Na tym świecie pełnym złości tak już niestety jest, że jak sam się nie pochwalisz, to nikt cię nie pochwali, dlatego też niniejszym będę się chwalił. Otóż mniej więcej rok temu, działając wspólnie i w porozumieniu z samym sobą, wyposażony w stary, wysłużony laptop produkcji japońskiej z dostępem do Internetu (zanikającym), przeprowadziłem intensywne śledztwo dziennikarskie pod przykryciem (siedziałem nakryty kocem) i wykryłem straszliwą „aferę krabową”, która wstrząsnęła podstawami naszego demokratycznego państwa prawnego urzeczywistniającego zasady sprawiedliwości społecznej, rządzonego podówczas przez oświeconą elitę spod znaku PO-PSL. Przypominam, że chodziło o to, iż Andrzej Duda – wtedy jeszcze prezydent elekt – pojechał na wakacje z rodziną za własne pieniądze i na tych wakacjach przyniósł żonie zabawkę plażową w postaci kraba nadmuchiwanego, sztuk: jeden. No i co, myślicie, że ktoś mi podziękował – że Ewa Kopacz przyjechała do mnie w Pendolino i przywiozła mi własnoręcznie usmażonego kotleta; że Bronisław Komorowski przysłał mi odręczny list: „Dzienkuję za pańskie zasłógi w walce z pisowskim rerzimem. Bronek”, że Radek Sikorski napisał o mnie na Twitterze? Gdzie tam! Zostałem zapomniany i porzucony, niczym podręcznik do nauki historii należący do Ryszarda Petru, albo „Mały Słownik Terminów Literackich”, który pani poseł Kamila Inwokacja Gasiuk-Pihowicz dostała na 10-te urodziny.
Przypominam o tym, ponieważ ta cała żałosna „afera” z wyjazdem Andrzeja Dudy, która została nakręcona przez wychodzącą po polsku niemiecką gazetę z angielskim tytułem, może być uznana za symboliczny początek nagonki na obecnego prezydenta – nagonki, której ofiarą padła ostatnia Pierwsza Dama. Otóż portal gazety czerskiej napisał, jak to Kancelaria Prezydenta „retuszuje” zdjęcia Agaty Dudy, na dowód czego pokazał zdjęcie, które wygląda tak, jakby pani Agata miała trzy dłonie, co, wedle dziennikarzy, mogło świadczyć o tym, ta trzecia dłoń należy do kogoś, kogo komputerowo wymazano z fotografii. Luminarze „dobrego dziennikarstwa” (tak się czerscy reklamują: „Cenisz dobre dziennikarstwo, wykup prenumeratę”, co oczywiście wywołuje niezamierzony efekt komiczny), zamiast sprawdzić w czym rzecz, opublikowali swój bzdurny artykuł, który dał asumpt do fali hejtu, jaka przetoczyła się przez Internet, a której ofiarą padła pani prezydentowa. Tymczasem rzecz jest prosta do wyjaśnienia, a widać ją na sekwencji zdjęć, które ujawniła Kancelaria głowy państwa. Chodzi o to, że w pewnym momencie postać Agaty Dudy przysłoniła idącą obok niej funkcjonariuszkę BOR-u, tak że tej ostatniej widać było tylko rękę. Inteligenci czerscy musieli więc przeprosić i odszczekać, że żadnego „retuszu” nie było.
A skoro mowa o rzeczach, których nie ma, to chciałbym napisać parę słów o zdrowym rozsądku Wojciecha Maziarskiego, który stwierdził na łamach gazeta.pl, że Prawo i Sprawiedliwość „przekroczyło Rubikon”, bo – uwaga, uwaga! – „użyło wojska przeciw społeczeństwu”. Od razu wyjaśniam, że nie chodzi o to, iż Jarosław Kaczyński, niczym ongiś Jaruzelski, wyprowadził czołgi na ulice, bo to, jak wiadomo, nie tylko nie jest nic nagannego, ale przeciwnie – postępek ten z jego autora czyni „człowieka honoru”. Maziarskiemu zaś chodzi o to, że żołnierze przetransportowali do Poznania figurę Chrystusa, co dla wyrobnika Michnika nie tylko jawi się jako czyn niemal na miarę wprowadzenia stanu wojennego, ale dodatkowo jest dowodem na to, że „rządzący są gotowi użyć wojska jako narzędzia do rozstrzygania sporów politycznych w kraju”, a przetransportowanie figury przez żołnierzy miało „pokazać, że katoliccy talibowie mają wsparcie sil zbrojnych”. W związku z tym, Maziarski domaga się przyspieszonych wyborów, tak samo zresztą jak Ryszard Petru, który podobno też ma dość analogiczne przywidzenia, co Maziarski i oczyma wyobraźni widzi czołgi na ulicach.
Oczywiście można tłumaczyć, że figura Chrystusa została przed II wojną światową ustawiona przez mieszkańców Poznania w dowód wdzięczności za powrót Wielkopolski do macierzy i Akademicki Klub Obywatelski chce obecnie przywrócić miastu to wotum. Można, tylko po co? Co z tego dotrze do funkcjonariusza gazety, która publikuje list za listem w obronie pomników armii czerwonej? W jednym z tych listów jakiś abderyta z tytułem profesora coś plecie o „wyzwoleniu” i ostrzega, że „projekt usunięcia pomników już wzbudza zrozumiałe zgorszenie, a na świecie zostanie to odczytane jako jeszcze jedno świadectwo polskiego nacjonalizmu i rusofobii”, usunięcie pomników sowieckich okupantów odczytując, jako wyraz "pogardy jakiej wkrótce przyjdzie się Panu (szefowi IPN, który jest adresatem tego listu otwartego) wstydzić. I nam razem z Panem." Najśmieszniejsze, że te głupoty publikuje gazetka, która przy każdej możliwej okazji wyzywa swoich przeciwników od agentów Putina. No i sami powiedzcie – czyż będąc pracownikiem takiej gazety można nie zwariować?
Inne tematy w dziale Polityka