W najbliższa niedziele trzeba będzie ostatecznie podjąć decyzje na kogo zagłosować. Skoro nie ma konkretnych propozycji programowych, bo takich, w tej kampanii nie przedstawiono, trzeba wybrać na podstawie innych kryteriów. Trzeba wybrać, choćby patrząc na ostatnie dwa lata.
By obiektywnie ocenić ten czas, trzeba sięgnąć do wydarzeń z jesieni 2005 roku bo to geneza wszystkiego tego, co działo się później:
1.Toczące się wtedy, w cieniu prezydenckiej kampanii wyborczej rozmowy koalicyjne między PO a PiS-em spełzły na niczym. Powstaje mniejszościowy rząd Prawa i Sprawiedliwości. Osoby, które wchodzą w Jego skład najlepiej świadczą o próbie zbliżenia się partii Jarosława Kaczyńskiego z PO. Świadczy o tym już osoba samego Kazimierza Marcinkiewicza, jednego z najbardziej liberalnych polityków PiS-u, po za tym w szeregach tego rządu pojawiają się takie osoby jak Zyta Gilowska, Zbigniew Religa czy Radek Sikorski.
2. Po wyborach prezydenckich Jarosław Kaczyński i Kazimierz Marcinkiewicz podejmują kolejna próbę zbudowania większości z PO. Oferuje się Platformie Obywatelskiej połowę ministerstw i stanowisko Marszałka Sejmu. Mimo to propozycja ta została odrzucona. Platforma Obywatelska była skłonna wejść w koalicje, ale tylko na jej zasadach. Donald Tusk nie mógł znieść przegranej, obraził się na wyborców, że dwukrotnie przegrał. Potwierdzają to słowa Marcinkiewicza, który ostatnio przyznał, że PO-PiS nie wypalił głownie przez Tuska. To ówczesne zachowanie Platformy Obywatelskiej jest jedną z głównych przyczyn, tego iż dziś stoimy w obliczu nowych wyborów. Platforma wtedy odrzuciła okazje rządzenia krajem zanegowała wole wyborców, bo przecież wynik tamtych wyborów i nastroje społeczne jednoznacznie wskazywały na to czego chcą Polacy. Prosto jest być w opozycji i krytykować rządzących, łatwo jest wytykać wady, krzyczeć na rządzących „ofermy”, ale tymczasem samemu postąpiło się jak oferma, stchórzyło się, odrzuciło odpowiedzialność rządzenia krajem, odrzuciło interes Polski i Polaków, bo zwyciężyła zimna partyjna kalkulacja, bo urażone ambicje i chęć zemsty podpowiedziały inne rozwiązanie.
3. Wobec fiaska rozmów koalicyjnych z PO, Jarosław Kaczyński, już na przełomie 2005 i 2006 roku składa propozycje samorozwiązania Sejmu i ponownych wyborów. Propozycja ta zostaje jednak odrzucona przez wszystkie, chyba oprócz PSL-u ugrupowania opozycyjne, także przez PO. Lider Platformy Obywatelskiej nie zgodził się na budowanie wielkiej koalicji zmian, która miała by większość konstytucyjną, nie zgodził się na samorozwiązanie Sejmu bo chciał i nadal chce zemsty na Prawie i Sprawiedliwości, zemsty że odważyło się wygrać tamte wybory. Jego strategia była prosta: Prawo i Sprawiedliwość samo się wykrwawi, tkwiąc w rządzie mniejszościowym lub w rządzie z populistami.
4. Wobec niemożności rozwiązania Sejmu Jarosław Kaczyński miał do wyboru dwa rozwiązania:
- trwanie w rządzie mniejszościowym i faktycznie samozagłada PiS oraz brak zmian i reform w Polsce. Sprawowanie takiego samego rządu, jak rządy SLD: Millera i Borowskiego, rządu stagnacji,
-albo próba zawiązania takiej większości jaka jest możliwa, czyli zaproszenie do rządzenia Andrzeja Leppera i Romana Giertycha.
Zdecydował się na ten drugi krok. Wolał próbę wprowadzenie jakiś zmian, choćby najmniejszych przy pomocy takiej koalicji niż trwanie i utratę kolejnych paru lat na nic nie robienie Jednak trzeba sobie powiedzieć jasno z populistą- człowiekiem z prawomocnymi wyrokami sądu, nie można zbudować IV RP, nie można przeprowadzić takich reform o jakich się marzy, można podjąć próbę, można wykonać jakieś minimum.
Po tych dwóch latach trudno jest oceniać prace rządu. Wiele spraw, jest dopiero w przygotowaniu i dopiero lada dzień miało ujrzeć światło dzienne, wiele problemów próbowano zmienić ale nie udało się to albo wobec oporu środowisk albo wobec kłopotów w koalicji. Wiadomo także, że nie da się w koalicji z partią skrajnie prawicową, oraz z populistyczną realizować takiego programu jak chciało by się realizować samemu czy z jakaś „normalną” partią.
Prawo i Sprawiedliwość dalekie jest od ideału. Jest to partia na czele której, stoją zakompleksieni ludzie, często widać u nich ignorancje wobec wyborców, zamiast taniego państwa wydatki kancelarii prezydenta i premiera wzrastają w dużym stopniu, mamy ministra który wyroki wydaje na konferencjach prasowych, szybko wydano walkę z korupcją w Służbie Zdrowia ale nie wprowadzano równocześnie reform w tej dziedzinie, co spowodowało strajki, mamy ministra spraw zagranicznych, na którego szkoda fatygi by komentować, zwalcza się ludzi z PZPR-owską przeszłością, a jednocześnie tacy ludzie w PiS-e robą karierę (Krzyże, Kaczmarek itd) Słowem wiele jest wad, ale mimo wszystko wydaje mi się, że warto dać im szanse. Kierunek zmian jest dobry. Taka np. polityka zagraniczna, która nie jest mocną stroną PiS-u: koszmarna, jak już pisałem minister spraw zagranicznych, obrażający się na artykuły w gazetach Kaczyńscy, ale jednocześnie wzrost znaczenia Polski w Europie i Świecie. Są efekty: jednolite stanowisko UE w stosunku do Rosji w sprawie mięsa, czy sprawa gazu i ropy naftowej (zawiązanie umowy czy to z Norwegami, w ten sposób wydobywanie gazu i ropy naftowej z Norwegi rozpocznie się już od 2011 roku, dalsza budowa rurociągu Odessa-Brody).
Boje się natomiast Donalda Tuska, boje się bo jak pokazuje jego zachowanie z początku kadencji Sejmu, olewa tak naprawdę interes Polski. Ważny jest dla niego swój własny osobisty sukces, tylko to. To głównie z jego powodu nie powstała wymarzona przez Polaków koalicja, nie mogą z nim długo wytrzymać jego najważniejsi przez pewien czas współpracownicy: Gilowska, Religa, Płażyński, Olechowski, Rokita. To o czymś świadczy i nie świadczy to na korzyść pana przewodniczącego. Wśród jego najbliższych współpracowników główną role grają natomiast osoby które w latach 90-tych pokazały swoją zdolność rządzenia Polska, m in. Komorowski. Zafundowano nam zmiany powodujące rozrost biurokracji, fiskalizm, nieludzkie przepisy ograniczające małych i średnich przedsiębiorców, pochopną sprzedaż majątku państwowego, rozrost znaczenia korporacji zawodowych co spowodowało zamknięcie pewnych zawodów, zmiany które wzmacniają pewną tylko warstwę społeczeństwa resztę sprowadzając do mało kogo obchodzącego motłochu, powodując olbrzymie bezrobocie, już nie wspomnę np. o pomyśle wprowadzenia płatnych studiów wyższych, który pojawiały się już w rządze AWS i UW czy o słynnym ostatnio pomyśle PO dotyczącym prywatyzacji szpitali. Boje się, że Polska w UE, znowu na wszystko będzie się posłusznie godzić tak jak podczas naszej akcesji, przez co weszliśmy na koszmarnie złych warunkach, boje się reaktywacji państwa koleszków bo wraz z PO do władzy dojdzie pewnie przefarbowane SLD. Boje się Donalda Tuska bo boje się człowieka kierującego się w życiu kłamstwem i nie chcę kłamców w rządzie mojego kraju. Jak inaczej jak nie kłamcą nazwać Donalda Tuska, człowieka który w wywiadzie dla Przeglądu przyznał że: "Czasem mam ochotę powiedzieć prawdę, ale - to zabrzmi dziwnie - w tej mojej funkcji mówienie prawdy nie jest cnotą. Nie za to biorę pieniądze i nie to powinienem tam robić".
Nie ma w Polsce dobrej partii politycznej, nie ma ludzi na których z czystym sumieniem mógłbym zagłosować. Trzeba wybierać z dwojga złego. Myślę ze PO z Donaldem Tuskiem na czele to cofnięcie się Polski do czasów reprezentowanych przez osobę pana Rywina, zresztą wraz z Tuskiem do władzy dojdą pewnie ludzie powiązani z bohaterami tamtych wydarzeń, wróci ta sama ekipa, i wrócą ludzie którzy potrafią działać na niekorzyść państwa polskiego, nawołując do zagranicznych dziennikarzy że: „z Polską trzeba ostrzej”. Myślę że warto zaryzykować i postawić na PiS warto dać im czas by kontynuowali zmiany jakie zaczęli, zwłaszcza że nie można naprawić tego co psuło się przez kilkanaście lat w ciągu lat dwóch. Na to trzeba czasu, minimum jednej pełnej kadencji.
NAPISZ DO MNIE
punktwidzenia@op.pl
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
"POLITYKA TO NIE ZABAWA, TO CAŁKIEM DOCHODOWY INTERES"
W.Churchill
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka