Jak Donald Tusk strzelił sobie "samobója"

Dziś ostatni dzień kampanii wyborczej. Wydawało by się,że wszystkim zależy na jak największym przyciągnięciu jak największej liczby wyborców.Szczególnie powinno na tym zależeć partii rządzącej,ale po ostatnich wpadkach i katastrofalnych błędach sztabu Platformy z pozyskaniem nowych wyborców może być ciężko.

Pierwszą z takich wpadek, które mogą mieć katastrofalne dla Tuska skutki to jak już wcześniej pisałem nie przyjście premiera na debaty zarówno w TVN24 jak i w TVP Info i Polsacie. Mimo wcześniejszych zapowiedzi Tusk wysłał tam Rostowskiego i Sikorskiego, sam zaś tłumacząc,że skoro nie przychodzi Kaczyński to i po ja miałbym się pojawiać. To złamana obietnica przez premiera, który wcześniej podkreślał,że nie będzie unikał debat. Widać Napieralski czy Palikot nie są tak atrakcyjni jak Kaczyński mimo,że Tusk go krytykuje.

Drugą taką wpadką był pierwszy raz w tej kampanii brak bezpośredniej rozmowy z ludźmi.Miało to miejsce na Śląsku, regionie, w którym Platforma ma dość sporo zwolenników. Premier nawet nie porozmawiał z przedsiębiorcami skrzywdzonymi przez ZUS a spotkał się jedynie z tymi w mojej ocenie wyselekcjowanymi przedsiębiorcami, którzy go popierają. To ewidentny błąd Tuska, który w ostatnich tygodniach nie bał się żadnej rozmowy nawet ostrej. Taki radykalny odwrót może nie wyjść na dobre premierowi.

Ale w mojej ocenie największym błędem Tuska było niedotrzymanie obietnicy spotkania z mieszkańcem Katowic, z którym umówił się dwa dni wcześniej na rozmowę i obiad. Tusk nie przyjechał, nieoficjalnie dlatego,że bał się kibiców, którzy też mieli się tam zjawić później. Mieszkaniec Katowic,który i tak nie ufał premierowi, teraz wyznał,że zawiódł się na nim całkowicie. Już mu nie ufa i nie uwierzy. Dzisiaj czołowi politycy PO mówią,że premier z tym człowiekiem się spotka,ale chyba już mało osób w to wierzy. Nawet jak sie spotka, to będzie to odbieranie jako przymus a nie chęć przekonania do własnych poglądów.Po prostu pierwsze wrażenie jest takie,że Tusk naocznie złamał obietnicę daną w bezpośredniej rozmowie z wyborcą. To był ewidentny "samobój" premiera,a przy jego słowach,że każdy głos się liczy przy takim traktowaniu ludzi można włożyć chyba między bajki.