Kiedy patrzy się czasem na bawiące się w piaskownicy dzieci to możemy zauważyć, że co jakiś czas, któreś z tych dzieciaków wpadnie na pomysł by trochę po psocić, by innemu dziecku jakoś dokuczyć, zrobić na złość. Tak ot, dla samej satysfakcji, bo jest nudno, lub po prostu to jedno dziecko, niezbyt przypadło do gustu drugiemu.
Gdy patrzy się, na to jak zachowują się dwa ośrodki władzy w Polsce- prezydent i premier, po tym jak szefem rządu został Donald Tusk, to właśnie na myśl przychodzą skojarzenia z tymi dokuczającymi sobie nawzajem dzieciakami podczas zabawy w piaskownicy. Co rusz jedna, albo druga strona zachowuje się tak, by boleśnie to zachowanie odczuł „konkurencyjny” ośrodek władzy, by być morze go jakoś sprowokować i by była okazja go ośmieszyć w oczach opinii publicznej.
Dziennikarze, szumnie tą śmieszną sytuacja nazwali II wojną na górze. Tymczasem z wojną na górze, z ta wojną z początku lat 90-tych, nie ma ona nic wspólnego. Wtedy Lech Wałęsa i premier Tadeusz Mazowiecki kłócili się o coś, był spór o konkretne poglądy tutaj jest wojna dla samej idei, wojna, dlatego że po prostu nie lubią się nawzajem, powiem więcej to nawet nie wojna to dziecinna zabawa w to, kto komu bardziej dokopie. Czy nie śmiesznym wydaje się sytuacja, w której prezydent ceremonialnie nie zabiera głosu podczas pierwszego posiedzenia Sejmu i w błyskawicznym czasie odbywają się uroczystości desygnowania i zaprzysiężenia rządu, oraz czy nie śmieszną, albo nawet żałosną sprawą jest oczekiwanie przez Prezydenta na przeprosiny nowego premiera, a potem narzekanie na złą formę tych przeprosin?
Druga strona tego sporu jest jednak jeszcze śmieszniejsza, albo nawet głupia. Bo jak inaczej nazwać sytuacje, w której prezydent RP spóźnia się z przybyciem na Słowacje, dlatego że premier RP poleciał do Katowic na spotkanie z górnikami? Fakt udało się premierowi strasznie dokuczył prezydentowi, miał pewnie z tego ubaw, ale jaki z nas, z Polski mieli ubaw Słowacy? Dzień jest długi, wizytę w Katowicach można było dostosować do wizyty zagranicznej Prezydenta. Dlaczego na prywatnych urazach ma cierpieć autorytet Rzeczypospolitej? Jeszcze gorzej zachował się minister spraw zagranicznych Radek Sikorki, który nie raczył wcześniej powiadomić prezydenta, iż nie będzie wstanie przybyć. Nie jest to przecież trudne, tego wymaga elementarna kultura by uprzedzać tych, z którymi jesteśmy umówieni na spotkanie, że nie damy rady przybyć i by uprzedzać odpowiednio wcześniej. Po za tym, można nie lubić prezydenta, ale jako głowie państwa należy się mu w pewnych sprawach podporządkować.
Dobrze, że doszło do spotkania premiera z prezydentem i że doszło też do spotkania prezydenta z ministrem spraw zagranicznych. Mam nadzieje, że skończy się ta dziecinada, to wzajemne dokuczanie sobie. Mam nadzieję że skończy się ta dziecinna zabawa w piaskownicy a rozpocznie wzajemna, choć trudna współpraca, szczególnie w dziedzinie polityki zagranicznej i mam nadzieje że pan prezydent i pan premier przypomną sobie wreszcie że to nie zabawa w piaskownicy i budowa zamku z piasku, ale rządzenie krajem. W grę wchodzi autorytet Polski na arenie międzynarodowej, jeśli wiec ma dochodzić do sporów, jeśli ma dojść do tej wojny na górze to niech przynajmniej będzie to wojna o coś
NAPISZ DO MNIE
punktwidzenia@op.pl
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
"POLITYKA TO NIE ZABAWA, TO CAŁKIEM DOCHODOWY INTERES"
W.Churchill
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka