Piechuła Piechuła
295
BLOG

Skąd się bierze homofobia? Czyli krótka historia Europride

Piechuła Piechuła Polityka Obserwuj notkę 1

 

Największa w Europie parada lesbijek i gejów już za nami. Wbrew wcześniejszym przewidywaniom kolorowe platformy grające głośną muzykę elektroniczną nie wzbudziły większego zainteresowania w kraju. Zwolennicy parady mimo to podkreślają, że cel został osiągnięty – tolerancja zatriumfowała. Czy aby na pewno?

By odpowiedzieć na to pytanie, musimy najpierw dowiedzieć się, czym owa popularna „tolerancja” właściwie jest. Medialna definicja tego słowa ma się bowiem nijak do rzeczywistości. Dziennikarze i publicyści namawiając do tolerancji podkreślają konieczność akceptacji danych zachowań i zjawisk. A to dwie zupełnie różne sprawy. Słowo „tolerancja” wywodzi się z łacińskiego tolerantia – czyli "cierpliwa wytrwałość", a także od czasownika tolerare, który oznacza "wytrzymywać", "znosić", "przecierpieć".

Zgodnie z encyklopedyczną definicją, Polacy rzeczywiście – przecierpieli Europride. Nie oznacza to jednak, że sama impreza pomogła w rozwijaniu postawy „nie podoba mi się, ale nie będę podejmował działań przeciwko”. I nie chodzi tutaj o występowanie kontrmanifestacji ze strony środowisk narodowych, bo te – w przypadku manifestowania tak skrajnych zachowań – są rzeczą niemal naturalną.

„Skrajne zachowania? Od kiedy to związki homoseksualne są czymś skrajnym?! Przecież już w starożytności…”– mógłby się ktoś oburzyć po przeczytaniu powyższego akapitu. Nie dotyczy on jednak par złożonych z osób tej samej płci, a samej parady która odbyła się w sercu Warszawy.

Typowy gej czy lesbijka nie potrzebuje do samookreślenia się kolorowego przemarszu przez stolicę ludzi w dziwnych, często skąpych strojach, podkreślających w sposób przejaskrawiony swoją odmienność. Prawdziwi ludzie o orientacji homoseksualnej często są nie do poznania względem osób heteroseksualnych. Nie wyginają się prowokująco na dyskotekach, nie całują się publicznie tak, by ślina spływała z ich ust na ziemię i nie łapią się publicznie za genitalia. Nie robią tego, co możemy zobaczyć na przeróżnych paradach typu Europride. To są normalni ludzie i nie należy wtrącać się w ich życie seksualne – to ich sprawa, tak samo jak w przypadku osób heteroseksualnych.

Niestety, nie każdy może i musi o tym wiedzieć. Nie każdy miał okazję poznać lesbijkę czy geja. Polska nie kończy się na Warszawie, gdzie takie osoby spotkać łatwo. Znaczna część naszego społeczeństwa czerpie informacje o homoseksualistach z medialnych relacji właśnie z tego typu parad. Strach budzi się w momencie, gdy telewizyjny komentator wzywa do „tolerancji” (a więc w popkulturowym rozumieniu – do „akceptacji”) takich zachowań, do uznania ich za coś naturalnego.

Europride ma być dobrą zabawą środowisk homoseksualnych, która zwróci uwagę na problem dyskryminacji tej mniejszości. Paradoksalnie jednak, przez swój obsceniczny charakter i przejaskrawione zachowania uczestników manifestacji, impreza przyczynia się do pogłębienia niezrozumienia i nietolerancji wobec środowisk homoseksualnych.

Codzienne życie lesbijki czy geja ma niewiele wspólnego z tym, co możemy zaobserwować na paradach tolerancji. To prawda, że homoseksualiści często spotykają się z dyskryminacją i niezrozumieniem. Niestety, przez imprezy takie jak Europride, te przykrości spotykają ich coraz częściej.

Piechuła
O mnie Piechuła

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka