W pewnych kręgach wypada dziś kpić z obiecywanej przez PiS "rewolucji moralnej" (że niby nic z niej nie wyszło), a przecież "rewolucja moralna" to akurat jedna z tych rzeczy, która się PiS-owi wcale nieźle udała. Zgoda – PiS nie jest doskonały, ale ostatecznie miarą sukcesu kaznodziei jest nie tyle to, jak on sam się prowadzi, ale raczej wpływ jaki wywiera na swoje owieczki. Powiedzmy, że kaznodzieja, który sam jest skończonym alkoholikiem wygłasza tak sugestywne kazania antyalkoholowe, że nawraca na abstynencję cała parafię. Sukces? Bez wątpienia - sukces! (choć sprzedawcy alkoholu widzieliby to pewnie inaczej). Otóż PiS-owi właśnie udała się podobna sztuka. Sam nie będąc świętym wprawił w stan moralistycznej gorączki i media i opozycję. I jedni i drudzy wznoszą się dziś na szczyty moralnego rygoryzmu i wytykają wszystko to, na co w 3rp nie zwróciliby najmniejszej uwagi. Skutkiem tego, rzeczy, które jeszcze kilka lat temu przeszłyby niezauważone wywołują dziś coś na kształt ataków histerii na tle urażonych uczuć moralnych. Wystarczy tylko wyobrazić sobie, co by się stało, gdyby prezydent Kaczyński doznał ataku bólu golenia w czasie wizyty zagranicznej. Albo coś takiego: w 2002 roku pan Stypułkowski, prezes PZU, w taki sposób prowadził samochód, że wyprawił na tamten świat trzy osoby. Jakby tego było mało wokół owego przykrego incydentu zaroiło się od tajemniczych wydarzeń i osób: zniknął komputer pokładowy samochodu pana prezesa, powypadkowa ekspertyza techniczna wozu była - ponoć - nieco dziwna, a niejaki pan Tadeusz Czerwiński prowadził - jak wieść niesie - intensywne rozmowy z policjantami, którzy zajmowali się wypadkiem (kim jest Tadeusz Czerwiński? To jedna z tych figur, której kariera - jakimś trafem - nie przyciągnęła uwagi dziennikarzy w czasach III RP, Czerwiński zaczynał karierę w zajmującym się duchowieństwem IV departamencie PRL-owskiego MSW, później - jako urodzony fachowiec od wszystkiego - został dyrektorem administracyjnym Banku Handlowego, wreszcie trafił do PZPN). Wszystko to umknęło uwadze mediów - jeśli pominąć "Gazetę Polską" z której dociekliwości korzystam. Co stałoby się dziś, gdyby pan Netzel - następca Stypukowskiego na stolcu szefa PZU - "skasował" trzy osoby i gdyby wokół tej sprawy miało miejsce coś, co robi wrażenie mataczenia? Otóż - nastąpiłby medialny Armageddon. Podobne przykłady można oczywiście mnożyć. Ci, którzy nie dostrzegali ex esbeków na kluczowych stanowiskach w policji nie mogą dziś przeoczyć clowna jako doradcy Leppera (a przecież - bądźmy szczerzy - kto niby ma być doradcą Leppera?), ci, których uwadze umknęło, że w MSZ znajdują sobie przytulisko krewni i znajomi różnych znanych figur – na przykład szwagier Tadeusza Mazowieckiego, z zawodu krytyk filmowy (1) – grzmią z oburzenia, gdy pojawia się pogłoska, że Gosiewski, chce dać jakąś posadę żonie kolegi, itd., itd... Słowem – rewolucja moralna trwa w najlepsze. Co prawda uderza dość wybiórczo, ale – nie wymagajmy za wiele. Początki zawsze są trudne...
1. Informację tę podaję za Jerzym Robertem Nowakiem, w którego dziełku „Czerwone dynastie” znaleźć można przykłady wielu innych, podobnych karier
Inne tematy w dziale Polityka