Paweł Pomianek Paweł Pomianek
89
BLOG

U nas ludzie mieli gdzieś dwie minuty ciszy…

Paweł Pomianek Paweł Pomianek Polityka Obserwuj notkę 12

Piszę to z przykrością, zmieszaną z oburzeniem i złością. W mediach podaje się tylko, jak wspaniale Polacy się jednoczą. Ja dziś odczułem coś innego – część ludzi tę całą żałobę ma po prostu gdzieś…
 
Byłem na Mszy świętej o 11.10. Jako że u nas Msze są dość krótkie, zakładałem, że Msza skończy się nieco wcześniej i będzie można w ciszy, w modlitwie, w jedności z narodem oddać przed wyjściem z kościoła hołd tym, którzy zginęli. Można powiedzieć, że wszystko potoczyło się jeszcze lepiej, bo kazanie i komunia były nieco dłuższe niż zwykle i błogosławieństwo skończyło się – na moim zegarku – dosłownie kilkanaście sekund przed godziną 12.00. Był to idealny moment, by powiedzieć ludziom – zbliża się południe, razem z całym narodem oddajmy teraz hołd poległym (po wspólnej modlitwie za nich, która miała miejsce moment wcześniej) dwoma minutami ciszy.
 
Ale gdzie tam: nie zależało na tym ani księdzu, ani organiście, ani ludziom (niektórzy być może zapomnieli, ale zapomina się o tym, o czym się nie myśli, czyli o tym, czego nie uważa się za szczególnie ważne). Organista zaintonował wzniosłe „Boże coś Polskę”. Wspaniała pieśń, ale jako zastępnik oddania hołdu w ciszy, nie za bardzo pasuje. Przyjmijmy jednak, że ok.: pieśń na zakończenie, a dwie minuty ciszy przesuwamy o kilkadziesiąt sekund – żadna zbrodnia.
 
Ale organista widać nie bardzo miał pojęcie o wymownej chwili polskiego narodu, bo zaczął grać dalej na organach. A ludzie? Ludzie jak zwykle – bo po co dziękczynienie po Mszy świętej – hurmem zaczęli tłumnie wychodzić. Gdy organy ucichły dało się słyszeć miejskie syreny, które przypominały o poległych. Ale to niewiele zmieniło, ludzie działali tak, jak wcześniej. Zostałem z Żoną, by w ciszy odmówić Anioł Pański (w sam raz na dwie minuty cieszy) za poległych. W kościele zostało kilkanaście, może kilkadziesiąt osób.
 
Byłem wściekły… Nie mogę się pogodzić z tym, że ludzie w taki sposób traktują coś, co jest ważne… Z drugiej strony, czy Ci którzy byli w domach, zatrzymali się od swoich zajęć, czy Ci którzy jechali samochodami zatrzymali je na chwilę i wyszli na zewnątrz? Nie wiem, ale śmiem podejrzewać, że niewielu. Ludzie umieją obchodzić minutę ciszy tam, gdzie ich widać. W swoim domu, gdy sami przed sobą i tylko w Bożej obecności muszą przystanąć, uważają to za nieważne. Podobnie jest co roku 1 sierpnia o 17.00, choć śmiem twierdzić, że dzisiejsze dwie minuty ciszy były po stokroć ważniejsze.
 
Jest mi przykro, jestem zniechęcony. To nieprawda, że to cierpienie jednoczy nasz naród, że otrzeźwia, że stajemy się jednością. To tylko piękne słowa nie mające wiele wspólnego z rzeczywistością.
 
Boję się, że Platformersi tylko czekają, by po tygodniu udawanej żałoby rozpocząć trzy- czy czteromiesięczne samodzielne rządy, gdy będą sobie wprowadzać, co im się żywnie podoba. Dlatego nie tylko jestem wstrząśnięty i przybity tym, co zdarzyło się wczoraj, ale i w przyszłość patrzę z lękiem… Bardzo chciałbym się mylić…

 

Jestem świeckim magistrem teologii katolickiej sympatyzującym z odradzającym się w Kościele ruchem tradycjonalistycznym. Tematy najbliższe mi na polu teologii, związane w dużej mierze z moją duchowością, to: liturgia (w tym historia liturgii), mariologia i pobożność maryjna, tradycyjna eklezjologia oraz szeroko pojęta tematyka cierpienia w odniesieniu do Ofiary krzyżowej Jezusa Chrystusa. Przez lata zajmowałem się także relacją przesądów do wiary katolickiej. W życiu zawodowym zajmuję się redakcją i korektą tekstów (jestem również filologiem polskim) oraz pisaniem. Zapraszam na stronę z poradami językowymi, którą wraz ze współpracownikami prowadzę pod adresem JęzykoweDylematy.pl. Ponadto pracuję w serwisie DziennikParafialny.pl. Moje publikacje można odnaleźć w licznych portalach internetowych oraz czasopismach.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (12)

Inne tematy w dziale Polityka