W zeszłym tygodniu przytaczałem myśli Rothbarda dotyczące samych podstaw ideowych libertarianizmu. Wczoraj zacytowałem krótki tekst dotyczący środków odurzających. Dziś chciałbym zaproponować lekturę podobnego tekstu Rothbarda, dotyczącego tym razem libertariańskiej propozycji rozwiązania problemów w szkolnictwie, niezależnie od szczebla.
Libertariańska recepta na bałagan w oświacie jest prosta: należy odsunąć rząd od oświaty. Rząd usiłuje indoktrynować i kształtować umysły młodzieży za pomocą systemu szkół publicznych oraz zaprogramować przyszłych przywódców w kontrolowanych przez państwo szkołach wyższych. Zniesienie obowiązku szkolnego sprawiłoby, że szkoły przestałyby pełnić rolę strażników więziennych młodzieży, a tym, którzy lepiej się czują poza szkołą, dawałoby niezależność i możliwość pożytecznej pracy. Zniesienie szkół publicznych oznaczałoby wyeliminowanie podatków majątkowych na szkolnictwo i umożliwiłoby rozwój rozmaitych form nauczania, które spełniałyby najróżniejsze oczekiwania społeczeństwa. Zniesienie szkół państwowych położyłoby kres niesprawiedliwym dotacjom, z których korzystają duże rodziny i które często trafiają do bogatych, obciążając kieszenie biednych. Niszczycielskie koncepcje rządu zmierzające do tego, żeby młodzież ukształtować według pożądanego przez państwo modelu, zostałoby zastąpione działaniami podejmowanymi dobrowolnie – czyli przez prawdziwie wolną oświatę w ramach nauki szkolnej oraz w innych formach.
W tej kwestii zgadzam się również z Rothbardem w 100%. Jeśli państwa zostawiłyby oświatę w spokoju rozwiązałyby się wszystkie związane z nią problemy, zarówno moralne, jak i praktyczne:
- nikt nie okradałby jednych, by przekazać pieniądze innym, po drodze sporo zostawiając dla siebie;
- nie byłoby wojen o programy i lektury, programy zależałyby w dużej mierze od rodziców i to oni w pełni decydowaliby jakie szkoły wybierać oraz mieliby znaczący wpływ na to, co uczą się ich dzieci (np. dziś skandaliczne jest zmuszanie do tego, by wszystkie dzieci uczyły się wychowania seksualnego wówczas rodzice mogliby zdecydować o tym sami poprzez wybór odpowiedniej szkoły);
- zniesiony zostałby sprzeczny z prawem naturalnym przymus chodzenia do szkoły i rodzice mogliby bardziej pożytecznie zorganizować czas swoim dzieciom;
- szkoły przestałyby uczyć pierdół i uczyłyby rzeczy naprawdę pożytecznych, które są potrzebne w życiu.
Cóż… Na razie o takim szkolnictwie pozostaje tylko pomarzyć. Ostatnio mój bliski przyjaciel Robert Drabiec w swoim pierwszym wpisie na Salonie24.pl, który gorąco polecam, pytał o to, kiedy w Polsce odzyskamy wolność. Nieco upraszczając odpowiedź na to pytanie, myślę, że trzeba powiedzieć tak: wtedy, gdy większość Polaków zacznie myśleć, jak Rothbard. Kiedy to się stanie? Oby jak najszybciej!
Jestem świeckim magistrem teologii katolickiej sympatyzującym z odradzającym się w Kościele ruchem tradycjonalistycznym. Tematy najbliższe mi na polu teologii, związane w dużej mierze z moją duchowością, to: liturgia (w tym historia liturgii), mariologia i pobożność maryjna, tradycyjna eklezjologia oraz szeroko pojęta tematyka cierpienia w odniesieniu do Ofiary krzyżowej Jezusa Chrystusa. Przez lata zajmowałem się także relacją przesądów do wiary katolickiej.
W życiu zawodowym zajmuję się redakcją i korektą tekstów (jestem również filologiem polskim) oraz pisaniem. Zapraszam na stronę z poradami językowymi, którą wraz ze współpracownikami prowadzę pod adresem JęzykoweDylematy.pl. Ponadto pracuję w serwisie DziennikParafialny.pl. Moje publikacje można odnaleźć w licznych portalach internetowych oraz czasopismach.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka