Tym, którym wydawało się,że zostanie ukrócona bezkarność za styl uprawiania dziennikarstwa przez nazwijmy to "salonowych" dziennikarzy, ten mocno się przeliczył. Najlepszym testem dla tego, czy dziennikarz tzw. "salonu" nie zabrnął za daleko była sytuacja Tomasza Lisa za wywiad z Jarosławem Kaczyńskim.
Jednak mimo,że były duże nadzieje,że "salon" zacznie oczyszczać się z dziennikarzy, którzy i trzeba to jasno i stanowczo powiedzieć w pewnym momencie dziennikarzami przestali być, a stali się politykami jednej z opcji politycznych Rada Etyki Mediów, czyli twór składający się z ludzi mniej lub bardziej powiązanych z "salonem" uznał,że Tomasz Lis nie przekroczył swoich uprawnień i zachowywał się jak normalny i w ich mniemaniu jak najbardziej "obiektywny" dziennikarz. Cóż z tego,że przez znaczną część obserwatorów sceny politycznej Lis już dawno przekroczył granice dobrego smaku i etyki dziennikarskiej. Dla Rady Etyki Mediów najważniejsze jest to,żeby nie stracić spod swoich skrzydeł tak wyrafinowaej osoby, jaką jest Tomasz Lis.Bo przecież nikt nie potrafi tak mocno "jechać po bandzie" na polityka największej opozycyjnej partii.Zresztą Lis w audycjach radiowych i we "Wprost" za każdym razem podkreślał,że nie lubi opozycji czyli PIS i najchętniej to wymazał by ją z życia publicznego. Pojawiło się w jego sprawie oświadczenie SDP. Z jego treści wynika,że nawet wydawało się człon przychylny "salonowi" stanie też murem za Lisem. Jednak uznał jego winę.Na szczęście mało kto lubi już redaktora Lisa, a w mojej ocenie pozostaje on tylko w TVP dlatego,że nikt tak jak on nie potrafi w taki sposób atakować Kaczyńskiego.
Inne tematy w dziale Polityka
