payssauvage payssauvage
4496
BLOG

Niemiec zawinił, Polkę nęka policja – czyli pytanie do pana ministra Błaszczaka

payssauvage payssauvage Polityka Obserwuj notkę 67

Ostatnio głośno stało się  o pewnym niemieckim przedsiębiorcy działającym na Pomorzu, który nagrany z ukrycia przez jedną ze swoich pracownic, zwierzał się, że „nienawidzi Polaków” i najchętniej by ich „wszystkich zabił ”; przy okazji wylewny ów Niemiec sam siebie określił mianem "hitlerowca". Jednak mordercze ciągoty, jak tłumaczył, to nie jest jego wina. „To wina tego kraju [tzn. Polski], że taki jestem” - stwierdził. Chętnie w to wierzę, bo przecież powszechnie wiadomo, że masowe ludobójstwo, jakiego Niemcy (być może był wśród nich przodek owego dżentelmena) dopuścili się w czasie II wojny światowej na terenie okupowanej Polski, to też nie była ich wina, tylko wina „tego kraju”. Dla każdego jest chyba jasne, że przed przekroczeniem granicy polsko-niemieckiej żołnierze Wehrmachtu to były gołąbki pokoju (podobnie zresztą, jak członkowie SS), dopiero po tym, jak wkroczyli na nasze ziemie wstępował w nich jakiś zły duch i pogrążali się w ludobójczym szaleństwie, a gałązki oliwne, które dzierżyli w dłoniach w magiczny sposób zamieniały się w karabiny maszynowe.

Zanim ktokolwiek zacznie bronić tego pana i tłumaczyć mi, że w Polsce prowadzenie własnego biznesu to krzyż pański, napiszę jedno: ja to doskonale wiem, ale po pierwsze – nikt pana Niemca tu na siłę nie trzyma, jak mu się nie podoba, to fora ze dwora; po drugie – polscy przedsiębiorcy też mają pod górkę (kto wie, czy nie bardziej, niż zagraniczni); wreszcie po trzecie i najważniejsze – jeżeli już mówimy o tym, kto ponosi odpowiedzialność za to, że „tutaj jest, jak jest”, to chciałbym zwrócić uwagę na dwie kwestie. Pierwsza to fakt, że w Polsce żyłoby się obecnie dużo lepiej, gdyby rodacy pana Niemca w l. 1939 – 45 nie zdemolowali kontynentu (w tym naszego kraju) i nie stworzyli warunków dla sowieckiej ekspansji, która objęła również naszą ojczyznę ze wszystkimi negatywnymi konsekwencjami tego faktu. To, jak wygląda nasz kraj jest przecież w dużej mierze pokłosiem prawie półwiecznej sowieckiej okupacji, która – w sensie mentalnościowym – cofnęła Polskę niemal do stanu z II poł. XIX w. Drugą okolicznością jest to, że biurokratyczna gehenna, którą w Polsce muszą przechodzić przedsiębiorcy (a tak naprawdę wszyscy obywatele, ale tutaj skupię się na ludziach prowadzących własny biznes) to świadoma robota uwłaszczonej komuny, która w ten sposób stara się zabezpieczyć swoją pozycję na rynku i nie dopuścić konkurencji. Najlepszym przykładem jest historia Romana Kluski, który z niczego stworzył wielką firmę, ale ponieważ nie należał do sitwy, to zaraz został z rynku wypchnięty, jednak nie w drodze wolnej konkurencji, lecz poprzez działania państwowej biurokracji.

Sprawa nagrania przybrała ciekawy obrót. Telewizja Republika zrobiła reportaż na ten temat i niemal natychmiast do redakcji wpłynęło pismo pełnomocnika pana przedsiębiorcy, w którym czytamy m. in., że wypowiedzi cytowane w materiale telewizyjnym są „wyrwanym z kontekstu zlepkiem słów”, które „choć mogły” zostać wypowiedziane przez jego klienta, to „nie stanowią jego poglądów”, a w ogóle, to „wykorzystując nielegalnie zdobyte nagranie próbuje się zniszczyć człowieka”. No pewno, że tak! Zresztą, to nie pierwszy taki przypadek. A „ch…, d… i kamieni kupa” to nie było wyrwane z kontekstu? A tamte podsłuchy, to nie były "nielegalnie zdobyte"? Czy tamtymi nagraniami nie próbowano „zniszczyć” amatorów wygodnego życia na koszt podatnika i sprawić, że ośmiorniczka stanie im w gardle, a wino za 300 zł od butelki przestanie smakować? Jednak nie to jest najciekawsze.

Oto pracownica, która nagrała wypowiedzi biznesmena i potem udzieliła wywiadu dla Telewizji Republika, musi się teraz tłumaczyć na policji. 18 marca o godzinie 18 (!) została ona wezwana telefonicznie przez funkcjonariuszkę policji, celem natychmiastowego stawiennictwa na komendzie, gdzie została przesłuchiwana jako świadek w związku z zawiadomieniem o groźbach telefonicznych, jakie miał rzekomo otrzymać przedsiębiorca po ujawnieniu nagrań przez TVR. No i co Państwo powiecie?

To już nawet nie chodzi o to, że gdyby do podobnej afery doszło, dajmy na to, w Izraelu, to z całej sprawy już dawno musiałoby się tłumaczyć niemieckie MSZ, a kanclerz Angela Merkel natychmiast publicznie by przeprosiła za zachowanie swojego rodaka. Wątpię też, czy jakiś izraelski adwokat podjąłby się reprezentowania człowieka, który by twierdził, że „nienawidzi Żydów i najchętniej by ich pozabijał”. Chodzi o to, po co jest polskie państwo? Otóż śmiem twierdzić, że polskie państwo jest po to, by służyć Polakom, którzy je zresztą utrzymują ze swoich podatków. Dlatego właśnie mam pytanie do pana ministra Mariusza Błaszczaka, któremu podlega policja: Kiedy komendant posterunku policji, który wystosował ww. wezwanie, zacznie sobie szukać nowej pracy (oczywiście, broń Boże, nie w administracji publicznej)? Bo, że powinien jej zacząć sobie szukać, to nie ulega dla mnie wątpliwości. Dla kogoś, kto skacze z gałęzi na gałąź przed Niemcami, zwłaszcza takimi, którzy jawnie opowiadają o swojej nienawiści do Polaków, po prostu nie powinno być miejsca w polskich służbach mundurowych.

payssauvage
O mnie payssauvage

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (67)

Inne tematy w dziale Polityka