payssauvage payssauvage
2419
BLOG

500 plus jak "handel ludźmi", czyli czerski odlot

payssauvage payssauvage Polityka Obserwuj notkę 24

Okazuje się, że jednak można – można złożyć obietnicę i jej dotrzymać. Tak w każdym razie postąpiło Prawo i Sprawiedliwość, które w kampanii przed wyborami parlamentarnymi obiecało 500 zł na drugie i każde kolejne dziecko, a już od dziś (niecałe pół roku po objęciu rządów) ruszają wypłaty świadczeń. To duża nowość, zwłaszcza kiedy przypomnieć sobie deszcz obietnic Platformy Obywatelskiej, która naobiecywała („nikt ci tyle nie da, ile ci Tusk obieca”) ile mogła, a z wszystkiego ostały się ino „ch…, d… i kamieni kupa” oraz dobrze płatna synekura w strukturach unijnych dla Tuska, bo tak naprawdę o to w tym wszystkim chodziło – żeby Donald mógł pilnować żyrandola w Brukseli. To znaczy - nie tylko o to, bo chodziło też o dotacje i granty dla „ludzi na pewnym poziomie”, którym „nie jest wszystko jedno” co piją i czym zakąszają. Dla nich Tuska Rzeczpospolita Tęczowa z lat 2007 - 2015 (w skrócie „ten kraj”) to był raj na ziemi, nic tedy dziwnego, że tak bezkrytycznie popierali cudotwórcę (złośliwi mówili - „cudaka”) z Sopotu.

Bo rzeczywiście, było tak pięknie – czekoladowy możeł orał (czy jakoś tak), Bronek z rozmachem reformował polską ortografię, Donald robił marsowe miny i werbalnie kastrował pedofilów, a gdy go zabrakło nastała Ewa, która wąchała kotlety i jeździła Pendolino. A za tą tragikomiczną fasadą Miro, Zbycho, Rycho, kumple od haratania w gałę, psiapsiółki od kawusi i pączusia oraz służby tajne, jawne i dwupłciowe kręcili lody, rozdrapując, jak tam który potrafił, ten postaw czerwonego sukna, któremu na imię "Rzeczpospolita Polska". Czegóż można było chcieć więcej? Zwłaszcza, że miało być jeszcze piękniej, bo do Polski miało przyjechać 100 tys. islamskich imigrantów i ubogacić nas kulturowo, niczym mieszkanki Kolonii w Sylwestra. Tymczasem przyszło Prawo i Sprawiedliwość i „ukradło kraj” jego samozwańczym „właścicielom”, co to „mieszkają dziś w pałacu, a sr…ć chodzili za chałupę” (tak w każdym razie czynili ich resortowi antenaci).

Prawo i Sprawiedliwość swoje obietnice wyborcze zaadresowało do wszystkich Polaków, a nie do resortowej, postsowieckiej mierzwy (która samą siebie ma za „elitę” i sól ziemi), tę ostatnią bowiem PiS bezceremonialnie zignorowało. Na domiar złego okazało się, że - odmiennie, niż w przypadku trampkarza z Sopotu - te obietnice to nie był „pic na wodę, fotomontaż”, żeby tylko wygrać wybory, a potem jakoś dogadać się z elitami „czeciej erpe”, bo po wyborach zwycięskie PiS jak gdyby nigdy nic zaczęło dotrzymywać danego słowa (no jak tak można!). Nic tedy dziwnego, że spostponowana mierzwa zawyła, jak by kto rozpalonym żelazem przypalał jej parties intimes i teraz pluje jadem na partię rządzącą, a jej sztandarowy pomysł, czyli 500 plus porównuje do „handlu ludźmi” [sic!]. Nadyma się przy tym moralnie, co wychodzi jej najlepiej, bo nikt nie potrafi tak dobitnie demonstrować innym swojego poczucia wyższości (opartego nie wiadomo na czym - chyba na tym, że chodzi obwieszona drogimi zegarkami, jak bolszewicy wracający z Berlina), jak wspomniana mierzwa.

Jakiś czerski wyrobnik pisze tak: „Matka dostanie pół tysiąca i od razu przeistacza się w automat do produkcji dzieci, w który wrzuca się monetę i cierpliwie czeka na efekty swojego działania. Płacenie za dzieci jest moralnie obrzydliwe, niszczy etyczne myślenie o rodzinie jako o komórce społecznej. Pokazuje, że już nie ma żadnej świętości. Że wszystko można kupić, nawet życie. [np. w klinice stosującej zabiegi in vitro – przyp. i podkr. moje] Nie mogę mieć dziecka z jakiegokolwiek powodu, więc szukam kogoś, kto chciałby się pozbyć swojego ciężaru i proponuje mu godne wynagrodzenie za jego kupno. (…) Wydawałoby się, że nikt na tej transakcji nie traci, więc dlaczego nie jest legalne kupowanie dzieci? Bo handel ludźmi jest niemoralny? Nie zgadzamy się na takie praktyki, bo one robią z dzieci towar, który nie różni się niczym od produktów wystawionych na aukcjach internetowych czy na półkach w supermarkecie.” Nie skomentuję tych słów i pozwolę każdemu samodzielnie wyciągnąć wnioski na temat tego, z kim mamy do czynienia i czy Jarosław Kaczyński przesadził (czy może przeciwnie – wypowiedział się zbyt łagodnie) mówiąc o „gorszym sorcie” ludzi. Zaznaczę tylko, że tekst opublikowano wczoraj (żeby ktoś nie myślał, że to prima aprilis; zresztą, rewolucjoniści nie mają poczucia humoru i dotyczy to również czerskich funkcjonariuszy, stojących w pierwszym szeregu rewolucji kulturowej) i pięknie podziękuję za zaoranie - już mniejsza z tym, że nie intencjonalne - tak wielbionego przez postępactwo zapłodnienia in vitro.

Ktoś może zapyta, po co o tym pisać i grzebać się w takich rzeczach? No cóż, chociażby po to, żeby pokazać, że margines nadal ma się dobrze, a nawet biega za „dziennikarstwo” – ale nie tylko po to. Anglosasi mają takie powiedzenie „to name and shame” – nazwać (po imieniu) i zawstydzić – i jakkolwiek na zawstydzenie nie liczę, bo to uczucie jest obce wyrobnikom udającym dziennikarzy, to dobrze jest od czasu do czasu przypomnieć sobie z kim mamy do czynienia oraz jakie są w związku z tym perspektywy „kompromisu”. Prócz tego – wiem, że to nieładnie, ale nic na to nie poradzę – , nie potrafię sobie odmówić tej złośliwej satysfakcji, jaką sprawia mi cytowanie bezsilnych bluzgów (bo jak to inaczej nazwać?) „ludzi na pewnym poziomie”. Ludzi, którzy nawet wsparcie dla polskich rodzin są gotowi utytłać w g...ie, byle tylko zemścić się na nielubianej partii, której największym grzechem jest to, że bardziej zależy jej na Polskim Narodzie, niż na postsowieckiej mierzwie. Ten jad i to plucie mają też swój wymiar pozytywny, pokazują nam one bowiem, iż sprawy idą w dobrym kierunku. Póki bojownicy rewolucji kulturowej wylewają kubły pomyj na obecny rząd, póty nie ma powodów do obaw. Gorzej, jakby zaczęli chwalić, bo wtedy mogłoby to oznaczać, że coś idzie nie tak. Na to się jednak nie zanosi.

 

payssauvage
O mnie payssauvage

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (24)

Inne tematy w dziale Polityka