Paweł Wieciech Paweł Wieciech
255
BLOG

Długi marsz ku przepaści

Paweł Wieciech Paweł Wieciech Polityka Obserwuj notkę 1

Wśród rzeszy katolików w naszym kraju wciąż jeszcze nie mija zdziwienie czy niedowierzanie wywołane ostatnimi wynikami wyborów parlamentarnych. Nie chodzi już o to, że największy kredyt zaufania wśród głosujących zdobyła partia, która prawie w żadnym punkcie nie wypełniła swojego programu wyborczego lekceważąc ostentacyjnie wyborców.

To oczywiście zadziwia, ale to co może dziwić najbardziej to oczywiście wykreowanie przez głosujących na trzecią siłę w parlamencie zbieraniny dziwnych typów skupionych w Ruchu Palikota, którzy już nie tylko krytykują tradycyjne wartości ale z nimi wulgarnie i bezczelnie walczą bez żadnego pardonu.

Nie jest to jednak sytuacja, której nie można było przewidzieć. Każdy kto śledził co działo się u nas w kraju przez ostatnie 20 lat wie, że odbywała się podskórna ideologiczna tresura i formowanie młodych ludzi. Na polu mediów drukowanych główny prym w tego rodzaju „metodyce wychowawczej” wiodła i nadal wiedzie tzw. Gazeta Wyborcza, cynicznie krytykująca wszelkie ośrodki i przejawy polskiego patriotyzmu, a wszelkie jego manifestowanie określając mianem szowinizmu, nacjonalizmu czy wręcz narodowego oszołomstwa czy zaścianka. Nie kryła także niechęci czy wręcz nienawiści do Kościoła Katolickiego. Przykładów nie trzeba szukać daleko. Na głównego wroga „dziennikarzy” z Wyborczej wyrósł redemtorysta o. Rydzyk, którego pasją jest właśnie aktywne krzewienie nie tylko wiary ale także wartości narodowych oraz otwarte i aktywne sprzeciwienie się postępującej laicyzacji płynącej dużą falą z Unii Europejskiej.
 
Krytyką objęci są także wszyscy katolicy którzy nie są na tyle otwarci by uczestniczyć w tzw. dialogu. Dialog to wymiana poglądów i co się za tym kryje, wzajemne zrozumienie lub przekonanie jednego rozmówcy do poglądów drugiego. Do dialogu nawoływał lewicowy aktywista Adam Michnik (właściwie Adam Szechter), redaktor naczelny tej właśnie gazety, pisząc swego czasu książkę, Kościół-Lewica-Dialog, która pokazywała, że dialog i rozmowa jest między tymi środowiskami czymś naturalnym i pożądanym. Niestety, dialog między tymi środowiskami nie tylko jest trudny ale jeśli chodzi o jakieś kompromisy, niemożliwy. Prowadzi bowiem do rozcieńczenia wartości, które w kontekście kompromisu tracą już zupełnie swoją pierwotną wartość. Z lewicą laicką, wbrew zachętom, żadnego więc dialogu być nie może bo i o czym, skoro obie strony znają się na wylot, tym bardziej kompromisu, bo niby w jakiej kwestii? Niestety wiele środowisk uległo tym złudzeniom w imię tzw. tolerancji, postępu, otwartości i nowoczesności. Dlatego mimo, że wciąż kościoły w Polsce mają rzesze wiernych, to jednak po efektach wyborów widać, że nie wszyscy są w stanie klarownie wskazać czym jest prawdziwa wartość, ulegając rozmydlonym hasłom niejasno pojętej tolerancji.
 
Na polu mediów telewizyjnych prym w „metodyce wychowawczej” wiedzie stacja TVN, gdzie nie ma chyba dnia by nie wypowiadał się ktoś kto z tradycyjną moralnością jest na duży bakier czy by nie padły słowa krytyki wobec ośrodków tradycyjnej wizji życia. Trudno także nie wspomnieć o „liderze” wychowania polskiej młodzieży w TVN tzw. Kubie Wojewódzkim, który systematycznie obraża i wyśmiewa wszelkie tradycyjne zasady życia, nie wahając się nawet do tak cynicznych posunięć jak wkładanie polskiej flagi w psie odchody. To tylko nieliczne przykłady ośrodków medialnych, które przez ostatnie lata usilnie pracowały by w śród mniej zorientowanych wytworzyć ogólną niechęć do ośrodków tradycyjnych wartości oraz ośrodków patriotycznych. Robią to obecnie także wysokonakładowe tygodniki, gdzie nie sposób nie zauważyć często nachalnej antyreligijnej propagandy. Ta niechęć systematycznie podgrzewana i kierowana głównie do subkultur oraz środowisk mniejszości przerodziła się w końcu w nienawiść i eksplodowała niedawno na ulicach naszych miast w postaci marszów dewiantów, satanistów, ateistów, aborcjonistów i innych reprezentantów szemranego półświatka pod pretekstem obrony ich praw. Jest jeszcze jednak inny wpływowy ośrodek medialny kierowany przez PRL-owską zmorę, mistrza kłamstwa i cynizmu Jerzego Urbana, byłego rzecznika PRL-owkich rządów, który w pookrągłostołowej rzeczywistości odnalazł się bardzo szybko wydając jeden z najbardziej wulgarnych tygodników na rynku. To głównie działalność Urbana, czego sam nie ukrywał, wyhodowała coś na kształt polskich hunwejbinów z partii Palikota czyli grupkę zaciekle walczących z kościołem i ze wszelkimi przejawami chrześcijaństwa dziwaków i szumowin, którzy ku zaskoczeniu zdrowej części społeczeństwa, otrzymali wystarczające poparcie, by znaleźć się w sejmie.
 
Kim są, wiedzą już wszyscy: od ludzi mających problemy z własną płcią po wypuszczonych z aresztu przestępców. Ale nie znaczy to, że ośrodki kreujące postawy antyreligijne i chrystofobiczne działają w Polsce o własnych siłach. To co dzieje się obecnie u nas, państwa zachodnie przerabiały już kilka czy kilkanaście lat temu, kiedy to lewackie i antyklerykalne ugrupowania dokonały tzw. marszu przez instytucje doprowadzając do realizacji założeń włoskiego, filozofującego komunisty, Antoniego Gramsciego, działającego w latach 20-tych ubiegłego wieku, założyciela Włoskiej Partii Komunistycznej, który dążył do wzniecenia wówczas rewolucji. Jemu samemu się to nie udało ale udało się to znudzonej młodzieży, która kierowana niezadowoleniem i buntem przeciw rzeczywistości uznała, że lewicowe założenia tzw. kontrkultury (zaprzeczenie wartościom kultury tradycyjnej) do których Gramsi się odwoływał na swój sposób, czyli do totalnego wyzwolenia wewnętrznego i społecznego jednostki oraz zasianie tzw. ducha rozłamu, jest czymś, na czym mogą zbudować nowy świat. Przypominały o tym ostatnio pisma związane z Nową Prawicą. Założenia tzw. kontrkultury w rozumieniu nowych lewicowców nie były niczym innym jak marksizmem kulturowym, czyli czymś co w Rosji Sowieckiej przerabiano. W latach ‘60 ubiegłego wieku rozpoczął się więc zaczęty przez te środowiska tzw. długi marsz przez instytucje, który dla ideologów tego kierunku zakończył się powodzeniem. Zdołali bowiem opanować wiele wpływowych ośrodków władzy i przejęli nadzór nad wieloma państwowymi instytucjami, powoli wzmacniając swoje wpływy w instytucjach ponadnarodowych jak np. obecna Unia Europejska. Z chwilą kiedy mieli już wpływ na rządzenie, zaczęli swe poglądy wcielać w życie nadając im już wymiar obowiązującego prawa. Dziś prawo marksistowskie i idea państwa neutralnego światopoglądowo, podchwycone w propozycjach Gramsiego przez młodych kiedyś zachodnich lewicowców, dociera i do nas, naiwnie i prostacko kopiowane jako wyznacznik postępowości i nowoczesności. Jak wiadomo, lewicowa ideologia zaszczepiona w państwach zachodnich w latch 60-70 ubiegłego wieku, doprowadziła je na skraj gospodarczego niebytu i katastrofy demograficznej. Czy my znacznie odbiegamy obecnie od tego stanu?

Kim są więc tzw. politycy z ruchu Palikota? Nie chodzi o wymienianie ich z nazwiska i ich zamiłowania, bo z tym każdy już chyba zdążył się zapoznać. Pytanie pozostaje jednak jak można zatem zinterpretować ich zaciekłą walkę z krzyżem? Cóż bowiem kryje się za tym znakiem? Czy to tylko dwa kawałki drewna zbite razem gwoździem? Nie, nawet niewierzący wiedzą, że nie. Za krzyżem stoi cały szereg wartości i zasad. Świat określonych zachowań oraz świat duchowy, wartości uniwersalnych i nieprzemijających, czyli taki, który znienawidzony jest przez marksistów i komunistów wszelkiej maści za to, że nie da się go kontrolować. A jak wiadomo, marksizm to ideologia sprzeciwiająca się zachowaniom wolnym, spontanicznym i naturalnym. Marksizm zakładał wręcz coś przeciwnego tj. kontrolę i sprawowanie władzy nad wszystkim oraz planowanie czy projektowanie rzeczywistości centralnie według jednej „słusznej” ideologii. To, czego nie dało się kontrolować lub podporządkować, miało zniknąć lub wyginąć. Tradycyjne zasady postępowania kłują każdego pogańskiego aktywistę, także i z tego powodu, że nie jest on przyzwyczajany do przestrzegania zasad żadnych, a o wszelkich wartościach wyższych jest w stanie mówić tylko w wymiarze ich banalizowania i ośmieszania. Jego zepsuta natura odbiera je jako ciężar nie do udźwignięcia. Ludzie, zaczynający walkę z krzyżem, to nikt inny jak nowo wyhodowane przez wpływowe ośrodki propagandy, pokolenie wojujących marksistów, próbujących na nowo raczyć nas wizją totalniackiego państwa, wierzących, że ich pogańska idea odgórnego zarządzania życiem i poglądami jest w stanie zbudować jakiś lepszy świat równych i szczęśliwych. Niestety, nigdy jeszcze ten eksperyment się nie udał. A marksizm, poprzez swą ordynarną propagandę i inżynierię społeczną, zawsze doprowadzał do anarchii, chaosu, zbrodni i bezprawia. Ostatecznie do skrajnej nędzy, bankructwa gospodarek, prześladowań i zakłamania. W efekcie szerzenia laickiego państwa, walki z wartościami oraz „urabianie” mas poprzez nachalną, ordynarną i prostacką propagandę, kierując ją do niskich instynktów powstaje i uaktywnia się motłoch, tzw. szumowina społeczna, której jedynym motorem napędowym w życiu jest pogarda i nienawiść. Nie widząc innego celu w życiu jak ten by zniszczyć czy wyszydzić te wartości, które stają jej na drodze jako przeszkoda lub które zostały wyznaczone przez sprytnych manipulatorów i kuglarzy socjotechnicznych jako główny wróg orędowników marksizmu, totalitarnych wizji i społecznych eksperymentów. Nienawiść jest bowiem od wieków motorem rewolucji. A dla rewolucji nie ma trwałych wartości i zasad. Nie ma świętości. Moralne i etyczne jest tylko to co w danej chwili służy dla dobra rewolucji. Mamy tu więc zastąpienie etyki tradycyjnej i ponadczasowej „etyką” sytuacyjną. Można więc dobrem rewolucji usprawiedliwić każde kłamstwo, każdą nikczemność i każdą zbrodnię.
 
Niestety pamięć ludzka jest krótka, a na świat przychodzą coraz to nowe pokolenia, dla których doświadczenia poprzednich epok są tylko obrazkami w książkach do historii lub niewygodnym materiałem którego muszą się nauczyć. Często nie mają nawet dostępu do wiedzy, która by wyświetliła na czym polega fałszywość lewicowych ideologii. Dlatego ośrodki lewicowej propagandy nie próżnują, zwłaszcza w zlaicyzowanej Unii Europejskiej, w której zasady funkcjonowania i przyszłość wierzy całkiem spora rzesza Polaków. Pytanie czy aby się nie rozczarują? Pół biedy jeśli inicjatywa unijna zbankrutuje. Gorzej jeśli zakończy się nieprzewidywalnymi wstrząsami społecznymi czy nawet wojną.

Ale walka o krzyż ma też i inny wymiar. Ma także wymiar zwykłej zadymy politycznej, sztucznie wykreowanej mającej na celu przekonać nas, że jest to obecnie najważniejsza sprawa do rozstrzygnięcia. Ma to odwrócić naszą uwagę od rzeczy innych, bardzo istotnych i pokazujących nieudolność i głupotę rządzących. Daje się nam więc wmówić, że Polacy są podzieleni w walce o krzyż i walkę tę się cały czas podsyca kolejnymi prowokacjami. Wywołuje się sztuczne wojny po to by naszej uwadze umknęły kolejne kompromitacje posunięcia i bezsilność władz wobec ważnych problemów, ich nieudolność oraz finansowa zapaść jaka nas najprawdopodobniej czeka. Krzyż i kościół jest więc przysłowiowym „chłopcem do bicia”. Nie zmieniło się więc najwyraźniej nic od czasów Nerona, który obarczył winą za pożar Rzymu chrześcijan. Obecnie przerabiamy scenariusz podobny. Kto jest winny niewydolności finansowej państwa? Kto jest winien wzrastającym koszom życia i zapaści Unii Europejskiej? Odpowiedź już znamy.
 
Obserwujemy także od dłuższego czasu uaktywnienie się środowisk mniejszości seksualnych. Jest to wynikiem celowego ich pobudzania do ostentacyjnej manifestacji swojej obecności i walki o swe założone przez siebie często wydumane prawa lub niby ich obrony. Wszelkie parady ludzi o różnych orientacjach czy wręcz dewiacjach seksualnych, feministek, agnostyków czy tzw. „wykluczonych”, cokolwiek by to miało znaczyć, są pokazaniem nowego elektoratu lewicy. Do niedawna elektorat ten miała stanowić sztucznie stworzona klasa robotniczo – chłopska. Problem w tym, że nie było to możliwe na dłuższy okres. Chłopi czy robotnicy sami chcieli się wybić do wyższych klas społecznych pałając chęcią dorobienia się coraz to większych dóbr materialnych czyli zaczęli walczyć o kapitalizm , co skutkowało falami masowych protestów przeciw biedzie i niewydolności systemu socjalistycznego. Teraz lewica wybrała sobie nowy elektorat, według niej bardziej stabilny, gdyż ciężko jest ludziom o danej orientacji płciowej ją zmienić. Mimo, że wspomniane środowiska są mniejszością to próbują narzucać swoje wizje życia społecznego i żądania zmiany prawa większości. Mamy tu więc do czynienia ze zjawiskiem dość niezdrowym gdzie ogon zaczyna machać psem. Pytanie: jak długo można sobie na to pozwolić?

Odporny na socjalistyczną blagę.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka