Ze zwycięzcą 10. etapu, Markiem Cavendishem, pojawił się problem.
Etap dziewiąty odbył się w niedzielę. Jeżeli zawodnik przekroczy ustalony limit czasu w dojeździe do mety, wówczas zostaje zdyskwalifikowany. Po wspinaczce na Etnę spotkało to kilku kolarzy.
Jeszcze przed rozegraniem dziesiątej odsłony Giro d'Italia 2011, nasz uczestnik jednej z „Trzech Koron Świata” kolarstwa szosowego, Michał Gołaś, napisał na swoim blogu:
„Tak nawiasem mówiąc, ciekawe, jakie będą komentarze, jeśli jutro wygra Cavendish, który wczoraj pół Etny wjechał "na klamce", żeby o 30sek zmieścić się w limicie czasu..?” ( Zapis z 16 maja br.)
Cavendish był ostatnim, 189. zawodnikiem, który zmieścił się limicie czasu na 9. etapie. Stracił 26:35 do Contadora. Zważywszy na charakterystykę trasy i odniesienie jej do predyspozycji Anglika, nie jest to dużo. Naszym zdaniem, jeśli to zdarzenie miało miejsce, to organizatorzy „przymknęli oko”, gdyż ów limit był nierealnie ustalony, a wynikał jedynie z uwarunkowań związanych z ruchem drogowym. Niesprawiedliwie wygląda ta sytuacja odnośnie zdyskwalifikowanych po nim zawodników. Ale Cavendish to marka, a nawet Mark, to sponsorzy.
Zwrot „wjechał na klamce” oznacza, że wóz techniczny holował Anglika pod górę, co jest niedozwolone.
Drugi nasz uczestnik wyścigu dookoła Włoch, Sylwester Szmyd, odniósł się do tego zdarzenia w sposób nader ironiczny:
„Pół grupy zastanawiało się czy Cavendish odważy się dziś finiszować. Ja nic nie widziałem, ale skoro gdzieś na necie były zdjęcia i filmiki jak na „sztywnym” jechał to coś w tym musi być.
No i ponoć wjechał na Etnę z lepszym czasem niż Contador, taka plotka chodziła, ale naprawdę z tego, co wiem to… 1min i 20 sekund dłużej niż Contador. Ma nogę górala, kolarz kompletny.”
Inne tematy w dziale Rozmaitości