Chyba najbardziej groteskową postacią na polskiej scenie politycznej jest wykształciuch Nałęcz of Yanka. Do tej pory lał gazowaną gazem PO wodę, obecnie zwarł szeregi swych szarych, a nawet ciemnych komórek mózgowych i wyskoczył, jak Filip z konopi, indyjskich konopi.
Towarzysz Nałęcz of Yanka przechodzi gruntowną metamorfozę swego mózgu, która wygląda tak, jakby bohaterski doradca coś palił i poprzez ten dymek, chyba oszalał.
- Kiedy prezes zaczął mówić do tej młodzieży, że Polska jest Titaniciem, to dla mnie to było jakieś polityczne molestowanie, coś na kształt politycznej pedofilii, jakby mówił do jakiś zgorzkniałych starców – stwierdził Nałęcz of Yanka lub jak ktoś woli Nałęcz of Bronka.
„Sie panie częstują”- tak w Daleko od szosy proponowano dropsa. Obecnie inteligencik już wszystko poplątał, a w jego makówce unosi się woń palonych konopi indyjskich, która z gazem PO tworzy schizofrenię intelektualną. Kultura polityczna Nałęcz of Yanki osiągnęła swe nowe apogeum. Doradca prezydenta Komorowskiego zabłysnął „merytorycznym” poziomem krytyki wypowiedzi Kaczyńskiego, że „ola boga”. Cóż, jaki prezydent, tacy doradcy.
Być może nasz narodowy bohater, Nałęcz of Yanka, w niedalekiej przyszłości zharmonizuje poziom intelektualny swych „konopich” odezw do narodu i zapuści dredy, a następnie przyjmie nowe imię Nałęcz of Yamayka lub Nałęcz of Mayayka.
Ewentualnym studentom Nałęcz of Yanka nasza redakcja przesyła wyrazy szczerego współczucia.
Inne tematy w dziale Rozmaitości