Święta Bożego Narodzenia mają to do siebie, że jednoczą.
Jednoczą zarówno rodziny niewierzących jak i wierzących. Powodują, że w te dni stajemy sobie w jakiś metafizyczny sposób bliższi, swoi, jesteśmy dla siebie inni niż zwykle.
Święta BN są jakby wylaniem Ducha Świętego. Czymś co można porównać - w pewnym sensie - z takim wydarzeniem jak odejście Jana Pawła II. Gdzie ludzie "na kołku" wieszali swoje urazy i konflikty.. .
W wigilię następuje właśnie podobny Duch jedności. NIe jest niczym nadzwyczajnym nadawanie kolęd, koncertów o tematyce Bożonardzeniowej, nie jest czymś dziwnym budowanie szopek, wieszanie symboli religijnych tam, gdzie ich w dni powszednie nie ma.
Więc Boże Narodzenie to czas obfitości jaka wylewa się na świat, zarówno wierzących jak i niewierzących. Ile tej obfitości boskiej spłynie na nas zależy od tego, ile dobrej woli w sobie nosimy.
Tak, dobrej woli. Ona jak czerpak wody ze studni sprawia, że łaska pokoju jaki przyniósł na świat Zbawiciel staje się naszym udziałem.
Życzę więc wszystkim których spotykam w salonie właśnie tego aby nam nigdy nie zabrakło dobrej woli. Ona najważniejsza jest, bo od niej wszystko co dobre - w naszym życiu - się zaczyna.
Dzięki dobrej woli mędrcy ze wschodu i pasterze bez nawigacji dotarli do betlejemskiego żłóbka,
Zatem dobrej woli życzę, gwiazd wskazująch drogę jak i znaków w drodze do źródeł życia. Do tego źródła, które sprawia, że Wigilijna noc nigdy się nie nudzi, ale jest ciągle świeża i "smaczna" jak ciepły jeszcze bochen chleba.
"Smacznego" więc życzę, na te święte dni!!!
Inne tematy w dziale Rozmaitości