Dopiero dziś obejrzałem obszerne fragmenty wczorajszych meczów polskich zespołów, które niestety pożegnały się z Igrzyskami w Pekinie. Dopiero dziś zamieszczam więc swój pierwszy olimpijski komentarz, których w związku z tym zbyt wielu nie będzie.
Miałem nadzieję, że przynajmniej jedna z naszych drużyn zagra w półfinale. Wydawało się nawet realne, że zagrają obie. Że wreszcie Polska ma realne szanse na olimpijski medal w konkurencjach drużynowych (ostatni zdobyli nasi piłkarze 16 lat temu). Piłkarze ręczni byli przecież po dwóch świetnych spotkaniach. Najpierw ograli obrońców tytułu z Chorwacji, później zremisowali z niesamowicie mocną i zawsze niewygodną Francją. Zajęli więc drugie miejsce w grupie i grali z drużyną sklasyfikowaną dopiero na trzecim miejscu w drugiej z grup – Islandią (choć w tamtej pierwszą drużynę od piątej dzielił tylko 1 punkt). Wydawało się, że słabości widoczne wyraźnie w meczach z Hiszpanią i Brazylią zostały przezwyciężone.
Chyba jeszcze lepiej w rozgrywkach grupowych wypadli siatkarze. Wprawdzie zajęli dopiero trzecie miejsce, ale przegrali tylko jeden mecz z Brazylią, z którą grać zwyczajnie nie potrafią. Pokonali nawet niesamowitą Rosję w meczu, który przy zwycięstwie dawał Rosjanom łatwy mecz ćwierćfinałowy. A i Włosi w ostatnich latach siatkarską potęgą nie są (to już nie te czasy, gdy w finałach światowych imprez regularnie spotykały się Włochy i Holandia; apropos: gdzie dziś jest holenderska siatkówka?). To my a nie oni wchodzimy regularnie do finału Ligi Światowej. Poza tym od początku mówiło się, że nasza grupa jest o wiele silniejsza. I właściwie awans z każdej pozycji wyższej niż czwarta miał stawiać drużynę z naszej grupy w roli faworyta.
Niestety ani szczypiornistom, ani siatkarzom się nie udało. I trudno powiedzieć, kogo powinno być nam bardziej żal. Wydaje się, że jednak siatkarzy, bo byli na ten turniej lepiej przygotowani, bo grali równiej i przede wszystkim odpadli po niesamowitej walce, po meczu dramatycznym, po meczu w którym sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie, po meczu, w którym podnieśli się po dwóch kiepskich setach. Strasznie szkoda tego piątego seta, bo szansa była wielka. Choć trzeba przyznać, że Polacy grali w nim mocno w kratkę. Niemniej przejście z 2:0 do 2:2 musiało być dla Włochów podłamujące. Poza tym Polacy od czasu, gdy kadrę przejął Raul Lozano spisują się świetnie w końcówkach setów (wystarczy wspomnieć drugi set meczu z Niemcami czy pierwszy w meczu z Serbami, a nawet obronione dwie piłki meczowe w czwartym secie tego spotkania). Naprawdę szkoda, ale cóż... ktoś musi wygrać – ktoś przegrać. Szkoda tylko, że w Pekinie tymi, którzy przegrywają są zazwyczaj nasi.
Natomiast na piłkarzy ręcznych to chyba powinniśmy być zwyczajnie wściekli. Powróciły demony, powróciło to, co obserwowaliśmy od 10 do 50 minuty spotkania z Brazylią, słaby atak, zero obrony. Cóż z tego, że druga połowa była już inna, skoro szaleńcza pogoń Polaków, przy równo i konsekwentnie grających Islandczykach nie mogła skończyć się powodzeniem (choć był moment, gdy przegrywaliśmy tylko 22:23 czy 23:24 i mieliśmy szanse na wyrównanie). Mecz był do wygrania, a Polacy przegrali na własne życzenie. Żal jest tym większy, że wszyscy pozostali półfinaliści to drużyny, które grały w naszej grupie. Nawet czwarta w naszej grupie Hiszpania (notabene nasz jedyny pogromca w grupie, co tylko pokazuje jak wyrównana i nieprzewidywalna jest piłka ręczna; u kobiet widać to jeszcze wyraźniej) uporała się ze zwycięzcą grupy „B” Koreą Południową. A swoją drogą właśnie Hiszpania wygrała swój mecz największą różnicą bramek 29:24.
Cóż... pozostaje nam czekać na medale naszych kajakarzy i fascynować się finałowymi rozgrywkami olimpijskich rozgrywek w grach zespołowych, niestety już bez Polaków.
Jestem świeckim magistrem teologii katolickiej sympatyzującym z odradzającym się w Kościele ruchem tradycjonalistycznym. Tematy najbliższe mi na polu teologii, związane w dużej mierze z moją duchowością, to: liturgia (w tym historia liturgii), mariologia i pobożność maryjna, tradycyjna eklezjologia oraz szeroko pojęta tematyka cierpienia w odniesieniu do Ofiary krzyżowej Jezusa Chrystusa. Przez lata zajmowałem się także relacją przesądów do wiary katolickiej.
W życiu zawodowym zajmuję się redakcją i korektą tekstów (jestem również filologiem polskim) oraz pisaniem. Zapraszam na stronę z poradami językowymi, którą wraz ze współpracownikami prowadzę pod adresem JęzykoweDylematy.pl. Ponadto pracuję w serwisie DziennikParafialny.pl. Moje publikacje można odnaleźć w licznych portalach internetowych oraz czasopismach.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura