payssauvage payssauvage
1974
BLOG

Po wyczynach A. Rzeplińskiego być w Polsce prawnikiem to coraz większy wstyd

payssauvage payssauvage Polityka Obserwuj notkę 38

W tytule wymieniłem pana prof. Rzeplińskiego, bo jego aktywność – coraz bardziej kuriozalna, nawiasem mówiąc – najbardziej rzuca się w oczy, ale tak naprawdę jest to tylko pewien skrót, bo Andrzej Rzepliński jest jedynie symbolem, uosobieniem prawniczego establishmentu, którego zaangażowanie w spór wokół Trybunału Konstytucyjnego nie przynosi chluby zawodowi prawnika (najłagodniej mówiąc). W jednym szeregu z prof. Rzeplińskim trzeba postawić prof. prof. Zolla i Strzembosza, no i oczywiście mgr. Stępnia, z którego zresztą ostatnimi czasy jakby nieco uszła para. Pominę już pana profesora Zolla, bo o jego ostatniej wypowiedzi (o tym, jak to za oknami mamy prawie że Niemcy z lat 30. XX w.) już pisałem, natomiast wspomnę o panu prof. Strzemboszu, który analizując w wywiadzie dla „Wyborczej” postępowanie Trybunału Konstytucyjnego ws. nowelizacji ustawy o TK uchwalonej przez obecny parlament, odwołał się do najwyższej instancji, czyli do… „chłopskiego rozumu”. Wg Strzembosza „na chłopski rozum” jest oczywiste, że Trybunał nie może orzekać na podstawie nowelizacji, której zgodność z Konstytucją rozpatruje. Wkrótce potem prof. Rzepliński wygłosił opinię, z której wynika, że jednak może (o czym za chwilę), ale chciałem przez moment zatrzymać się przy tym „chłopskim rozumie”, bo to dość interesujące. Wynikałoby z tego bowiem, że ten cały Trybunał Konstytucyjny to zawracanie głowy (z czym się akurat zgadzam i o czym pisałem), bo o zgodności ustaw z Konstytucją również przecież można orzekać odwołując się do „chłopskiego rozumu”, do czego żaden sąd konstytucyjny nie jest potrzebny, a wystarczą zwykli chłopi. Oczywiście najwięcej chłopów jest w „partii chłopskiej”, czyli PSL, więc składy orzekające kompletowałoby się z członków tego ugrupowania, na co ludowcy zapewne chętnie by przystali, zwłaszcza gdyby ich odpowiednio za fatygę wynagrodzić, np. szklanicą siwuchy i pętem kiełbasy. Posiedzenia tych składów orzekających przypominałyby zapewne „Rozmówki chłopskie” z Piwnicy pod Baranami. „- Kumie Macieju, jak wam się zdaje, czy art. 18 ust. 1 punkt 3 ustawy o ochronie danych osobowych w zw. z art. 9 ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych jest zgodny z ustawą zasadnicą? - A dyć co wy takie godocie? Przecie to niezgodne z zasadom demokratycznego państwa prawnego!”W ostateczności, gdyby nie można było osiągnąć konsensusu, można by się zawsze odwołać do ostatecznego argumentu w postaci sztachety. Kosiniak-Kamysz okładający Piechocińskiego sztachetą w celu rozstrzygnięcia sporu konstytucyjnego – to by dopiero było coś!

W oczekiwaniu na to pasjonujące widowisko, musimy się kontentować tym, co mamy. Oto jeszcze dobrze nie wybrzmiały słowa prof. Strzembosza, a już zadał im kłam prof. Rzepliński w wywiadzie dla Telewizji Republika. (Nawiasem mówiąc, jak obserwuję tych wszystkich profesorów prawa, co to jeden drugiemu – a czasem nawet sam sobie – zaprzecza, to coraz lepiej zaczynam rozumieć Niemców, którzy mają powiedzenie „Achtundachtzig Professoren –  Vaterland, du bist verloren!”, czyli „Osiemdziesięciu ośmiu profesorów – Ojczyzno, jesteś zgubiona!”) Prezes Rzeplinski oznajmił, że każda ustawa uchwalona przez Sejm i Senat, a następnie podpisana przez Prezydenta RP jest konstytucyjna i nawet nie można tutaj mówić o "domniemaniu konstytucyjności", bo z tą kategorią mamy do czynienia dopiero wówczas, kiedy jakiś podmiot stawia zarzut. Powiedziawszy to wszystko, Rzeplinski stwierdził z miedzianym czołem, że nowelizacja ustawy o TK przegłosowana przez obecny parlament, to co innego, bo  "jej nieukrywanym celem, o czym była mowa wprost podczas debaty w pierwszym czytaniu, było realne pozbawienie TK orzekania w sposób właściwy dla organu władzy sądowniczej". Abstrahuję w tym momencie od faktu, iż prof. Rzepliński swoje fantasmagorie najwyraźniej bierze za rzeczywistość, bo znacznie ważniejsze jest to, że to, co mówi prezes TK po prostu nie trzyma się kupy. Skoro bowiem warunkiem konstytucyjności ustawy jest uchwalenie jej w sposób proceduralnie poprawny (a tak expressis verbis stwierdził pan profesor), to nie ma tutaj miejsca na zajmowanie się celem, dla którego dana ustawa została uchwalona. Ta kwestia (po co uchwalono ustawę) może być podniesiona dopiero w postępowaniu przed Trybunałem Konstytucyjnym, co nie zmienia faktu, że dopóki Trybunał nie orzeknie, że dana ustawa jest niezgodna z Konstytucją (bo np. jej cel jest niezgodny z ustawą zasadniczą), to jest ona konstytucyjna. Oczywiście, wszelkie opowieści o "pozbawieniu możliwości orzekania", czy "paraliżu Trybunału Konstytucyjnego" można spokojnie włożyć między bajki, bo gdyby prezes Trybunału dopuścił do orzekania wszystkich sędziów wybranych przez obecny parlament, to bez trudu mógłby skompletować 13 osobowy skład, w którym znalazłoby się z dziewięciu sędziów z poprzednich rozdań, czyli większość potrzebna do stwierdzenia niezgodności z Konstytucją ustawy uchwalonej przez PiS.

Jak widać, prezes Trybunału Konstytucyjnego bez trudu i sposób najzupełniej zgodny z prawem mógłby rozstrzygnąć spór narosły wokół Trybunału i to na dodatek na niekorzyść PiS. Pan profesor Rzepliński nie tylko tego nie uczynił, ale swoim uporem  jeszcze bardziej zaognił konflikt. Nie sposób w tym momencie nie zapytać dlaczego prof. Rzepliński postępuje tak, jak postępuje? Możliwości są dwie: albo, mówiąc uprzejmie, jest człowiekiem mało rozgarniętym, czego oczywiście nie można wykluczyć, albo jest to planowe działanie. W tym drugim przypadku należy zadać pytanie o cel, którym kieruje się prezes Rzepliński. Być może prezes Trybunału Konstytucyjnego liczy na to, że eskalacja konfliktu doprowadzi do zwiększenia nacisków zagranicy na polski rząd, który w efekcie będzie musiał się ugiąć i przyjąć dyktat opozycji oraz samego Andrzeja Rzeplińskiego. Jeżeli tak rzeczywiście jest i profesor Rzepliński liczy na to, że Angela Merkel, albo Barack Obama  przyjadą na białym koniu, żeby przywrócić stan rzeczy sprzed wyborów parlamentarnych, to się grubo przeliczy. Unia Europejska i Stany Zjednoczone mają własne problemy, a czas działa na korzyść Prawa i Sprawiedliwości. Wydaje mi się że prezes Rzepliński nie tylko niczego nie osiągnie, ale jeszcze dodatkowo nadszarpnie opinię środowiska prawniczego, które i bez tego nie cieszy się w Polsce zbyt wysoką estymą. Mam nadzieję, że sami prawnicy to zrozumieją i nakłonią prezesa Rzeplińskiego do ustąpienia ze stanowiska, bez czego nie widać szans na rozwiązanie konfliktu narosłego wokół Trybunału Konstytucyjnego. W przeciwnym bowiem razie wykonywanie zawodu prawnika będzie powodem do coraz większego wstydu.  

payssauvage
O mnie payssauvage

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (38)

Inne tematy w dziale Polityka