payssauvage payssauvage
6403
BLOG

Triumf PiS, „samozaoranie” opozycji i upadek Kukiza

payssauvage payssauvage Polityka Obserwuj notkę 52

To, co piszę dzisiaj, właściwie powinienem był napisać wczoraj, ale wczoraj tak mnie rozbolał brzuch ze śmiechu, że nie byłem w stanie. Przyczyną tego dobrego humoru było sejmowe głosowanie nad wyborem sędziego Trybunału Konstytucyjnego, a właściwie nie tyle samo głosowanie, ile zachowanie opozycji. Zresztą to ostatnie słowo jest tutaj chyba na wyrost, bo w normalnym kraju opozycja, nawet jeżeli nie zgadza się z rządem, co do jakichś kwestii, to jednak ta niezgoda jest podyktowana dobrem państwa, a nie wygodą własnych siedzeń, spod których wyjęto dygnitarskie stołki. Tymczasem to, co w dzisiejszej Polsce nazywa się „opozycją”, to w istocie zbieranina przewrażliwionych na swoim punkcie primadonn, obrażonych na cały świat, a w szczególności na „głupi naród”, który nie dał im trzeci raz z rzędu zwycięstwa w wyborach. I to mimo, że przecież należało im się ono jak psu zupa. Dodatkowo, nasze primadonny są skrajnie nieudolne i nawet jak nakręcą „błyskotliwą intrygę”, to zaraz potkną się o własne sznurowadła. Ale po kolei. 

Wczorajsze głosowanie było przede wszystkim triumfem PiS-u, ponieważ miało ono na cele na celu "przykrycie" rezolucji Parlamentu Europejskiego. Udało się to znakomicie, więc nic dziwnego, że w pewnym momencie Jarosław Kaczyński wstał i złożył dłoń w literę V jak "victoria", czyli zwycięstwo. Zadowoleniu prezesa Prawa i Sprawiedliwości trudno się dziwić, bo gdyby nie głosowanie i wybór kolejnego sędziego Trybunału Konstytucyjnego, to uchwała Parlamentu Europejskiego (abstrahując od jej marginalnego znaczenia) najprawdopodobniej byłaby przez kolejne dni głównym tematem w mediach. Znowu by nas straszono, że Unii nie podoba sie to, co robi PiS, że nam dotacje zabiorą (akurat od tego roku Polska wpłaca do unijnej kasy więcej, niż dostaje, więc ta groźba jest więcej, niż śmieszna – jest po prostu żałosna) i w ogóle – mamy koniec świata. Trzeba sobie bowiem powiedzieć jasno, że właśnie to było celem rezolucji, a dokument wysmażony przez europarlamentarzystów był przeznaczony głównie na użytek wewnętrzny polskiej opozycji. Teraz o osiągnięciu wspomnianego efektu propagandowego można zapomnieć i to mimo że przecież Rafał Trzaskowski tak bardzo się starał i dopisywał do projektu uchwały PE kolejne zdania pełne mądrości i troski o demokrację. Wprawdzie gdzieś tam zamiast „shall” napisał „will”, ale uczynni asystenci z Parlamentu Europejskiego natychmiast tego byka poprawi. Tyle wysiłku i wszystko na nic, z jednej strony wskutek sprytu prezesa PiS, ale z drugiej wskutek nieudolności opozycji.

Oto bowiem opozycyjni geniusze (w tym Kukiz’15) umyślili sobie, że pozostając na sali plenarnej wyjmą karty z czytników, wskutek czego nie będzie quorum, potrzebnego do ważności sejmowych głosowań (Sejm podejmuje uchwały przy obecności co najmniej 230 posłów). Cóż, pomysł, jak pomysł, ale jak ktoś się bierze za takie intrygi, to dobrze byłoby przynajmniej pamiętać o spiżowej maksymie „prezydenta Europy”, który w nocy o północy zalecał: „Panowie, policzmy głosy”. Tymczasem panowie z opozycji, widocznie głosów nie policzyli, bo w przeciwnym razie wiedzieliby, że siedmiu, lub ośmiu posłów od Kukiza może się wyłamać z tego dilu, co też nastąpiło i w efekcie „sprawa się rypła”. Żeby jeszcze dodać całej historii groteskowości, po tym jak na tablicy ukazały się wyniki głosowania, z ław opozycji wyrwał się ryk triumfu, posłowie wstali, gratulowali sobie, nowoczesny Rysiek wymienił uścisk dłoni z Pawłem Kukizem, coś tam zaczęli skandować. I to wszystko, mimo, iż na tablicy stało jak wół, że głosowało 233 posłów, czyli quorum jest. Po chwili wybuchła kolejna awantura, tym razem dlatego, iż okazało się, że posłanka Zwiercan od Kukiza oddała głos za nieobecnego na sali (źle się poczuł i na chwilę wyszedł) Kornela Morawickiego. Takie sztuki oczywiście nie powinny mieć miejsca, ale „głosowanie na dwie ręce” pozostawało bez wpływu na ważność wyniku głosowania, przyczyniło się natomiast do ogólnego zamieszania (jakiś poseł PO mało co nie zabarykadował się na mównicy), które sprawiło, że w umysłach wyborców jakaś tam rezolucja PE jest już tylko historią i to zamierzchłą.

Na koniec trzeba napisać o jeszcze jednym, w sumie dość smutnym, elemencie całej tej sytuacji, a mianowicie o kompromitacji Pawła Kukiza. Nie ukrywam, że od początku byłem sceptyczny zarówno wobec samego muzyka, jak i jego postulatów programowych. I kiedy akurat zacząłem mieć nadzieję, że może jednak się pomyliłem i z tej mąki jednak będzie chleb, Kukiz upiekł taki zakalec, jak szemrany dil z nowoczesnym Ryśkiem i totalnym Grzegorzem, uwieszonymi u brukselskiej klamki i lobbującymi za wymierzoną w Polskę uchwałą Parlamentu Europejskiego. Nie mam zielonego pojęcia, co Kukiz chciał w ten sposób osiągnąć, ale sprzymierzając się z ludźmi, którzy swą głupotą i zatwardziałością najzwyczajniej w świecie szkodzą Polsce na pewno osiągnął to, że wielu ludzi pozbyło się szkodliwych złudzeń, jakie mieli w stosunku do niego. I to chyba nawet dobrze.

payssauvage
O mnie payssauvage

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (52)

Inne tematy w dziale Polityka