WojciechWężyk WojciechWężyk
1486
BLOG

Karnowski kontra Tusk, czyli Sopot w centrum polityki

WojciechWężyk WojciechWężyk Samorząd Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

Czy ambicje włodarzy mogą stać się problemem dla planów jednoczenia opozycji? Wiele wskazuje na to, że działania prezydenta Jacka Karnowskiego i pozostałych samorządowców jawią się niczym kij wkładany w szprychy politycznej machiny, tworzonej przez Donalda Tuska i jego wizji „jednej, wspólnej listy”.

Zawirowania w polityce nabierają tempa, co ma oczywisty związek ze zbliżającą się kampanią do Sejmu i Senatu. Sopot z perspektywy ogólnopolskiej matematyki wyborczej nie ma większego znaczenia. Miasto, które za rządów Jacka Karnowskiego skurczyło się do raptem 30 tysięcy dusz (nawiązanie do książki Gogola nie jest przypadkowe, wszak w tej liczbie żyjących tu na stałe jest jeszcze mniej), nawet przy założeniu 100% poparcia dla jego planów, nie jest w stanie zmienić wiele. Dla zobrazowania różnicy w skali i znaczeniu miasta dla wyborów, wystarczy wyobrazić sobie jeden z gdańskich falowców, gdzie mieszka kilka tysięcy osób albo dowolne osiedle w Gdyni. Ale nasz niewielki kurort stał się istotny z innego powodu. Pomieszkują tu w przerwach między wyjazdami do Warszawy Donald Tusk oraz Jacek Karnowski, którzy mają – jak się może okazać – przeciwstawne, wbrew pozorom, cele.  

Nie jest żadną tajemnicą, że od czasów słynnej na całą Polskę „afery sopockiej” sprzed ponad dekady, relacje prezydenta kurortu i eksprezydenta UE można nazwać szorstkimi. Zresztą, żeby być szczerym, w polityce nikt prawdziwej przyjaźni nie poszukuje. Tu liczą się przede wszystkim doraźne korzyści. Dla ich realizacji przez wiele lat Jacek Karnowski robił wiele, popierając mocno kandydatów PO do różnych stanowisk i dbając równocześnie o to, żeby najważniejsze postaci tej formacji spacerowały od czasu do czasu w jego towarzystwie po głównym deptaku. Póki celem prezydenta była reelekcja w Sopocie, obie strony godziły się na taki układ. Zwłaszcza, że w naszym mieście sentymenty liberalne są wciąż dosyć silne, a Donald Tusk siedział w Brukseli. Prezydent Sopotu korzystał z tej układanki umiejętnie, wchodząc w rolę lokalnego patrona wszystkich tych, którym bliskie były tęsknoty za czasami tryumfu polityki ciepłej wody w kranie.

Sporo się jednak zmieniło po powrocie Donalda Tuska, co wydarzyło się na chwilę po przegranych o włos przez Rafała Trzaskowskiego wyborach prezydenckich. W tamtej kampanii prezydent Warszawy mógł liczyć na jednoznaczne i mocne wsparcie ze strony kolegi z Sopotu, któremu – jak twierdzą złośliwcy – jawiły się już w głowie plany objęcia stanowiska w którymś z gabinetów na Krakowskim Przedmieściu. Jak bywa w polityce z planów nic nie wyszło, ale nad potencjałem pracowano dalej. I wówczas zrodził się Ruch Samorządowców „Tak! dla Polski”. Dowiadywaliśmy się przez całe miesiące, że jego celem jest wspieranie idei jednoczenia opozycji, bo włodarze nie są partyjniakami. Wszystko zmieniło się w ostatnich dniach, kiedy media obiegł sondaż zrobiony na ich zlecenie. Wynikało z niego, że są oni trzecią liczącą się formacją na scenie politycznej.

O wiarygodności sondaży napisano już wiele. W tym wypadku nie chodziło zresztą o przekonanie opinii publicznej do nowej organizacji, a o jasny sygnał, który Jacek Karnowski i Rafał Trzaskowski dają Donaldowi Tuskowi w negocjacjach o miejsca na listach do parlamentu: albo zaczniesz się z nami liczyć, albo będziesz miał do czynienia z drugą „Polską 2050”. Cóż, ustalanie list wyborczych to nie są proste sprawy, tylko twarde rozmowy. Trudno się więc dziwić, że obie strony licytują wysoko. Jacek Karnowski, który w Sopocie pojawia się z rzadka, budując struktury ogólnopolskie swojej organizacji, nie pozostawił Donaldowi Tuskowi żadnych wątpliwości co do swojego celu. Na pewno nie jest nim Sopot.

Trudno przewidzieć na pewno, jak potoczy się dalszy bieg zdarzeń. Być może sopoccy liderzy jednak się dogadają, obwieszczając wspólną listę lub – co dla Donalda Tuska jest niewątpliwym kłopotem – samorządowcy zdecydują się na samodzielność. W obu przypadkach Jacek Karnowski stawia wszystko na jedną kartę. Bo sopoccy wyborcy, którzy przez dekady widzieli w nim „powiatowego Tuska”, będą musieli na nowo ułożyć sobie w głowie odpowiedź na pytanie „kto kogo popiera”.


www.wojciechwezyk.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka