paweł solski paweł solski
3903
BLOG

Jak funkcjonuje wolność słowa w USA

paweł solski paweł solski USA Obserwuj temat Obserwuj notkę 64

Zasada wolności słowa w USA jest oparta na 1 poprawce do konstytucji, przyjętej 15.12.1791 roku, która brzmi: „Kongres nie ustanowi ustaw wprowadzających religię lub zabraniających wykonywania praktyk religijnych ani ustaw ograniczających wolność słowa lub prasy lub naruszających prawa do pokojowych zgromadzeń i wnoszenia do rządu petycji o naprawę krzywd.”


W ciągu 200 letniej historii związku republik, stosunek do wolności słowa kształtował się zawsze w kierunku maksymalizacji owej wolności, a nie jej ograniczenia, tak jak to dzieje się w Polsce, w której różne kliki usiłują kneblować społeczeństwo. W Polsce niechlubną rolę w tej polityce odgrywa SN, który może się „pochwalić” taką perełką, jak stwierdzenie: „Nawet, gdy informacja podana przez dziennikarza jest prawdziwa, jego działanie może być uznane za bezprawne ze względu na demagogiczny, upokarzający osobę, której dotyczy, sposób jej przedstawienia.” Proszę Szanowny Czytelniku, zwróć uwagę na cały kunszt sowieckiej szkoły pokazany w tym krótkim uzasadnieniu, podżegającym do walki z wolnością słowa. Widać tu dobrą szkołę typowego braku etyki i szerszej myśli wolnościowej oraz antydemokratyczną szkołę socjalistycznego myślenia, ale czego innego można się spodziewać po uczniach towarzysza Bafii i Andrejewa.


W USA sytuacja w zakresie wolności słowa kształtowała się zupełnie inaczej. Już Mark Twain w humoresce: „Jak kandydowałem na radnego …” opisuje jak to z szanowanego członka lokalnej społeczności, jego bohater stał się najgorszym łajdakiem i potworem społecznym, właśnie za sprawą agitacji wyborczej przeciwników. Społeczeństwo amerykańskie obserwując walkę wyborczą na różnych szczeblach władzy demokratycznej słusznie wyciągnęło wniosek, że tylko maksymalizacja wolności słowa pozwoli zachować wartości demokratyczne, które są fundamentem USA. Brak wolności słowa zawsze skutkuje przejęciem władzy przez wrogów demokracji.


Na początku XX wieku, ograniczenia wolności słowa wynikały z purytanizmu establishmentu amerykańskiego, który w głównej mierze wywodził się z tej sekty. Purytanizm ów rozciągał się na szeroko rozumianą obyczajowość, jak i szeroko rozumiane elementy walki politycznej. Wiele korporacji, zwłaszcza w zakresie przemysłu wolnego czasu, kierując się obawą przed purytańskim ciemnogrodem, same sobie narzucały ograniczenia cenzuralne. Przykładowo: w amerykańskim przemyśle filmowym w 1922 roku powołano specjalne ciało korporacyjne, na czele którego stanął przydupas ówczesnego prezydenta USA, uznanego zresztą przez historyków za największego łapówkarza w historii prezydentury USA. Owym beniaminkiem skorumpowanego prezydenta był główny poczmistrz USA - W. H. Hays, który słynął z tego, że zwalczał bezwzględnie korupcję, jeżeli nie napełniała jego kieszeni. Ów cwaniaczek obejmując posadę cenzora wszystkich Amerykanów, za skromną kwotę 100 tysięcy dolarów, łgał jak z nut, że będzie ograniczał wolność słowa w imię ochrony dziatek. Powoływał się na swoich synów, o których nieskalanie chce zadbać, narzucając Amerykanom, co wolno im oglądać, a czego nie wolno, według jego widzimisię. Ciekawe, że wszelcy cenzorzy, zawsze jak opętani powołują się na biedne dziatki i ich nieskalanie, choć te biedne dziatki za chwilę same będą miały dziatki, więc ta walka o nieskalanie wydaje się raczej walką z wiatrakami. W kodeksie Haysa było dokładnie opisane, co i jak należy filmować. Przykładowo: w filmach amerykańskich małżeństwo miało spać w osobnych łóżkach. Określony był też czas i sposób pocałunku. Nie wolno było na przykład pokazywać wewnętrznej strony kobiecego uda, itp. Bzdury te jeszcze w drugiej połowie lat 50 obowiązywały w amerykańskiej telewizji. Podobnie było z literaturą. Do lat 60-tych powieść J. Joyce „Ulisses” była zakazana w USA… jako pornograficzna. Sytuacja zaczęła się zmieniać na przestrzeni lat 60-tych XX wieku. Amerykańskie społeczeństwo dojrzewało i zaczynało rozumieć, że czas porzucić zmurszałe poglądy i skisłe przekonania. Jednocześnie coraz więcej obywateli USA rozumiało, że ład demokratyczny, to ciągła walka o swoje prawa. Amerykanie nauczyli się, że przestrzeń wolności nie może nie być poszerzana, gdyż w przeciwnym wypadku ta przestrzeń będzie się kurczyć, ponieważ wrogów wolności nigdy nie brakuje. Przełamanie barier w wykonaniu SN było ciągłe i nadal się nie zakończyło. Jednym z istotnych wyroków w tej walce o wolność było orzeczenie i uzasadnienie wydane w sprawie jaką stan Ohio wytoczył przewodniczącemu Ku Klux Klanu niejakiemu J. Bardenburgowi w 1969 roku. Ów obywatel miał stwierdzić, że „Czarni winni wynieść się do Afryki, Żydzi do Izraela, a jeżeli rząd dalej będzie prześladował rasę kaukaską, to zostanie z tego rozliczony przez obywateli.” Za tę wypowiedź sąd stanowy, skazał w/w na 10 lat więzienia. Sprawa trafiła do SN i oczywiście wrogowie wolności słowa ponieśli sromotną klęskę, gdyż SN uznał, ze w ramach 1 poprawki ów obywatel miał prawo wyrazić swoją opinię, i absolutnie za wyrażenie tej opinii nie może być karany. W innej sprawie, ale w podobnym orzeczeniu, sędzia Louis Powell stwierdził, ujawniając istotę amerykańskiej wolności słowa, że „jakkolwiek zgubny wydawałyby się pogląd, nadzieję na jego poprawienie pokładamy nie w sumieniu sędziów przysięgłych, członkach władz ustawodawczych lecz w konkurencji idei.” W ten sposób SN USA jasno stwierdził, że wolność słowa zapisana w konstytucji nie jest pustosłowiem.  Inaczej niż jest to w Polsce, gdzie ustawodawca (zazwyczaj gremium składające się z półinteligentów i półanalfabetów) uzurpuje sobie prawo do decydowania, co Polacy mogą mówić, a czego nie mogą.


Czy zatem w USA istnieją jakieś bariery w zakresie wolności słowa. Oczywiście tak. Są to bariery, które mają chronić wolność słowa przed jej instrumentalizacją w zakresie przestępczym. Mamy tu kilka wskazań jak: napaść słowną z groźbą słowną, prawdziwą – „oddaj portfel albo cię zabiję”. W tym wypadku bandyta nie może się powoływać na 1 poprawkę. Oszukańcze reklamy handlowe. W USA oszukańcze reklamy handlowe - które w Polsce są chlebem codziennym - podlegają pod kodeks karny i cywilny, a ich twórcy nie mogą się powoływać na 1 poprawkę. Zniesławienia, które są zamierzonym kłamstwem, ale jest tu wyjątek. Jeżeli dotyczy osób szeroko rozumianych, jako „publiczne”, uznanie takiego zniesławienia, jako niepodlegającego ochronie 1 poprawki, w zasadzie jest dla powoda nieosiągalne. Gdyż takie zniesławienie uznaje się za przejaw ekspresji dyskursu politycznego i w związku z tym nie może być traktowane jak typowe zniesławienie dotyczące osób prywatnych. Określenie jakiegoś senatora, czy kongresmena, jako notorycznego łapownika, czy złodzieja, nie podlega możliwości ścigania. Obsceniczność. Też temat bardzo szeroki i dziś uznanie jakiejś wypowiedzi, piktografii, czy innej ekspresji za obsceniczną jest bardzo trudne. Pornografia dziecięca. W tym aspekcie SN nie miał jedności w głosowaniu - 6 sędziów było za wyjęciem jej spod ochrony, 3 za udzieleniem jej ochrony 1 poprawki. Ostatnim wyjątkiem niepodlegającym ochronie jest wypowiedź, która ma na celu spowodować bezprawne działanie innych osób w najbliższym czasie, a więc: planując napad na bank, po schwytaniu nie można się powoływać, że planowanie tego przestępstwa podlega ochronie 1 poprawki.


Jak więc widzisz Szanowny Czytelniku, Polska - ze swoimi antydemokratycznymi w zakresie wolności słowa ustawami, swoimi ciemnymi i tępymi ustawodawcami - jest daleko, daleko w tyle za USA. Jednak amerykańska polityka winna wymagać od swoich sojuszników, zwłaszcza takich jak Polska, których byt – dosłownie - zależy od dobrych chęci Waszyngtonu, dostosowywania swoich regulacji w zakresie demokracji i kapitalizmu do zasad zbieżnych z tymi regulacjami prawnymi, jakie panują w zakresie wolności obywatelskich w USA.                 


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka