payssauvage payssauvage
7136
BLOG

Jak Michnik strzelił Komisji Weneckiej w stopę

payssauvage payssauvage Polityka Obserwuj notkę 95

Znane przysłowie głosi, że nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu. Jeżeli tak, to Seweryn Blumsztajn, który kiedyś chciał „wygwizdać faszyzm” (pomylił faszystów z polskimi patriotami biorącymi udział w Marszu Niepodległości) powinien wziąć zakupione na tę okazję gwizdki i przy ich pomocy urządzić Adamowi Michnikowi takie no pasarán, żeby tamten ogłuchł. Skoro bowiem faszyzmowi należy się wygwizdanie, to tym bardziej należy się ono karygodnej nadgorliwości, którą popisała się gazeta kierowana przez Michnika. Chodzi mi oczywiście o projekt opinii Komisji Weneckiej, do którego „dotarła” Gazeta Wyborcza i który jest „ostro krytykuje” zmiany dotyczące Trybunału Konstytucyjnego. To znaczy, jeżeli wierzyć informacjom Wyborczej, do których ja akurat zaufania nie mam, mimo że bardzo chciałby je mieć. Mówię to zupełnie poważnie – życzyłbym sobie, żeby wychodzące w Polsce gazety (czy szerzej – media) prezentowały rzetelne i sprawdzone informacje, publikowały wartościowe analizy i przedstawiały polski punkt widzenia na różne sprawy. Krótko mówiąc – życzyłbym sobie, żeby w Polsce było normalnie. Jakkolwiek zdaję sobie sprawę, że moje marzenia ocierają się o zuchwalstwo, to przecież cały czas mam nadzieję, że kiedyś się one spełnią. Inna sprawa, że gazeta Michnika robi wszystko, by mi takie mrzonki wybić z głowy.

Podam tylko jeden przykład, bo sprawa jest dość świeża. Chodzi o słowa Mariusza Pudzianowskiego o imigrantach, które sportowiec zamieścił na portalu społecznościowym. Stały się one powodem złożenia doniesienia do prokuratury przez dobrze odżywioną panią z „Hejt Stop”, co z kolei pociągnęło za sobą kolejny krytyczny wpis Pudzianowskiego, tym razem na temat autorki donosu. W artykule na ten temat, zamieszczonym na portalu gazeta.pl, nie przeczytamy np. o tym, że Mariusz Pudzianowski ma firmę transportową, a ta firma ponosi ogromne straty, bo należące do niej samochody są napadane przez imigrantów, a ich kierowcy padają ofiarami fizycznych ataków. Właśnie ten fakt był powodem zamieszczenia postu na Facebooku, a sens wpisu był taki, że jak będzie trzeba, to strongman czynnie wystąpi w obronie swojego majątku i swoich pracowników (czyli zachowa się jak każdy normalny człowiek). Jedyne do czego można się faktycznie przyczepić to zamieszone tam słowa o „śmieciach ludzkich”, które nie powinny paść, mimo zrozumiałych skądinąd emocji autora. Zamiast tych informacji mamy duszoszczypatielne opowieści o kobiecie „zaatakowanej” przez Pudziana oraz doniesienia o „dramatycznym” losie imigrantów koczujących w tzw. dżungli (miasteczko namiotowe) opodal francuskiego Calais, którzy na dachach ciężarówek próbują się przedostać do Wielkiej Brytanii. Znowu – ani słowa o napadach na mieszkańców Calais, których dopuszczają się imigranci. Summa summarum nie powinno to dziwić, bo kreślenie gazeta „wybiórcza” nie wzięło się znikąd. 

Jeżeli więc takie medium alarmuje, że projekt raportu Komisji Weneckiej jest dla nowej ekipy rządzącej krytyczny, to można mieć uzasadnione podejrzenia, że mamy do czynienia z typowym „faktem medialnym”, czyli robieniem z wideł z igły, którą dopiero mamy zamiar kupić sobie w sklepie z artykułami krawieckimi. Zwłaszcza, że cała sprawa dotyczy projektu, do którego strona polska może jeszcze zgłosić uwagi, a więc nie wiadomo, jak koniec końców sama opinia końcowa Komisji będzie wyglądać, zaś artykuł na ten temat ukazuje się w dzień antyrządowej demonstracji.

Nie wiem kto w rządzie wpadł na pomysł zwracania się o opinię do Komisji Weneckiej, natomiast jestem w stanie wyobrazić sobie racjonalną argumentację, która przemawiałaby za takim krokiem. Takim argumentem może być np. chęć wytworzenia w naszych „serdecznych przyjaciołach” z Unii Europejskiej (czy szerzej – Zachodu) wrażenia, że my traktujemy ich poważnie, dużo sobie robimy z ich opinii i w ogóle. Takie dyplomatyczne mydlenie oczu i działania pozorne, to przecież w polityce nic nowego, a ich sensem jest wytworzenia zasłony dymnej dla działań realnych i – last, but not least – zyskanie na czasie. A czynnik czasu jest w polskiej sytuacji ważny, na co np. zwrócił uwagę brytyjski historyk i publicysta Timothy Garton Ash, który w wywiadzie dla portalu Kultura Liberalna powiedział: „W szalenie szybkim tempie zaczęła się próba orbanizacji Polski. To jest ewenement na skalę europejską. Media publiczne, Trybunał Konstytucyjny, służba cywilna i służby specjalne. Za 6 miesięcy czy za rok zmiany kadrowe i instytucjonalne zajdą tak daleko, że będzie za późno. A inne kraje machną na Polskę ręką.”Oczywiście można się było spodziewać, że raport będzie jakoś tam krytyczny wobec działań polskiego rządu, ale znowu – można było mieć nadzieję na takie „sprzedanie” całej sprawy opinii publicznej, by straty wizerunkowe były minimalne i takie wdrażanie zaleceń Komisji, by w efekcie nic z tego nie wyszło, a całą sprawę pokrył kurz niepamięci. Nie twierdzę, że taka strategia (o ile dobrze odczytuję intencje rządu w tej sprawie) nie była ryzykowna. Owszem była, ale czasem opłaca się zaryzykować.

Tak, czy inaczej – mamy to, co mamy, przy czym fakt, że gazeta Michnika wywlokła tę sprawę na światło dzienne, paradoksalnie może być dla rządu dobrym prognostykiem. Może to bowiem oznaczać, że Komisja już teraz zdaje sobie sprawę, że końcowy raport musi być dla Polski, jeżeli nawet nie wprost korzystny, to przynajmniej neutralny, albo – i to jest druga możliwość – opozycja do tego stopnia jedzie na oparach, że już teraz potrzebuje na gwałt jakiegoś argumentu propagandowego, więc „gondolierzy” rzucają jej koło ratunkowe i specjalnie zawierają w projekcie raportu mocno brzmiące stwierdzenia.

Opozycja dostaje więc do ręki propagandową pałkę, którą będzie teraz okładać rząd i nie ważne jaki będzie końcowy raport – może nawet być dla rządu korzystny – bo tego czasu w opinii publicznej i tak ugruntuje się przekonanie, że PiS złamał prawo, co potwierdziła Komisja Wenecka. Rozumiem, że na to właśnie liczy organ Michnika. Jeżeli tak, to łacno może się przeliczyć, a nowa ekipa rządząca przygotowaną na siebie pałkę może wyrwać z rąk swoich przeciwników i zacząć nią okładać Komisję. Jaka jest bowiem wiarygodność organu, jeżeli jego raport, zanim jeszcze trafił do polskich władz, wylądował w redakcji gazety, która nie kryje swojej wrogości wobec nowych władz Polski? (Swoją drogą, co się z tymi ludźmi porobiło? Naprawdę nie można było zrobić przecieku od jakiejś innej mejnstrimowej gazety, tylko akurat do Wyborczej?) Jaką można mieć opinię o profesjonalizmie i bezstronności takiego gremium? Przekaz strony polskiej najprawdopodobniej pójdzie właśnie w tym kierunku, tj. w kierunku podważania profesjonalizmu i bezstronności Komisji Weneckiej. Jeżeli tak, to cała sprawa wcale nie musi zaszkodzić Polsce, natomiast zamiast tego zaszkodzi ona Komisji Weneckiej. Raczej nie o taki efekt chodzi Gazecie Wyborczej, no ale tak to już bywa, jak człowiek jest nadgorliwy.

payssauvage
O mnie payssauvage

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (95)

Inne tematy w dziale Polityka