Może nie wszyscy o tym wiedzą, więc spieszę donieść, że ukonstytuowała się Czerska Rada Ocalenia Dziennikarskiego w skrócie CzROD, nie mylić ze słowem "szrot". To znaczy, ja dokładnie nie wiem, czy to się rzeczywiście tak nazywa, ale jest faktem, że na Czerskiej mamy jakąś jaczejkę, zajmującą się monitorowaniem, czy media publiczne nie pogrążają się w błędach „społeczeństwo otwartemu” obrzydłych. Regularnemu monitoringowi są zwłaszcza poddawane Wiadomości TVP1, a na stronach internetowych gazety czerskiej niemal codziennie można przeczytać materiał na temat czołowego programu informacyjnego telewizyjnej Jedynki.
Zastanawiałem się, po co to w ogóle jest robione i doszedłem do wniosku, że wbrew pozorom to nie jest wcale takie głupie. Możliwe bowiem, iż chodzi o to, żeby czytelnicy gazety czerskiej nie musieli oglądać Wiadomości - a tym samym nie podbijali wyników oglądalności - a jednocześnie mogli się oburzać na "łamanie standardów dziennikarskich" i "brak obiektywizmu". Nie jest żadną tajemnicą, że wielu czytelników organu Adama pryncypialnie rezygnuje z oglądania telewizji publicznej, bo dotknęły ją "czystki", jak w czerskiej nowomowie nazywa się zwolnienia, jeżeli zwalnianymi są dziennikarze, którzy dali się poznać, jako powolne narzędzia w rękach władzy obywatelsko-ludowej. (Nawiasem mówiąc, z powodu tych całych "czystek" Radek z Chobielina zaczepił ostatnio na TT Samuela Pereirę, nowego wiceszefa publicystyki w TVP Info, pisząc, że "branie stanowisk po ofiarach czystki komuś może skojarzyć się z marcowymi docentami". Pereira zaczął mu się bez sensu tłumaczyć swoim dorobkiem dziennikarskim, a ja bym po prostu zapytał, czy Radek nadal robi Barackowi łaskę i na tym wymianę zdań zakończył.) Jednak rezygnując z oglądania telewizji publicznej, ludzie "na pewnym poziomie" jednocześnie odebrali sobie możliwość wytykania tejże telewizji "błędów", "braku profesjonalizmu", "stronniczości", czy czego tam jeszcze (chcąc nie chcąc, trzeba podać konkretne przykłady, chociażby były one naciągane, jak guma w starych ineksprymablach), co musi boleśnie ranić ich miłość własną, odbierając im okazję do tego, żeby poczuć się lepszym (a przecież oni tak bardzo to lubią…). Na szczęście gazeta czerska zaklajstrowała ten bolesny hiatus i teraz można psioczyć na telewizję publiczną, nie musząc jej oglądać.
Ostatnio Czerska Rada Ocalenia Dziennikarskiego odkryła, że Wiadomości zrobiły materiał na temat facebookowego wpisu KODziarki Kukieły (tej, co trzyma w hotelu koryto) i "poświęciły mu prawie trzy, z dwudziestu siedmiu minut" programu. Wychodzi więc na to, że ktoś tam siedzi przed telewizorem ze stoperem w ręku i mierzy ile czasu Wiadomości poświęcają poszczególnym sprawom. Nie wiem, czy tym kimś jest sam nadredaktor Adam, czy może wyręcza się podredaktorem Jarosławem, „wiecznym zastępcą”, ale wiem, że ktoś to robi, bo w przeciwnym razie skąd CzROD miałaby tak dokładne informacje? Mam szczerą nadzieję, że to jednak jest robione w ramach obowiązków zawodowych, bo jeżeli ktoś postępuje tak z potrzeby serca gorejącego, to dla mnie nadaje się, żeby go na sygnale odwieźć do Tworek.
A skoro już zgadało się o podredaktorze Jarosławie, zastępcy nadredaktora Adama, i to akurat w kontekście monitorowania standardów dziennikarskich, to dobrze byłoby napisać jakie standardy reprezentuje pan podredaktor. Otóż nie tak dawno pan Jarosław napisał, że na marszu KODu podeszła do niego kobieta, która powiedziała "nazywam się Pawłowicz, siostra Krystyny, pan mnie rozumie, panie Jarku". Sprytne, sprytne... W końcu "Pawłowicz" to dość popularne nazwisko i pewnie w Polsce znajdzie się wiele pań, które tak się nazywają, a do tego mają siostrę, która nosi imię Krystyna, ale skojarzenie ze znaną posłanką PiS nasuwa się samo przez się. Potem tę-że posłankę ściga po korytarzach sejmowych "dziennikarz" z Wiertniczej i pyta o "siostrę", co to rzekomo maszeruje "w obronie demokracji", a kiedy parlamentarzystka odpowiada, że nie ma rodzeństwa, na drugi dzień w mediach możemy przeczytać, iż prof. Pawłowicz "wyparła się siostry".
Mamy więc tutaj klasyczny przykład zabawy w "głuchy telefon", z tą różnicą, że z jakichś powodów nazywa się to "dziennikarstwem", więc może lepiej niech CzROD zajmie się takimi przykładami łamania standardów i urządzenia nagonki na nielubianego przez liberalne media polityka, zamiast siedzieć ze stoperem przed telewizorem, na którym lecą Wiadomości. A na miejscu podredaktora Jarosława bardzo bym uważał, bo kiedyś do kogoś może podejść kobieta, która przedstawi się jako "żona" pana podredaktora i zacznie opowiadać o szczegółach ich nieudanego pożycia małżeńskiego. Jak się pan będziesz wtedy czuł, "panie Jarku"?
Inne tematy w dziale Polityka