Było wiele obaw i wątpliwości dotyczących wyborczych obietnic Bronisława Komorowskiego. Słynne już 1000 km nowych autostrad, 50% zniżka na przejazdy dla studentów, wycofanie wojsk z Afganistanu, czy refundacja poczęcia metodą in vitro zeszły jednak na drugi plan. Platforma Obywatelska w pierwszej kolejności zajęła się urzeczywistnianiem wyborczego hasła Komorowskiego, a konkretnie jego pierwszej części.
„Zgoda buduje” – głosiły plakaty wyborcze obecnego prezydenta-elekta. Wsłuchując się w wypowiedzi byłego Marszałka Sejmu można uznać, że hasło to miało się odnosić do nowego stylu uprawiania polityki. Wielu uznało to zdanie za zapowiedź konsolidacyjnego podejścia do oponentów, wyciągnięcia wniosków z traumy wywołanej przez katastrofę smoleńską, zwiastun nowej jakości w polskim sporze publicznym.
Okazuje się, że nic bardziej mylnego. Owa „zgoda” w mniemaniu polityków Platformy Obywatelskiej okazała się bowiem czymś znacznie bardziej przyziemnym. Zwykłym Public Relations. Co więcej – odnoszącym się wyłącznie do obozu władzy.
Stare elity, nowy język
Zamiast nowych zwyczajów, w parlamencie pojawił się nowy język. Stefek, teraz ty rządzisz!– powiedział Bronisław Komorowski po zrzeczeniu się mandatu poselskiego do Stefana Niesiołowskiego. Następnie prezydent-elekt udał się na spotkanie z Grzegorzem Schetyną i Bogdanem Borusewiczem. Panowie złapali się za ręce i uśmiechnęli się do fotografii, która obiegła wszystkie polskie media. Później, podczas debaty przed głosowaniem ws. powołania nowego Marszałka Sejmu, Donald Tusk w swoim wystąpieniu przypieczętował ten nowy język miłości: Nieprzypadkowo jego ulubione filmy to "Gladiator" i "Shrek" - ma najlepsze cechy tych bohaterów. A wady, które oni mają, również jemu się wybacza – mówił premier o Grzegorzu Schetynie.
Sam marszałek w swoim pierwszym wystąpieniu zapewnił, że „chce być marszałkiem całego Sejmu”, tak jak Bronisław Komorowski – wzorem Aleksandra Kwaśniewskiego - chce być prezydentem wszystkich Polaków.
Ta swoista nowomowa to bardzo dobry zabieg socjotechniczny. Widok najważniejszych osób w państwie mówiących do siebie publicznie per „Bronek”, „Donek”, „Stefek”, „Grzesiek” czy „Shrek” pozostawia po sobie wrażenie, że wreszcie jest lepiej. Wreszcie jest spokój. Uśmiechy, wspólne pozowanie do zdjęć i trzymanie się za ręce ma dać jasny sygnał opinii publicznej: zgoda już jest!
Zgoda czy nonszalancja i dworskość?
Niestety, to co niektórzy odbierać mogą jako przyjazną atmosferę, koleżeńskie relacje czy wręcz idealne stosunki pomiędzy najistotniejszymi ośrodkami władzy w kraju, jest jedynie złudną iluzją. Opozycja przed głosowaniem ws. wyboru nowego marszałka nie została praktycznie dopuszczona do głosu. Posłanka PiS-u mogła co prawda zadać pytanie, jednak jak poinformował ją prowadzący obrady Stefan Niesiołowski – „udzielenie odpowiedzi nie jest obowiązkowe”. Sejm przystąpił więc pospiesznie do głosowania, nie bacząc na protesty opozycji.
Platforma Obywatelska od zawsze była partią wykazującą się nastawieniem „my – krystalicznie dobrzy, oni – totalnie źli”. Gdy okazało się, że kandydat tej partii na najwyższy urząd w państwie nie jest wielką postacią, obdarzoną charyzmą, taką jaką dysponuje np. Donald Tusk, pospiesznie ogłoszono, że „charyzmę posiadają tylko psychopaci”. Gdy doszło do tragedii smoleńskiej, premier obwieścił, że z Rosjanami trzeba współpracować w ramach konwencji chicagowskiej, a wszystkich domagających się niezależnego polskiego śledztwa obwołano „wyznawcami teorii spiskowych”. Wreszcie, gdy okazało się, że we wschodniej części naszego kraju częściej od Komorowskiego wygrywał Kaczyński, część środowiska PO i GW zaczęła publicznie wygłaszać obawę przed wakacyjnym wyjazdem w te rejony.
Arogancja Platformy w obecnej sytuacji politycznej może się tylko pogłębić. Pierwszym przejawem takich tendencji jest dworskość, jaką zaprezentowali dziś najważniejsi politycy tego ugrupowania. Premier porównujący kandydata na drugi w kolejności, najwyższy urząd w państwie, do Shreka czy bohatera Gladiatora, jest najlepszym przykładem na niepoważne podejście do Polski. Abdykujący Marszałek Sejmu, przekazujący swój urząd w słowach Stefek, teraz ty rządzisz, jest manifestacją niepowagi wobec prestiżowego przecież stanowiska.
Nowy język miłości jest realizacją wyborczego hasła Komorowskiego. Niestety, „zgoda”, która miała budować, przyniosła nam na razie jedynie obniżenie standardów publicznej dysputy. Czy na stałe? Trudno dziś powiedzieć. Jako obywatel pragnąłbym jednak poważniejszego i bardziej profesjonalnego podejścia do państwa i jego instytucji. Bowiem zwłaszcza w sytuacji politycznej wszechwładzy jednej partii, zaprezentowana dziś dworskość i nonszalancja wygląda szczególnie niestosownie.
Inne tematy w dziale Polityka