Piechuła Piechuła
570
BLOG

Jak kształtuje się opinię publiczną - na przykładzie krzyża

Piechuła Piechuła Polityka Obserwuj notkę 2

W ostatnich tygodniach politycznym tematem numer jeden były oczywiście wybory prezydenckie. Każdy serwis informacyjny dostarczał nowych newsów związanych z pracą kandydatów i ich kampanią. Była to wyjątkowo korzystna sytuacja dla wszelkiej maści publicystów – by napisać coś interesującego wystarczyło zerknąć do kalendarza każdego z pretendentów do najwyższego urzędu w państwie. Parę minut lektury, zdjęcie z PAP-u i voila! Mamy artykuł prasowy. Gorący polityczny okres jednak się skończył, a wraz z nim polityczny dyskurs wrócił na znane wszystkim koleiny.

Okazało się bowiem, dość zaskakująco dla wyborców, że Polska jest krajem płynącym przysłowiowym miodem i mlekiem. Miejscem, w którym ludzie żyją dostatnio i bezproblemowo, a rolą polityków jest jedynie zajmowanie się sobą. I dostarczanie przy tej okazji rozrywki obywatelom. Zafundowano nam serię rozpalających wyobraźnię i emocje fikcyjnych sporów, których rozwiązanie jest zupełnie nieistotne. Tak z punktu widzenia polityków, jak i samych Polaków.

Na pierwszy ogień wystawiony został prezydent-elekt. Bronisław Komorowski mianował w ostatniej chwili pełnienia obowiązków głowy państwa dwóch członków KRRiT. Wskazał przy tej okazji na osoby silnie związane z Platformą Obywatelską, jednak politycy tej partii zdecydowanie zaprzeczali jakoby mieli z owymi nominacjami cokolwiek wspólnego. „Komorowski jest niezależny od PO, co właśnie pokazał” – powtarzała przy każdej okazji cała polityczna świta.

Dziennikarze podchwycili ten temat i zaczęła się dyskusja – czy Grzegorz Schetyna wiedział o tych nominacjach, czy dokonano ich za jego plecami? Był wyraźnie zdziwiony, gdy po raz pierwszy ktoś go o to zapytał. Czyli – nie wiedział. Więc rzeczywiście Komorowski jest niezależny, bo nie konsultuje się ze Schetyną. A może nawet i z Tuskiem o tym nie porozmawiał. Cała sprawa wygląda na wewnętrzny konflikt w ramach partii rządzącej. Triumwirat – krzyknął podniecony publicysta.

Opinia publiczna podzieliła się na dwie części – jedna nie uznawała hipotezy o konflikcie, na wieść o którym druga strony zacierała sobie ręce i ostrzyła zęby. Dziś już wiemy, że była to tylko zagrywka mająca dać legitymizację do przyszłych oświadczeń liderów PO, że ich partia nie chciała zawłaszczyć mediów, bo bezpośrednio nie nominowała żadnego członka KRRiT.

Jałowy temat konfliktu na linii Schetyna – Komorowski – Tusk starał się jeszcze podgrzać ten ostatni, porównując obecnego Marszałka Sejmu do Shreka. Częściowo zabieg okazał się udany, jednak dyskusja o sytuacji wewnątrz PO zdecydowanie słabła.

Z pomocą Platformie przyszli jednak dziennikarze Gazety Wyborczej. To tam bowiem pojawiły się pierwsze głosy oburzenia ws. krzyża przed Pałacem Prezydenckim. Publicyści jednej z największych gazet na naszym rynku podnieśli głosy pełne oburzenia. Argumentowali, że krzyż to symbol obłudnej polityki PiS-u, że to próba wykorzystania tragedii smoleńskiej w walce o władzę. Nie trafiały do nich argumenty, że krzyż na Krakowskie Przedmieście przynieśli członkowie Związku Harcerstwa Polskiego.

Rozgorzała wielka dyskusja o losy krzyża. Jedna strona zaczęła postulować, by krzyż pozostawić na swoim miejscu aż do wybudowania pomnika upamiętniającego tragiczne wydarzenia z 10 kwietnia 2010 roku; drudzy zaś domagali się natychmiastowego usunięcia dwóch zbitych w krzyż desek sprzed Pałacu Prezydenckiego. Oczywiście, przy okazji za postawienie tego symbolu religii katolickiej, obarczono PiS.

W kraju tak dalece katolickim jak Polska, debata o przyszłych losach krzyża musiała wywołać silne i skrajne emocje. Uczestnicy dyskusji zaczęli sobie wyobrażać, że cała sprawa dotoczy miejsca symboli religijnych w naszym życiu publicznym. Zaczęto domagać się realizacji konstytucyjnego zapisu gwarantującego wolność wyznaniową w państwie, ale podkreślano też głębokie związki naszej państwowości z religią katolicką.

W sprawie wypowiadali się najważniejsi politycy PO i opozycji. Głos zabrał nawet nowo wybrany Prezydent RP Bronisław Komorowski. Bezskutecznie. Spór być może zakończą dopiero sami harcerze, którzy zabiorą symbol narodowej żałoby i ich własnej posługi sprzed Pałacu Prezydenckiego.  

Warto jednak zwrócić uwagę, że w czasie tej emocjonalnej debaty publicznej, w efekcie której nie zmieniło się kompletnie nic, miejsce miały też wydarzenia istotne. Prawie nikt nie zauważył przesłuchania Aleksandra Grada przed komisją hazardową. Przesłuchanie Mirosława Drzewieckiego największa polska stacja komercyjna pokazała w formie humorystycznej gry słownej śledczych z przesłuchiwanym. Zaś karty wyborcze drukowane w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów z większą kratką przy Bronisławie Komorowskim zaprezentowano wręcz w formie żartu.

Platforma Obywatelska i Donald Tusk po wyborach prezydenckich układają sobie nowy polityczny porządek, który z każdym dniem coraz wyraźniej przypomina jednomyślny dwór, także w sferze telewizji. Oburzające? Ależ skąd, prawdziwe emocje budzi dziś sztuczny konflikt krzyż, zaś losem i kondycją państwa w takiej zawierusze interesować się już nie sposób.

Piechuła
O mnie Piechuła

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka