Był taki kawał z czasów stalinowskich:
Na zebraniu załogi kopalni wstaje górnik Bercik Nochala i nieśmiało pyta – jo żech się chciał spytać kaj idzie tyn wungiel, który my fedrujemy, bo nikaj go w kraju ni ma?
Prowadzący dyskusję obiecuje odpowiedzieć na następnym zebraniu, a na razie skupić się nad dalszym podnoszeniem wydajności.
Za miesiąc odbywa się następne zebranie, ta sama załoga, ten sam prowadzący. W pewnym momencie podnosi się Francek Kierdziok i mówi - jo żech się chcioł zapytać, kaj się podzioł tyn co na poprzednim zebraniu pyto kaj idzie wungiel.
Przypomniało mi się to w związku ze zbanowaniem SpiritoLibero. Nierozważny Xipon Jan Itor, odważył się o to zapytać Administrację. I też dostał bana. Ba, pewnie słusznie mu się należało, bo bezczelnie jeszcze spytał czemu nie są banowani osobnicy piszące antypolskie notki. Bo przecież antypolonizm nie jest niezgodny z interesem…, natomiast używanie w jakiejkolwiek konfiguracji słowa: Żyd, należy do koncesjonariuszy, czyli EB i pochodnych. Z bloga tego ostatniego dowiedziałem się nawet, że jestem filosemitą, bo nie pozwoliłem kupić żonie ani figurki Żyda, ani obrazka takowego. Odetchnąłem z ulgą. Lecz ciężki się jest połapac kiedy się jest anty, a kiedy filo. Na wszelki wypadek "niekoncesjonariuszy" należy banować. Ale ponieważ w tej notce dwa razy użyłem koncesjonowanego słowa, zapewne zostanę zbanowany. W imię wolności wypowiedzi.
Pewnie jakoś to przeżyję, bo swoją stronę internetową bez takiej „wolności” mam od dość długiego czasu, gdy (być może) niektórym Ojcom Cenzorom, internet kojarzył się z internatem. Podobnie jak red. Barańskiemu, który w stanie wojennym chwalił się, że solidaruchom zabrano dysKretki.
Inne tematy w dziale Polityka