Piechuła Piechuła
374
BLOG

Komorowski nie wygrał wyborów prezydenckich

Piechuła Piechuła Polityka Obserwuj notkę 15

 

Marszałek Sejmu wypełniający obowiązki głowy państwa otrzymał 4 lipca 2010 roku poparcie w postaci 8 933 887 głosów. Dzięki przewadze wynoszącej ponad milion głosów względem swojego konkurenta wygrał wyścig do prezydenckiego fotela. Jednak czy aby na pewno Polacy głosowali na Komorowskiego?

Wielu zwolenników Jarosława Kaczyńskiego stara się umniejszać sukces przedstawiciela PO. Przewaga była mała, kampania marna, Komorowski nijaki – twierdzą oponenci prezydenta-elekta. Nie jest moim celem przyłączanie się do tego swoistego chóru śpiewającego żałobno – pocieszycielskie nuty. Bronisławowi Komorowskiemu gratuluję – wyborcy zdecydowali, że to właśnie on zostanie następcą Lecha Kaczyńskiego i nowym lokatorem pałacu na Krakowskim Przedmieściu.

Trapi mnie jednak inna kwestia. Mianowicie – nie udało mi się spotkać nikogo, kto faktycznie głosowałby na Bronisława Komorowskiego, na jego kandydaturę. Osoba dotychczasowego Marszałka Sejmu okazuje się bardzo tajemnicza nawet dla zwolenników partii rządzącej. Praktycznie nikt z moich rozmówców nie wiedział o jego domniemanym szlacheckim rodowodzie czy o głosowaniu ws. rozwiązania WSI. Ba, większość nie wiedziała nawet od kiedy Komorowski jest aktywnym politykiem w parlamencie, nikt nie był w stanie powiedzieć, co tzw. Bronek robił przed objęciem funkcji Marszałka Sejmu.

Myślałem, że jego wyborcy – skoro nie wiedzą KIM ich kandydat jest – zgadzają się z jego poglądami, programem wyborczym. Tutaj spotkało mnie kolejne rozczarowanie – okazuje się, że zwolennicy Komorowskiego potrafią powiedzieć o nim tylko tyle, że „jest liberałem”, że „zapewni dobrą pracę rządu” i sprawi, że „wreszcie będzie spokój”. Ku mojemu zatrwożeniu, wszyscy jednym tchem przyznawali rację reprezentantowi Platformy Obywatelskiej, w jego słynnym już zdaniu, w którym stwierdził , że „nikt nie czytał programów wyborczych i z tego względu są one zbędne”.

Starsza kobieta słuchająca Radia Maryja zagłosowała na Komorowskiego, bo „jest lepszy we wszystkim”. Niestety, nie potrafiła sprecyzować w czym konkretnie. „We wszystkim!” powtarzała z zawzięciem. Inna kobieta, reprezentantka średnio-starszego pokolenia polski grillowanej wyśmiewała Kaczyńskiego za nieumiejętność wypowiedzenia nazwy zespołu U2. Na argument, że to tylko językowy lapsus, reagowała nerwowym śmiechem, zaś po usłyszeniu, że „Komorowski nie zna konstytucji” odpowiedziała, że „to wcale nie jest przecież ważne! Ja też nie znam!”. 21-letni chłopak zagłosował na Komorowskiego, bo „przecież nie będzie głosował na kaczora!”.

Takie przykłady można mnożyć – nie są to bowiem skrajne wyjątki, a bardziej obraz typowego wyborcy ugrupowania Donalda Tuska. Za wyjątek należałoby uznać raczej kogoś, kto rzeczywiście zagłosował na Komorowskiego. Nie na Platformę Obywatelską, nie na Donalda Tuska, nie na bezproblemową pracę obecnego rządu. Ludzie głosowali „nie na kaczora”, przeciw Prawu i Sprawiedliwości, przeciw IV RP. I po prostu by „nie zrobić sobie obciachu”.

Z tego punktu widzenia płyną dwa wnioski – po pierwsze: wybory prezydenckie wygrała Platforma Obywatelska, niechęć do Kaczyńskiego i PiS-u, a także popularność Donalda Tuska. Zasługa Bronisława Komorowskiego w tym praktycznie żadna, gdyż Marszałek konsekwentnie utrudniał sobie wygraną.

Druga lekcja, jaką można wyciągnąć z 4 lipca zwraca uwagę na poważny, społeczny problem. Mianowicie – Polacy nie wiedzą, czym są wybory prezydenckie. Nie wiedzą, co głowa państwa może dla nich zrobić, wierzą w czcze i wyświechtane już obietnice typu 1000 km nowych autostrad czy zniżki dla studentów. Obywatele zdają się nie wiedzieć, że nie głosują na partię polityczną, a na konkretnego człowieka, który może być całkowicie odmienny od typowych przedstawicieli ugrupowania. Wyborcy zdają się nie rozumieć, że w ciągu 5-letniej kadencji Bronisława Komorowskiego rząd może się zmienić, a wtedy wetowanie ustaw stanie się głównym zadaniem partyjnego prezydenta.

Na tym polu potrzebna jest szeroko zakrojona edukacja, tłumacząca podstawowe zasady funkcjonowania państwa, takie jak chociażby dualizm egzekutywy. Jeśli trzymać się modnego, medialnego języka, niezbędny proces politycznego uświadamiania, przygotowywania do podejmowania racjonalnych decyzji przy urnie wyborczej, można określić mianem edukacji obywatelskiej. Niestety, wydaje się, że na tym polu dominuje swoisty regres.

Pomimo tych wszystkich czynników, wygrana Bronisława Komorowskiego jest jak najbardziej demokratyczna. Lud zadecydował. Obywatele dokonali wyboru. Gratuluję więc Prezydentowi Rzeczypospolitej Bronisławowi Komorowskiemu – udowodnił, że można zostać głową państwa nie znając konstytucji, nie mając programu wyborczego i prowadząc nieudolną kampanię wyborczą. To ogromne osiągnięcie, które trzeba docenić i z którego należy wyciągnąć wnioski na przyszłość.

Piechuła
O mnie Piechuła

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka