"Myślę o śmierci jak o szczytowym momencie życia." Jim Morrison
"Myślę o śmierci jak o szczytowym momencie życia." Jim Morrison
polish allied polish allied
959
BLOG

50 lat temu umarł Jim Morrison

polish allied polish allied Muzyka Obserwuj temat Obserwuj notkę 13

Równo pół wieku temu, również w sobotę, 3 lipca 1971 roku odszedł z tego świata Jim Morrison- amerykański poeta, wielki artysta, buntownik symbol rebelii, wokalista i frontman legendarnej grupy The Doors, największa gwiazda rocka, a także filmowiec.


Jego śmierć, do dziś nie w pełni wyjaśniona, tajemnicza, , była kolejnym gwoździem do trumny Ery Wodnika oraz była początkiem końca zespołu The Doors, który do tamtego czasu nagrał aż 7 złotych płyt oraz ok. 200 koncertów. Sam Jim Morrison napisał ponadto wiele wierszy (wydane w trzech tomikach) oraz nakręcił 2 filmy ("HWY" i "Feast of Friends"). Jego dorobek jest tak wielki, że dekady po jego śmierci ludzie nadal słuchają jego muzyki, czytają jego poezję i oglądają nagrania z jego udziałem, a nowych fanów stale przybywa. To naprawdę niezwykłe i dobitnie świadczy o tym jak wielkim  był artystą i jak wielki wpływ wywarł na swoją epokę. Jestem więcej niż pewien, że za kolejne 50, 100 lat ludzie również będą zafascynowani "Królem Jaszczurem" i jego krótkim, ale jakże ciekawym życiem. 


Fenomen Jima Morrisona i Doorsów polega na tym, że w burzliwych latach 60. XX wieku byli częścią ówczesnej kontrkultury, wpisywali się w nią, ale ich muzyka była inna od pozostałych wykonawców, a koncerty były niczym przedstawienia z greckiego teatru. Wystarczy posłuchać takich utworów jak "The End" czy "Celebration of the lizard", aby to zrozumieć. Do tego dochodziły jeszcze aura tajemniczości i szamańskiego mistycyzmu, epickie skandale i ciągłe balansowanie na krawędzi. Wokalista The Doors był najbardziej wyrazistą postacią zespołu- to on porywał tłumy i nimi kierował potrafiąc wywołać nawet zamieszki i regularnie doprowadzając do tego, ze publiczność szturmowała scenę. To fascynowało ludzi. I nadal fascynuje.Podobnie jak niezwykła osobowość Jima.


Jim Morrison miał dwa oblicza, jak każdy, aczkolwiek obie te osobowości były niezwykle silne.


Z jednej strony był niezwykle inteligentny, oczytany (już jako nastolatek czytał Ginsberga, Rimbaud, Nitzschego), niezależnie myślący, czarujący, przystojny, kochający swoją dziewczynę i współczujący. Potrafił być niezwykle szczodry i pozytywnie zaskakiwać Ludzie do niego lgnęli, zwłaszcza dziewczyny.


Z drugiej strony był kompletnie nieobliczalny, zwłaszcza po alkoholu, który zdominował ostatnie 3,5 roku jego życia. Nieustannie prowokował otoczenie nierzadko raniąc uczucia innych. Potrafił być niezwykle opryskliwy i nieprzystępny, a gdy pijany tracił nad sobą kontrolę, ludzie nie chcieli mieć z nim w ogóle do czynienia.


W latach 1966-1968 The Doors byli na fali- rozchwytywani przez fanów, doceniani przez krytykę muzyczną, przez świat muzyki i filmu, wychwalani przez media. Jim również pomimo skandali, jakie cały czas towarzyszyły jego karierze. Był także symbolem rebelii lat 60., ikoną buntu, a jego znakiem rozpoznawczym był skórzany strój. Razem z Doorsami nagrywał kolejne płyty i koncertował po całych USA, a także w Kanadzie i Europie. 


Krach przyszedł w marcu 1969 r. za sprawą niesławnego incydentu w Miami. Wówczas władze wzięły go na celownik oskarżając o czyny, których w rzeczywistości wcale się nie dopuścił. Media i krytycy odwrócili się od Doorsów, , którzy nagle stali się czarnymi owcami rocka, a ich dochodowe dotychczas  koncerty odwoływano jeden po drugim, bo zaczęła krążyć zła opinia o zespole i jego wokaliście.


Potem Doorsi wrócili do koncertowania (byli nawet w Meksyku), nagrywali kolejne płyty, nawet dojrzalsze muzycznie, a Jim Morrison zmienił wizerunek zapuszczając brodę, zakładając strój, recytując więcej poezji i śpiewając więcej bluesa. Niestety przybrał też na wadze i nadal pił nałogowo ogromne ilości alkoholu. Problemy z procesowe w związku z Miami nadal podążały za nim i za resztą Doorsów  niczym zły duch.


Pod koniec 1970 r. wokalista The Doors został skazany na więzienie i ciężkie roboty za rzekome obnażanie się w Miami, ale dzięki kaucji pozostał na wolności do czasu apelacji (w 2010r. został ułaskawiony przez sąd). Na domiar złego w tym czasie zmarli Jimi Hendrix i Janis Joplin. Jim Morrison musiał przeczuwać, że jego koniec również jest bliski, gdyż będąc w barze z kolegami mówił: "Pijecie z numerem trzy."


Mając dość sławy gwiazdy rocka i ciążącego na nim wyroku z Miami, w marcu 1971r. wyjechał do Paryża, gdzie miał złapać oddech, skupić się na poezji i wrócić do życia. Znalazł tam jednak śmierć, która nie ma co się oszukiwać, była skutkiem jego autodestrukcyjnego stylu życia, zwłaszcza alkoholu i narkotyków. 


Osobiście uważam, że wbrew różnym opowieściom jakoby Jim Morrison przedawkował heroinę w kiblu paryskiego klubu Rock n' Roll Circus  i został następnie przeniesiony martwy do swojego mieszkania, koniec nastąpił właśnie na Rue Beautreillis 17. Pojawili się po latach ludzie, którzy mówili, że ok.2 w nocy 3 lipca wynosili potajemnie martwego artystę z klubu do jego lokum, ale fakty przeczą tym rewelacjom. Po pierwsze dlatego że gdy wieczorem 2 lipca 1971 r. Jim i jego dziewczyna Pamela Courson po tym jak wrócili z kina, wokalista Doorsów nie opuszczał już mieszkania i nie musiał iść po narkotyki, gdyż oboje mieli ich niestety pod dostatkiem. Po drugie ok.1. w nocy 3 lipca sąsiadka widziała na korytarzu Jima, który potem zniknął z powrotem w swoim apartamencie. I wreszcie po trzecie lekarz stwierdził, że zgon nastąpił o 5.nad ranem 3 lipca, a nie wcześniej. Jako oficjalną przyczynę zgonu podano zawał serca, co było bardzo dziwne jak na człowieka, który miał 27 lat.


Dziś  nie ulega wątpliwości, że tamtego wieczoru Jim Morrison i jego partnerka brali heroinę wciągając ją nosem. Nie jest pewne jednak czy gwiazda rocka wiedziała że bierze heroine czy też myślala, że to kokainy. "Król Jaszczur" pił dodatkowo alkohol, palił nałogowo papierosy, a poza tym zmagał się z astmą innymi dolegliwościami. Te wszystkie czynniki plus przedawkowanie heroiny sprawiły, że nastąpił zgon. Przytrafiło mu się to co Umie Thurman w "Pup Fiction". Zanim to się stało, w środku nocy Jim trafił do wanny, aby dojść do siebie. Odszedł w samotności o 5.rano, dokładnie 2 lata po śmierci swojego idola, Briana Jonesa z The Rolling Stones.


Pochowano go 8 lipca 1971r. na słynnym cmentarzu Pere Lachaise obok Fryderyka Chopina, Edith Piaf, Balzaca, Molliera, Prousta. Pogrzeb był krótki z udziałem zaledwie pięciu osób, trwał ok. 8 minut. Pamela Courson przeczytała wówczas jeden z jego wierszy, "Palace of exile" :


Przez siedem lat mieszkałem W luźnym pałacu wygnania,
Granie w dziwne gry
Z dziewczynami z wyspy Teraz wróciłem ponownie Do krainy sprawiedliwych, silnych i mądrych
Bracia i siostry z bladego lasu
Dzieci nocy
Kto z was ucieknie z polowaniem?

Teraz nadchodzi noc z jej fioletowym legionem.
Przejdź teraz na emeryturę do swoich namiotów i do swoich marzeń.
Jutro wkraczamy do miasta moich narodzin.
Chcę być gotowy.


Dopiero 9 lipca oficjalnie poinformowano o śmierci "Pana Charyzmy", aby uniknąć rozgłosu. Od tamtego czasu jego grób stał się miejscem pielgrzymek milionów fanów z całego świata. Z każdym rokiem jego legenda rosła. I tak już zostało


Nie chciałbym pisać w takim dniu o polityce, ale nietrudno wyobrazić sobie jak zareagowałby dziś wielki buntownik Jim Morrison widząc te wszystkie faszystowskie, covidowe obostrzenia, namordniki, lockdowny, deptaną wolność, wymuszane szprycowanie ludzi trującymi preparatami,  terroryzowanie ludzi przez zakłamane media i totalitarnych polityków. A także jakby podsumował tych, którzy bez szemrania godzą się na ten chory, covidowy dyktat. A także jakby podsumował dzisiejszą "sztukę", muzykę i kino. Całe szczęście, że nie musi tego oglądać.


Zacząłem słuchać Doorsów, gdy miałem 16 lat i słucham nadal. Takie utwory jak "Break on through", "Roadhouse blues", "Five to one", "The End" czy "Strange days" towarzyszyć mi będą na zawsze. Podobnie jak poezja z "An American Prayer" i t-shirty z Jimem i Doorsami. Przeczytałem 3 biografie tego niezwykłego artysty: "Nikt nie wyjdzie stąd żywy", "Jim Morrison. Życie, śmierć, legenda" oraz "Król Jaszczur". Te książki, podobnie jak żywot i twórczość wokalisty The Doors wywarły ogromny wpływ na moje życie.


Odpoczywaj w pokoju, Jim. Chociaż dziś nie mogę niestety być z innymi na Twoim grobie, uczczę twą pamięć w godny sposób. Pewnego dnia, nie wiem kiedy spotkamy się w lepszym, naprawdę wolnym świecie. Na zawsze pozostaniesz w pamięci wolnych ludzi.



polish_allied




"Powiedzmy po prostu, że próbowałem dotrzeć do granic rzeczywistości. Byłem ciekaw, chciałem zobaczyć, co się stanie. To było to i nic więcej: po prostu ciekawość."



                                                                                                                                                                   Jim Morrison







   






Prawicowy buntownik z natury, bonapartysta z przekonania, politolog z wykształcenia, zwolennik Wolności i wolnego rynku, wróg lewactwa i socjalizmu. Tak dla Flagi Konfederacji (CSA), serbskiego Kosowa, amerykańskich republikanów, wolności gospodarczej i osobistej, a także swobodnego dostępu do broni palnej dla osób zrównoważonych i niekaranych. Nie dla lewicy i jej chorych idei typu gender, globalistów od Gatesa i Sorosa, islamu,Rosji i komunistycznych Chin. Kocham Tajlandię, Bangkok i Azjatki, nie znoszę feministek. Przywódcami, których najbardziej cenię są : cesarz Napoleon I, prezydent Ronald Reagan oraz generałowie Francisco Franco i Augusto Pinochet.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura