Płońsk.Redakcja-plonszczanin.pl Płońsk.Redakcja-plonszczanin.pl
458
BLOG

Tour de France 2011, czy Tour de Tandeta 2011?

Płońsk.Redakcja-plonszczanin.pl Płońsk.Redakcja-plonszczanin.pl Rozmaitości Obserwuj notkę 0

 

“Wielka Pętla”, czy “Wielki Kicz 2011”, to pytanie rodzi się po obejrzeniu już 14 odsłon tegorocznego wyścigu dookoła Francji?

 

Większość oczekiwała na etap 12, gdyż w końcu pojawiły się Pireneje. Symulowanie jazdy przez głównych faworytów stawało się powoli faktem, lecz za wcześnie było, aby to stwierdzić z całą pewnością. Zwyciężył Samuel Sanchez Gonzalez (Spa) Euskaltel-Euskadi.

 

Niestety im dalej w las, tym więcej drzew, inaczej mówiąc realia się ukazują w miarę rozwoju wydarzeń, niestety nic nie drgnęło wśród faworytów. Trzynasty etap wygrał mistrz świata Thor Hushovd (Norwegia/Garmin-Cervelo). Można z dozą przesady powiedzieć, że niemalże etap górski wygrywa sprinter.

 

No, ale następna, czternasta odsłona była już typowo górzysta..Główni pretendenci nadal śpią i wygrywa Jelle Vanendert (Omega Pharma-Lotto). Etap ten nazwano „królewskim” i się nie pomylono, tylko jego kontekst jest zgoła odmienny. „Król jest nagi”. Przez cały czas bracia Schleck i Evans odprawiali jakoweś gusła. Patrzyli sobie w oczy pilnując Contadora, o którym nieco później. Czarusie jechali, jak na wycieczce krajoznawczej, symulując prawdziwą sportową rywalizację. Ten zimny i wyrachowany sposób ich zachowania pretenduje tylko do jednego. Głośnego wygwizdania takiego postępku. Brak szacunku do zgromadzonej publiczności na trasie, przed odbiornikami telewizyjnymi i w internecie. Kompletna degrengolada. Wyreżyserowana symulacja prawdziwej walki. Wielki obciach na „Wielkiej Pętli”, którą powinni sobie założyć na szyję obaj braciszkowie Schleckowie i Evans, a następnie podyndać na niej nad jedną z przełęczy, którą w sobotę, 16 lipca br.,  pokonywali w ślimaczym tempie. Oczywiście to metafora, aby pobudzić tych trzech kolarzy do refleksji.

 

Przyczynę tak bezwzględnie wyrachowanej jazdy można upatrywać w instytucji dyrektora technicznego, pana i władcy na krańcach świata, ale nie wśród miłośników kolarstwa szosowego. Na Tour de France, czy jak ktoś woli Tour de Tandete, każdy zawodnik ma słuchawkę w uszach i wykonuje polecenie, zimnego „drania”, swojego dyra. Tego zaś piękno ścigania chyba mało obchodzi, liczy się ostateczny wynik. Równie dobrze można rozegrać zawody w najlepszej strategii, a wyścigów nie organizować, bo, po co? Tych panów interesuje sukces. Dla nich cel uświęca środki. Wydaja dyspozycje w trakcie trwania touru, mając de facto nad nim pełna kontrolę. Kolarz nie musi nawet myśleć i jest zdegradowany do roli „robocopa” pedałującego w takt muzyki płynącej ze słuchawki w uchu.

 

Jakże odmienny jest ton jazdy głównego zawodnika zespołu EUROPCAR, Francuza,Thomasa Voeckler. Jest liderem TdF2011, nie daje się zgubić osławionym braciszkom Schleckom oraz Evansowi. On nie kalkuluje i jest mocny, a jego siłę wzmacnia bezkompromisowa i w pełni sportowa postawa jego i kolegów z teamu. Należy dodać, że ekipa EUROPCAR nie należy do drużyn, którym start w „Wielkiej Pętli” należy się z automatu. Dostali dzika kartę i jadą jak rasowy team, czego o wielu rasowych nie można powiedzieć.

Pedałowanie Voecklera zachwyca, a przy jego jeździe wyraźnie widać, że Schleckowie i Evans są nieco przereklamowani. Ambitnie jedzie lider teamu LIQUIGAS-CANNONDALE, Ivan Basso, którego wspomaga trzech Polaków: (92) Maciej Bodnar, (96) Maciej Paterski, a szczególnie  (98) Sylwester Szmyd.

Pokazuje się na każdym niema etapie ekipa, FDJ, a mizerią trąci postawa SAXO BANK SUNGARD. Liderem jest tu Alberto Contador, zwycięzca tegorocznego Giro de Italia. Hiszpan ma do pomocy najsłabszych pomagierów, zdaniem wielu fachowców. W praktycznie samotnej jeździe Contadora nie widać słabości. Traci w generalce po kraksach, w których uczestniczył. Na dzisiejszym etapie czuć było, że aż w nim wrze, ale dojechał w takt tej samej melodii, jak braciszkowie Schleckowie i Evans, choć go nosiło. Można odnieść wrażenie, ze Alberto po to jedzie na tegorocznym TdF by przegrać. Być może jest to związane z nierozstrzygniętą do dziś kwestią podejrzenia go o stosowanie dopingu w poprzedniej edycji „Wielkiej Pętli”. Zatem, dlaczego został zaproszony, skoro nie ustalono, czy TdF2010 wygrał uczciwie czy nie? Moim zdaniem, Contador pokaże na hiszpańskiej Vuelcie, jaki jest stan rzeczy i kto rządzi na szosie. Uważam, że TdF 2011 jest dla niego jazdą z przymusu i nie ma prawa wygrać. Jakże, UCI jest stanowcze w kwestii dopingu Jakże ta organizacja dba o poziom sportowy rywalizacji? Zakładając mylność swoich sądów, kończę temat Contadora, gdyż rzeczywistość pokaże.

 

Voeckler to największa, jak na razie, postać tegorocznej edycji TdF oraz Hushovd. Naturalnie wszyscy zwycięzcy etapów również. Natomiast cieniem nad wygrywającymi w górach kładzie się jazda, głównych faworytów, braciszków Schlecków i Evansa.

Dyrektorom technicznym, osobiście życzę, by wycofano słuchawki oraz pokory i fantazji, by twórczej ekspresji kolarzy nie zastąpiła wyrachowana oraz zimna reżyseria propagandy sukcesów własnych, tychże panów.

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości