, nie ma problemu, mamy wadium i robimy licytację od nowa" - po co więc PROSIĆ?

Jak więc mamy odczytać ewentualną wiadomość za parę dni - że "jest przelew"? Czy będzie to oznaczać, że wytargowaliśmy dotrzymanie umowy?Za jaką cenę? A może w tym wszystkim chodzi po prostu o ponowne wykorzystanie sukcesu, który już był wykorzystany - znów udało się, po raz drugi w ciągu paru miesięcy - uratować stocznie! Taki recycling, w końcu trzeba oszczędzać, na PR-ze tyż.