PawelRakowski1985 PawelRakowski1985
186
BLOG

18 lat od wyzwolenia

PawelRakowski1985 PawelRakowski1985 Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

25 maj jest świętem państwowym w Libanie. Malutki śródziemnomorski kraj świętuje wydarzenie bez precedensu w nowożytnej historii regionu. Mocarstwo atomowe, najnowocześniejsza i zdaniem wielu najlepsza armia świata, opuściła 25 maja 2000 roku okupowane od 1978 roku południe Libanu pod naporem szyickiego Hezbollahu. Świat arabski, zobaczył, że można skutecznie bić się z Izraelem i z nim wygrać.

Pod koniec XIX wieku w salonach starej Europy syjonistyczni działacze kreślili zasięg terytorialny pod przyszłe państwo żydowskie, które miało wedle jednych koncepcji o opierać się o rzekę Litanii a wedle innych o Awali. Decydenci ruchu syjonistycznego zdawali sobie sprawę z tego, że bez wody budowa jakiegokolwiek państwa mija się z celem. Na spalonych przez słonce i wyschniętych krainach biblijnych na których miał powstać Izrael, jedynie w górach Libanu jest nadmiar wody, a i klimat miejscami przypomina Szwajcarię. W 1922 roku, Francuzi i Anglicy ustalając granicę swoich posesji mandatowych, oddzielili Galilee Górną od Dolnej linią graniczną, niejako tworząc rzeczywistość, że wyższy masyw górski jest przy Francji a niższy przy Anglii. W wyniku pierwszej wojny arabsko-izraelskiej 1948-49 linia mandatowa na odcinku galilejskim została utrzymana – góry Libanu spoglądają na Izrael, a ten się złości z tego powodu.

Granica izraelsko-libańska pozostawała spokojna do wczesnych lat 70-tych. Mosze Dajan, izraelski generał, pewny swego po wielkich triumfach nad Arabami w 1967 roku, arogancko wyśmiewał się, że orkiestra armii izraelskiej może zająć Bejrut. Sytuacja zmieniła się po ulokowaniu się na południu Libanu oddziałów OWP pod komendą Jasera Arafata. Palestyńczycy wyrzuceni z Jordanii jesienią 1970 roku znaleźli schronienie w Libanie, który natychmiastowo zdestabilizowali i walnie przyczynili się do wybuchu wojny domowej w 1975 roku. Arafat, wspierany przez Moskwę i komunistów muzułmańskich, zamierzał obalić „burżuazyjny” status Libanu, który doprowadził ten kraj do miana „Szwajcarii Bliskiego Wschodu”. Co więcej OWP prowadziło nieudolną wojnę graniczną z Izraelem z terytorium libańskiego, uciskając szyitów a nawet fizycznie eliminując chrześcijan z południa kraju przy tym. Chrześcijanie z południa przy pomocy izraelskiej sformowali chrześcijańską milicję Armię Południowego Libanu (APL), która ochraniała chrześcijańskie miasteczka, wsie a także wojowała z soldateska Arafata.

W czerwcu 1982 roku Izrael uderzył na Liban, ponieważ zamierzał wyciągnąć geopolityczne korzyści z wojny domowej. Armia izraelska miała wypchnąć OWP z południa kraju, ustanowić rządy w Bejrucie maronickiego polityka Baszira Gemaela, który zawczasu podpisał z Arielem Szaronem traktat pokojowy. Izrael chciał zwasalizować południe Libanu, tak aby mieć dostęp do źródeł wody a także oskrzydlać stolicę syryjska od zachodu. Izraelski protektorat nad Libanem miałby doprowadzić do stanu spokoju a nie pokoju. Izrael mając traktat pokojowy z Egiptem, miałby pas spokoju od Aleksandrii do libańskiego Trypolisu. Wojna iracko-irańska eliminowała czasowo dwóch najsilniejszych rywali, pozostawiając jedynie Syrię i OWP na antyizraelskim froncie. A to nie byli rywale dla izraelskiej machiny wojennej. Prawdziwy przeciwnik miał się dopiero pojawić.

Icchak Rabin, szef sztabu z wojny 1967 roku przestrzegał swoich młodszych kolegów w trakcie inwazji na Liban – nie zaczynajcie z szyitami, to są urodzeni terroryści. O tym jakim fachowcem był Rabin Izrael przekonał się 11 listopada 1982, kiedy to ciężarówka z ładunkami wybuchowymi wjechała w izraelską bazę w libańskim Tyrze. W wyniku eksplozji zginęło 78 izraelskich żołnierzy, a światowa opinia publiczna została poinformowana, że wybuch nastąpił przez wadę instalacji gazowej. Jednak niemalże rok później, w tą samą bazę, w skrzydło zajmowane przez służby specjalne wjechała inna ciężarówka zabijając 28 pracowników izraelskiego wywiadu. Następne ciężarówki wjeżdżały w amerykańskie i francuskie koszary oraz ambasady w Bejrucie i już nie dało się ukryć tego, że libańskie bagno polityczne, zamienia się w piekło. Szyiccy zamachowcy samobójcy wykonywali dyrektywę ajatollaha Chomeiniego, aby zamienić Liban w cmentarz dla obcych wojsk. Tak narodził się Hezbollah.

W 1985 roku Izrael wycofał się z większości południa Libanu zostając w tzw. „strefie bezpieczeństwa”, która miała chronić północ kraju od ostrzału rakietowego i niepokojów na granicy. W 1992 roku na stanowisko Sekretarza Generalnego Hezbollahu zostaje powołany 32-letni Sayyed Hassan Nasrallah. Nasrallah zreformował organizację paramilitarną w doskonale zorganizowaną machinę wojenną niezniszczalną na własnym terenie. Oddziały Hezbollahu zaczęły filmować potyczki z nieprzyjacielem w „strefie bezpieczeństwa”. Z czasem wyszkolenie, taktyka, uzbrojenie i siła ognia szyickiej formacji stały się prawdziwą zmorą dla izraelskiej armii i opinii publicznej, która w telewizji należącej do Hezbollahu Al-Manar oglądała zarejestrowane starcia na których giną ich żołnierze. Był to obraz odmienny od wojskowej cenzury, która jak wiemy panuje w Syjonie. Z roku na rok Hezbollah stawał się coraz lepszy. Hackował izraelskie drony, dzięki czemu mógł robić zasadzki na elitarne oddziały bojowe, podkładał miny przy wjazdach do izraelskich baz wojskowych, nieustannie nękał patrole, szturmował posterunki, a także bombardował północny Izrael, wykazując bezzasadność okupacji. Na co wam ta technologia, Mossad i amerykańskie dolary, skoro boicie się wyjść ze swoich baz – drwili w programach po hebrajsku w Al-Manar.

W 1999 roku armia izraelska niespodziewanie opuściła posterunek przy chrześcijańskim miasteczku Jezzine, albowiem pomimo nadzoru satelit, dronów, kamer każdy izraelski konwój był wysadzany przez Hezbollah na tzw. drodze śmierci. Izraelski wywiad wojskowy Amman ostrzegał, że Partia Boga jest w posiadaniu rosyjskich pocisków zdolnych do przebijania fortyfikacji w strefie bezpieczeństwa. W izraelskich wyborach parlamentarnych w 1999 roku wygrywa Ehud Barak, który obiecuje wycofanie izraelskiej armii z Libanu w ciągu roku. Trwanie tam jest bez sensu – podkreślali izraelscy wojskowi, wydając rozkazy armii, aby nie opuszczała baz, żeby nie było więcej ofiar. Testowanie najnowocześniejszego amerykańskiego uzbrojenia, kradzież wody, gleby oraz domniemane szlaki narkotykowe przestały być opłacalne, kiedy to 30-40 żołnierzom rocznie należy wyprawiać wojskowy pogrzeb. Po cichu Jerozolima przyznawała, że szyicka organizacja jest zbyt silna, a ewakuacja wojsk z Libanu, podetnie jej sens istnienia. Nie ma okupacji, więc nie ma ruchu oporu. I tym razem się mylili.

25 maja 2000 roku, na 3 miesiące przed dyskutowanym terminem ewakuacji, ponad 1000 izraelskich żołnierzy opuściło Liban, zostawiając przy tym swoich sojuszników z chrześcijańskiej APL na pastwę Nasrallaha. Przy przejściu granicznym Brama Fatima, armia izraelska otworzyła ogień do awanturujących się uchodźców, wczorajszych sojuszników, którzy przerażeni szukali schronienia. Prawie 10 tys. ludzi uciekło z Libanu, aby w większości po latach wrócić. Nasrallah kazał otoczyć żołnierzom Hezbollahu chrześcijańskie miejscowości na południu, aby nie dochodziło do samosądów. Celny krok polityczny, który przyniósł szyitom władzę po latach. Harass, a więc po arabsku dosyć grzmiał Nasrallah. Kto był winny zbrodni i kolaboracji niech go osądzi sąd libański. Większość żołnierzy APL po odsiedzeniu symbolicznych wyroków wróciła do domów, ci najbardziej skompromitowani zbrodniami i służalstwem dalej, w większości klepią biedę w Izraelu.


Tekst pierwotnie ukazał się w Gazeta Polska Codziennie

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka