Pharsu Pharsu
121
BLOG

Przeciw siejącym niepokój

Pharsu Pharsu Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Św. Paweł
List do Tytusa
Przeciw siejącym niepokój
13 Świadectwo to jest zgodne z prawdą. Dlatego też karć ich surowo, aby wytrwali w zdrowej wierze,
14 nie zważając na żydowskie baśnie czy nakazy ludzi odwracających się od prawdy. 


*

„Trzy miliony wymordowanych polskich Żydów to przecież trzy miliony mieszkań, które w większości zajęli Polacy” (Jacek Kuroń, Wiara i wina. Do i od komunizmu, Londyn 1989, cyt. za: Witold Kula, Uparta sprawa. Żydowska? Polska? Ludzka?, Kraków 2004, s.249). Wynikałoby z   tego, że przed wojną na jednego polskiego Żyda przypadało jedno mieszkanie! Skądinąd wiemy, że sytuacja mieszkaniowa społeczności   żydowskiej nie była najlepsza. Szyja Bronsztejn w książce Ludność żydowska w Polsce w okresie międzywojennym (Wrocław 1963) podaje   np., że tylko 5% spośród młodocianych robotników żydowskich, zajmowało pojedyncze pokoje, blisko połowa mieszkała wraz z kilkoma   współlokatorami, około 5% spało po dwóch lub więcej w jednym łóżku (s.79). Wielce charakterystyczna, widoczna na pierwszy rzut oka,   różnica pomiędzy Kuroniem a Bronsztejnem polega na tym, że ten pierwszy dla retorycznego efektu („rymuje” mu się 3 miliony Żydów z   trzema milionami mieszkań) zapomina o logice i zdrowym rozsądku, zaś tego drugiego interesuje rzeczywistość historyczna w jej społeczno-  ekonomicznym aspekcie. 

*

W literaturze dotyczącej sytuacji materialnej ludności żydowskiej w międzywojniu co i rusz można napotkać opinie, że stanowiła ona „uboższą grupę warstwy średniej i proletariat, z liczebnie małą, ale o dużym znaczeniu bogatą burżuazją oraz inteligencją” (Ryszard Rauba).   Gdzie indziej czytamy: „W rzeczywistości ci drobni handlarze i rzemieślnicy żydowscy, domokrążcy, pośrednicy, chałupnicy itp. w ogromnej   większości przynależeli do biedoty, często skrajnej biedoty”. Inny autor pisze: „w społeczności żydowskiej szczególnie duży odsetek   stanowiło drobnomieszczaństwo, przeważnie zresztą żyjące na skraju ubóstwa”. 

*

Według Czesława Miłosza, „wspólnota żydowska w Polsce była niesłychanie zróżnicowana, zarówno ekonomicznie, jak i kulturalnie. Obok bardzo bogatej plutokracji istniały masy biedoty, utrzymującej się z chałupnictwa i drobnego handlu” (Miłosz, Wyprawa w Dwudziestolecie,   s.268). O dzielnicy żydowskiej w Warszawie czytamy tamże: „znajdowało się tam dużo bogatych sklepów, ale w większości tamtejsza   ludność, żyjąca z drobnego handlu, była tak uboga, że dzielnica żydowska stanowiła wyspę niemal azjatyckiej nędzy” (Wyprawa…str.319). I   dalej: „Nędza mas żydowskich w Polsce, utrzymujących się z drobnego handlu, gorsza jeszcze niż nędza najbiedniejszych nie-Żydów”   (Wyprawa…, str.330). Cytowany przez Miłosza (i Ledera) Ksawery Pruszyński w reportażu „Przytyk i stragan” ( 90 proc. ludności tego   mazowieckiego wiosko-miasteczka stanowili Żydzi) pisał : „jest to chyba jedno z najnędzniejszych miasteczek, jaki po długich wędrówkach   po nędzarskich kresach udało mi się widzieć”. 

Jeden z autorów piszący o Dębicy, gdzie w 1938 roku na 13 500 mieszkańców miasta przypadało 3 375 Żydów, stwierdza: „Większość   żydowskich mieszkańców miasta stanowiła biedota, trudniąca się drobnym handlem, prowadząca małe, ciasne sklepiki z rodzaju «1001   drobiazgów» często także zasilająca szeregi bezdomnych”. I dalej: „Nasze miasto (…) było małą mieściną zamieszkałą w większości przez   biedotę żydowską, utrzymującą się z drobnego handlu, żyjącą niemal w skrajnej nędzy (…). Oczywiście, że wśród tego morza nędzy było   kilka zamożnych rodzin, jak Wurclów, Kernerów, Hakerów, Brossów” 

*

Od Jerzego Tomaszewskiego (Rzeczpospolita wielu narodów, Warszawa 1985, rozdział: „Żydzi – naród miejski”) dowiadujemy się m.in.: „Gałęzie, w których zatrudniano największy odsetek Żydów należały do tych, w których płacono najgorzej”; „Pamiętam z dzieciństwa sklepiki   na niektórych ulicach warszawskich, mieszczące się niemal w piwnicach; kotara oddzielała lokal sklepowy znajdujący się u wejścia, od nory   mieszkalnej, gdzie żyła liczna często rodzina. To była bardzo duża część drobnomieszczaństwa żydowskiego”; „Rzemieślnicy i kupcy   walczyli o każdy grosz, gdyż od tego zależał byt całej rodziny. Obniżali swój zarobek do granic możliwości, poszukiwali najtańszych źródeł   zakupu, choćby dostarczały tandetnych towarów, gdyż wówczas klient — równie ubogi — trafiał do nich, a nie do konkurencji. Był to handel   nędzarski, oferował towar dla ludzi ubogich”; „Drobnomieszczaństwo żydowskie dysponowało umiejętnością skrajnego ograniczania swych   potrzeb, do poziomu wręcz głodowego”. 

*

U Andrzeja Żbikowskiego możemy przeczytać: „Wielki kryzys gospodarczy z lat 1929-1935 dotknął Żydów szczególnie mocno. Zubożała straszliwie polska prowincja, zwłaszcza wieś, główny rynek zbytu dla niewielkich żydowskich przedsiębiorstw rodzinnych, sklepików i   warsztatów rzemieślniczych. Mało kto kupował tam artykuły codziennego użytku, toteż – jak szacowały polskie władze w 1936 r. – całkowita   ruina groziła ponad milionowi polskich Żydów. Nie wystarczała pomoc zagraniczna, m.in. Jointu (American-Jewish Joint Distribution   Committee), ani specjalne fundusze produktywizacyjne, np. Towarzystwa Cekabe. Tworzono coraz to nowe małe przedsiębiorstwa, które   jedynie zwiększały rywalizację. Wprowadzona w 1934 r. nowa ustawa przemysłowa, przewidująca m.in. przymus przynależności do cechu,   dodatkowo ugodziła w żydowskie rzemiosło, podobnie jak zaostrzone przepisy higieniczne oraz nakaz standardyzacji niektórych produktów   spożywczych. W niektórych regionach kupców żydowskich zaczęły wypierać z rynku polskie lub ukraińskie spółdzielnie rolnicze, te pierwsze   zasilane z państwowej kasy. Bez pomocy państwa żydowskie organizacje kupieckie i rzemieślnicze były całkowicie bezsilne” (Andrzej   Żbikowski, Żydzi, Wrocław 1997, s.212) 

*

Wspomniany wyżej Szyja Bronsztejn w książce Ludność żydowska w Polsce… pisze: „Należy jednakże stwierdzić, że zmiany, które nastąpiły, były zbyt małe, by wydatnie przyczynić się do poprawy ciężkiej sytuacji materialnej ludności żydowskiej. Ocena jej, niezależnie od poglądów   politycznych autorów, była jednomyślna”. I przytacza te oceny: „Według szacunku J. Leszczyńskiego 20—25% tej ludności było pozbawione   realnych podstaw egzystencji, J. Ziemiński liczbę tę podnosi do 30%. Jak przyznawała „Gazeta Polska”, w 1936 r. 80% ludności żydowskiej w   Polsce wegetowało”; „Masy milionowej i małomiasteczkowej biedoty żydowskiej — czytamy w rezolucji KC KPP z 1931 r. — rugowane przez   kapitalizm, pozbawione warsztatów pracy, pauperyzują się coraz szybciej w warunkach zaostrzonego kryzysu gospodarczego. Szczególnie   silnie kładzie się na barki biedoty żydowskiej kryzys finansowy, wzmożenie ucisku podatkowego, co przyśpiesza ruinę tej biedoty”; „Nawet   daleki od filosemityzmu R. Dmowski przyznawał: «Małomiasteczkowy Żyd w Polsce popada w coraz większą nędzę. Na to biadanie nie   zwracano u nas uwagi. Mało kto prasę żydowską czyta, a jeżeli dochodziło ono czasami do mas polskich, nie robiono sobie z tego wiele. Tym   razem jednak skargi te mają aż nadto poważną podstawę. Szybkie zubożenie zawsze zresztą ubogiego małomiasteczkowego Żyda w Polsce   jest niezbitym faktem. […] Mały wszakże Żyd, biedny, staje się coraz biedniejszym, popada w coraz straszniejszą nędzę»”. 

*

Oprócz pauperyzacji ludności żydowskiej od początku lat 30., w wyniku której żydowscy rzemieślnicy degradowani byli do roli chałupników, występowały inne niekorzystne zjawiska, na które zwracał uwagę Bronsztejn: duży udział wśród Żydów osób zawodowo biernych oraz fakt,   że ludność żydowska skupiała się w najbardziej zacofanych działach pracy, natomiast minimalny udział miała w działach nowoczesnych   (s.239). 

*

Eva Hoffman tak opisuje jeden z żydowskich sztetli:

„Możemy się przekonać, jak wyglądał ówczesny Brańsk w oczach nieprzyzwyczajonego do polskich warunków gościa, czytając czarujące wspomnienia Grace Goldman, Amerykanki, wywodzącej się z rodziny brańskich Żydów. Latem 1932 roku odwiedziła ona swych   mieszkających w Brańsku krewnych. Choć opisała tę wizytę znacznie później, pamiętała dokładnie wszystkie szczegóły. Podczas krótkiego   pobytu w Warszawie była zachwycona wesołym nastrojem i elegancją miasta oraz barwnością żydowskiego życia. Kiedy jednak dotarła do   «tonącej w błocie wioski» – jak nazwała Brańsk – znalazła tam niekończące się pola ziemniaków, «niewyobrażalnie złe» drogi i biedę.   

Rodzina jej wuja mieszkała «w nieopisanie prymitywnych warunkach». Dom, który był «po prostu dwupokojową szopą», nie posiadał kanalizacji ani nawet skromnej sławojki. Nie było w nim krzeseł, tylko drewniane ławy do spania, na których siedziało się w ciągu dnia. Z tą   ponurą biedą kontrastowały modne stroje mieszkańców. Były to wybrakowane części garderoby, przysłane im przez amerykańskich   krewnych. Tego lata zabłocone ulice miasteczka lśniły od ozdobionych paciorkami sukien!” (Eva Hoffman, Sztetl. Świat Żydów polskich,   Warszawa 2001, przeł. Michał Ronikier, str.170).  


*

W cyklu „Z opowieści polskich Żydów” czytamy: „Sztetle mazowieckie, tylko ciut bogatsze od sztetli galicyjskich, pachniały podobnie: biedą małego handlu, ciasnych warsztatów i ulicznych straganów. Ich mieszkańcy życie wiedli w bocznych uliczkach niedaleko rynku, w   drewnianych, ciemnych i wilgotnych chałupach, często pochylonych czasem i nędzą”.  

http://www.dwutygodnik.com/artykul/1395-z-opowiesci-polskich-zydow-4.html


*

Ksawery Pruszyński pisał, że żydowscy mieszkańcy Przytyka żyli w „wykrzywionych lepiankach”.

*

Piotr Eberhardt zauważa: „Ludność żydowska zamieszkiwała przede wszystkim w centralnej oraz wschodniej Polsce. Grupowała się w niewielkich osadach miejskich, które miały charakter czysto żydowski”. Jacek Wasilewski (zob. Jesteśmy potomkami chłopów, z prof. Jackiem   Wasilewskim rozmawia Marta Duch-Dyngosz, Znak 2012, nr 5 (http://www.miesiecznik.znak.com.pl/6842012z-prof-jackiem-wasilewskim-o-  genealogii-polskiego-spoleczenstwa-rozmawia-marta-duch-dyngoszjestesmy-potomkami-chlopow) podkreśla: „II Rzeczpospolita była   żywiołem wiejskim. Jedynie kilka miast miało wielkomiejski, w europejskim znaczeniu, charakter: Warszawa, Lwów, Kraków, Poznań. Duża   część ludności klasyfikowanej jako miejska mieszkała tak naprawdę w małych miasteczkach liczących około 5 tys. mieszkańców, które od wsi   specjalnie się nie różniły. Patrząc na stare fotografie takich miast, dostrzeżemy, że wybrukowane były jedynie główne ulice, ale już te od nich   odchodzące – nie. Brakowało w nich infrastruktury miejskiej”. Zatem zamieszkanie w takich „miastach” było jedynie pozorną zmianą statusu   społecznego, ich zasiedlenie ich przez Polaków ze wsi nie oznaczało rzeczywistego „umiastowienia” i odejścia od mentalności   „zdeterminowanej przez miasto i miejski sposób życia”. 

*

Weźmy pierwszy z brzegu przykład: Działoszyce (pow. pińczowski) , liczące w 1939 r. 5 900 mieszkańców, z których 89-90% było Żydami. Obecnie Działoszyce mają 991 mieszkańców. Wydaje się więc, że żadna klasa średnia w Działoszycach się nie rozwinęła, mimo iż zapewne   przejęto tam przed wieloma laty domy czy inne mienie „po Żydach” i wypełniono, pozostawioną przez nich, społeczno-gospodarczą lukę.   

Chodzi o to, czy da się prześledzić, jaki był realny, empirycznie sprawdzalny, a nie tylko wypływający z abstrakcyjnej „logiki historycznej”, udział mieszkańców „pożydowskich” miast i miasteczek w procesie narodzin polskiej klasy średniej? Jaki był rzeczywisty udział „bezrolnych   chłopów” i ich potomków w powstaniu klasy średniej oprócz tego, że zamieszkali w domach i mieszkaniach „po Żydach” lub zawłaszczyli   żydowskie poduszki, pierzyny, zastawy stołowe, buty czy stare palta – „Jak po wojnie ktoś do kościoła wszedł w pelisie, wiadomo było, że   pożydowska” (Gross, Złote żniwa, s.184). Czy właścicielka „pożydowskiej” pelisy to protoplastka członka współczesnej polskiej klasy średniej? 


Pharsu
O mnie Pharsu

Zwierzątko samiczka

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości