Po kilku dekadach życia zadaję sobie pytanie o Wielki Post.
W pewnym okresie życia - tak po sobie widzę - że człowiek coraz bardziej zaganiany, coraz więcej na głowie, ma świadomość upływu czasu, doba staje się coraz krótsza, czas nabiera tempa.. .
Czym był i jest, a także co zrobić aby Wielki Post stał się żywym czasem a nie martwą literą.
Przypominam sobie zwyczaj postanowień wielkopostnych z dzieciństwa, by sobie czegoś odmówić w tym okresie - by się umartwić, popraktykować choć trochę namiastkę "miniszej" ascezy. :-)))
Asceza to właściwie nic nadzwyczajnego, można nawet rzec, że powszechnego obecnie. Pełno jej zwłaszcza w programach o otyłości, zdrowym stylu życia, itp.
Można ją porównać to do - w sensie ogólnym - diety. Chcemy żyć zdrowiej: zaczynamy zmieniać dietę na bardziej bogatą w witaminy i inne specyfiki, zażywamy więcej ruchu, itp. Chudniemy, nasze serce ma mniej pracy by wpompować krew już nie w złogi tłuszczu ale w żywę mięśnie.. .
*******
W duchowości wielkopostnej zarówno podejmowane wyrzeczenie jak i w szerokim wymiarze ascezy ma właśnie służyć wyrugowaniu tego co zamist odżywiać wyjaławia, zamiast nadawać wigoru życiu, go osłabia i wypala.
W dzisiejszym zabieganym świecie, trudno jest zarówno obrać cel i jak i odnaleźć w sobie wiarę, że jest możliwe takie życie które nie kojarzy się z tzw. "kieratem" - czyli maksimum czasu na działanie a minumum na sprawy ducha i rodziny. Ba, już nie mówię o duchu ale o zwykłym zdrowym wypoczynku.
******
U mnie jest tak, ze zawsze muszę mieć wyznaczony cel - ideę główną, która determinuje moje wybory., moją codzienność, moje życie. Cel i idea główna zawsze porządkuje i pozwala dobierać środki do jego realizacji. Posiadanie tej idei nadaje moim działaniom sensu a także pozwala nie skupiać się i nie trzymać kurczowo rozwiązań jeśli zawodzą albo trzeba je zmodyfikować.
Moją ideą głowną na wielki post jest nie wyrzeczenie wielkopostne - chociaż mam takowe - ale nikt o tym nie wie cóż to takiego jest, i traktuję je jak pewnego rodzaju "folklor wielkopostny".
Właśnie ta idea główna jest pewnego rodzaju papierkiem laksmusowym odnoszącym się do dziedzin mojego życia. A jest nią pytanie:
- czy "to co robię, jak robię i dlaczego robię", podoba się Bogu?
Jakoś to pytanie, wydaje mi się ważne i nie wiąże się wprost z jakimś wyrzeczeniem lecz ma w sobie coś pozytywnego, co napełnia mnie zarówno motywacją jak i radością. Ale jest na tyle konkretne, że pozwala przyjżeć się sobie i odpowiedzieć konkretnie.
Piszę o radośći, gdyż dobrze jest mieć przekonanie, że to kim jestem, jaki jestem, i moje plany i realizacje, podobają się Bogu - są dobre.
******
A przecież od "podobać się" do "upodobnić" jest już niedaleko. A właśnie przecież powołanie do Chrystusa, to nic innego jak upodobnić się do niego poprzez naśladowanie.
Pytanie więc o to, czy podobam się Bogu jest punktem wyjścia do upodobnić. Pytanie o to czy podobam się Bogu jest ideą wiodącąm tematem głowym zastanawiania się na ten wielki post.
*****
Samo podobanie się Jemu, daje mi radość, gdyż - jako ludzie - lubimy się podobać. Chcemy być podziwiani, zauważani, wyjątkowi, nietuzinkowi. A jeśli wiem, że Bogu się podobam, że On mnie podziwia, uważa, że jestem wyjątkowy i nietuzinkowy, to w znacznym stopniu czuję się sam wewnętrznie zbudowany i pełny motywacji do działania. Czując się kimś ważnym dla Niego, czuję się wolny.
*****
Wielki post to taki okres weryfikacji gdzie podobam się Bogu a gdzie jeszcze nie. A tam "gdzie jeszcze nie" można właśnie wprowadzić ład, rozsądek i piękno wykorzystując ten właśnie okres.
Wszak nic wielkiego nie trzeba. Tylko uczynić aby rzeczy codzenne zwyczajne przemieniły się w nadzwyczajne. A to nadzwyczajne staje się dzięki temu, że podoba się Bogu.
I o to właśnie chodzi w duchowości wielkopostnej: spodobać się Bogu . A jeśli "podobam się" - moje życie staje się upodobnione do Niego samego.
A mnie miło będzie, jak będzie On zachywcony mną, conajmniej tak, jak ja jestem zachwycony moją córeczką Natalią.
:-)))))
Inne tematy w dziale Rozmaitości