Objawiono mi w ostatnim tygodniu wielką mądrość i radę co do pracy zawodowej. Dziwnym zbiegiem okoliczności mysl jak poniżej wyraziły trzy nie mające ze sobą kontaktu osoby (autorytet rodzinny, autorytet zawodowy i zwykły kumpel).
Otóż:
W pracy i interesach nie należy ulegać litości i sentymentom, należy bezwzględnie negocjować i egzekwować to co wynika z procedury - wszak działamy nie we własnym imieniu ale w imieniu firmy.
Co innego zaś po pracy....
Biorąc zatem pod uwagę typowy etat , moralność obowiązuje tylko w godzinach popołudniowych. Czy zatem po ewentualnym zmartwychwstaniu należy się takim pracownikom osiem godzin w piekle i popołudnie w raju?
Szczególnie kłopotliwy jest taki np. Wielki Piątek gdy nie chcielibyśmy być podobni do rzymskich żołnierzy egzekwujących znaną nam procedurę. Chyba jedyne wyjście to - wzorem państw zachodnich, które chyba wcześniej zetknęły sie z tym typowym dla wolnego rynku problemem - ogłosić ten dzień wolnym od pracy.
Ale póki co z okazji zbliżających się świąt życzę każdemu człowiekowi sukcesu:
Bądź bezwzględny w Wielki Piątek! Wesołych Świąt po 16.00!