Byli prezydenci Polski, byli ministrowie i byli działacze antykomunistyczni podpisali list otwarty w obronie „demokracji i praworządności”. Wśród sygnatariuszy znalazł się m. in. pan prof. Ryszard Bugaj, czym chyba wystawił sobie najlepsze świadectwo, skoro zapragnął afiszować się w towarzystwie takich ludzi jak Wałęsa, Kwaśniewski, Komorowski, Cimoszewicz, Olechowski, czy Sikorski.
Sam list to zresztą dokument dość ciekawy, bo możemy w nim przeczytać m. in.: „Prawo i Sprawiedliwość nie zamierza zejść z drogi niszczenia porządku konstytucyjnego, paraliżowania pracy Trybunału Konstytucyjnego i całej władzy sądowniczej. Parlament pracuje pod dyktando niewielkiej większości, lekceważąc argumenty i interesy mniejszości. Pojawiają się projekty drakońskich ustaw, takich jak bezwzględny zakaz przerywania ciąży. Władza eskaluje konflikty i podziały w społeczeństwie.” Co zdanie, to bzdura, ale już prawdziwym gwałtem na logice i polszczyźnie jest sformułowanie „niewielka większość” (to chyba coś takiego, jak "niewysoki dryblas"). Rozumiem, że chodziło o „większość sejmową, mającą niewielką przewagę głosów nad opozycją” (nawiasem mówiąc, mniej więcej taką samą, jaką miał rząd PO-PSL). Dlatego zwracam się do autorów tej pożałowania godnej epistoły: jeżeli nie potraficie składnie wyrażać się po polsku, to po prostu się nie odzywajcie, albo poproście o pomoc kogoś, dla kogo polszczyzna nie jest czarną magią.
Zastanawiałem się, jak dochodzi do powstawania tak żenujących (i ośmieszających ich autorów) tekstów. Puściłem wodze fantazji i wyobraziłem sobie, że gdzieś (nie ważne gdzie, może być i „U Sowy”) spotykają się trzy filary postpeerelu, reprezentujące Rozum, Uczciwość i Kulturę Osobistą. Ich przepojone troską o demokrację rozhowory mogłyby wyglądać np. tak:
- Olek, ty zakwasie, polewajże w końcu bo procenty stygną!
- Czekaj, czekaj, Bronek. Mieliśmy… (hep!), mieliśmy przecież… Ten, no… List pisać.
- Ho, ho, tak, tak... No to dawaj kartkę i długopis, ale najpierw polewaj.
- Nie no, ludże! Przecie Kwachu jest już natrzaskany jak meserszmit, a my z Bronkiem jeszcze tu siedzimy o suchym pysku! Nie o takie Polskie walczyłem.
- O... (hep!) odwal się Bolek, ja chorobę filipińską posiadam! Leki biorę i to jest defekt widoczny... (hep!) Efekt uboczny, znaczy.
- Ja ci dam Bolka, frędzlu jeden! Ja komunem obalyłem z żonom i z dziećmi, bo nie miałem ludzi. A ty co obaliłeś? Chyba pół litra! Najwyżej zero siedem…
- Dobra, wafle, nie kłóćcie się. Olek, dałbyś lepiej jakie pomarańcze, czy cuś, to bym narobił soku. Patrzcie jaką mam fajną sokowirówkę!
- A g**** kogo obchodzi twoja sokowirówka! Piszmy w końcu szybciej ten list, bo mi tu Michnik wydzwania i d*** zawraca.
- Dobra, dobra cwaniaku, ty lepiej powiedz gdzie jest wódka! We trzech my się złożyli na wódkie! Trzy półlitrówki miały być, a ja tu tylko widzę trzy puste butle pod stołem. Sam wszystko wydoiłeś, krowi cycku!
- Bolek, daj spokój… (hep!) Tu za chwilę podjedzie Władek Frasyniuk dostawczakiem, no i dobra jest! Procentów nie zabraknie.
- Już ci mówiłem ochlapusie, że nie jestem żaden Bolek. Niczego nie podpisałem, a to, co podpisałem, to po to, żeby walczyć z komuną, bo mnie jeden taki kapitan SB bardzo prosił, bo się bał, że go wyleją z roboty. No to podpisałem, ale lewą ręką przez prawe ramię, żeby sfałszować swój podpis.
- Ty, Olek, a co to w ogóle ma być za list?
- Czekaj, Bronciu, zaraz ci powiem, mordo ty moja niemyta. Mam tu na kartce zapisane. O, jest. Chodzi o to, żeby bronić… (hep!) żeby bronić… (hep!) żeby bronić demokracji!
- Że, kurna, jak!?
- O, matko, Bronek! Ależ tobie trzeba wszystko tłumaczyć, normalnie jak dziecku! No przecież to jest proste, jak włos Mongoła. Chodzi o to, żeby było tak, jak było: żeby nas do telewizji zapraszali, żeby nam płacili kupę kasy za wykłady, żeby nas do rad nadzorczych brali, albo inne fuchy dawali i w ogóle, żeby było za co wypić i zakąsić.
- No, za takie demokracje to ja musowo muszem wypić, musowo!
- Bolek, jak Breżniewa kocham! Ty nie masz za to pić, tylko o tym w liście napisać.
- A co to jedno drugiemu szkodzi?
- Chłopaki, słuchajcie, to ja mam pomysł. To jeszcze dopiszmy, żeby prezydentów nie ciągali po sądach za obrazy.
- No dobra, Bronek, to jest myśl. Ale konkretnie masz na myśli obrazę innych polityków, czy obrazę moralności?
- Co? Nie, no Olek! Chodzi mi o obrazy… Wiesz, takie malunki na płótnie, farbami.
- No… Ja wiem? Dobra, można napisać, w sumie czemu nie? Czekajcie, bo mi tu telefon pika... (rozmawia przez telefon) Halo? No cześć Adaś, co tam? Że co? A…No, tak, tak... Już z chłopakami kończymy ten list, jasna sprawa… Co? Aha. No, dobra, jak chcesz. Trzym się! (odkłada telefon) Chłopaki, dzwonił Adam i powiedział, że on sam już ten list napisał, a my mamy się tylko podpisać. Frasyniuk już tu jedzie z Czerskiej z gotowym listem i skrzynką procentów.
- A tuszonkie wieprzowe przywiezie?
- Bolek, ty jak coś powiesz… No, jak nie przywiezie, jak przywiezie! Co to za impreza bez tuszonki?!
- No takie demokracje, to ja rozumię.
- Ho, ho, tak, tak…
Inne tematy w dziale Polityka