Nie dawno mięliśmy dzień zakochanych. Prawdę mówiąc czekałem na walentynkę. I to walentynkę od samego premiera Donalda Tuska. Myślałem że chociaż jakiś skromny sms z tej okazji dostanę. W końcu premier od samego początku prowadzi rządy miłości. Tak zapewniał w kampani wyborczej i potem w expose że kocha Polskę, kocha cały naród, kocha Polki (pewnie w szczególności) i Polaków. Kocha wszystkich i mnie i Ciebie drogi czytelniku. Prawie co dziennie przecież za pośrednictwem mediów zalotnie się do nas uśmiecha, puszcza oczko by nas poderwać, wzbudzić w nas uczucie, by to nie była miłość platoniczna byśmy go tez pokochali. Niestety, walentynki nie dostałem. Tłumaczę to sobie tym, że premier zajęty, że najpierw skupił się na Polkach i to im wysyłał walentynkę a płeć brzydką zostawił sobie na później i brakło mu czasu, za bardzo zapracowany. Tyle spraw na głowie. Cały naród coś od niego chce, żąda jakiś dowodów miłości, bardziej materialnych, a to lekarze, a to celnicy, a to kolejarze, pocztowcy. Biedny ten premier.
A właśnie, był parę dni temu w Moskwie, na randce. Chciał zarazić miłością do Polski prezydenta Putina. Nie wiem czy mu się udało, ale chyba tak, bo dostaliśmy od Putina walentynkę. Ostrzegł nawet nas nawet w niej, że jeśli spróbujemy zdradzić Rosje, pozwalając na tarczę antyrakietową w Polecę to Rosja nie zawaha się wycelować w nas swoje rakiety. Nie ma co, szorstka ta miłość. Polska w dowód miłości do Rosji, do jej kultury, reaktywuje Festiwal Piosenki Rosyjskiej, za dobrych czasów Radzieckiej się chyba zwał. No to będziemy mieli taki folklor na mapie polskich festiwali. Wracając do samego spotkania Tuska z Putinem to wydaje mi się że termin tej randki był trochę niefortunny. Odbywać tego typu spotkania w czasie kampanii wyborczej nie jest zbyt dobrym pomysłem, więcej to chyba nawet błąd dyplomatyczny Tuska. Tego typu rozmowy raczej odkłada się zawsze w terminie po wyborczym. Oczywiście uważam że to dobrze iż wreszcie zaczęliśmy rozmawiać z Rosją. Uważam to za wielki sukces rządów Tuska. Polityka z Rosją to chyba najbardziej pozytywny efekt rządów Platformy. Choć uważam, że samo rozmawianie nie wystarczy, trzeba wiedzieć kiedy rozmawiać by to przyniosło efekty. Tutaj niestety popełniono błąd. By w ogóle doszło do rozmów i odmrożenia naszych stosunków, Polska zrezygnowała z blokowania nowego porozumienia Rosji i UE oraz odblokowała rozmowy Rosji z OECD, w zamian Rosja zniosła embargo naszego mięsa i zaczęła z nami rozmawiać. To są pozytywy bo i ustępstwa, nawet nie takie duże. Jednak z tymi ustępstwami trzeba uważać, nie możemy zapomnieć, że Rosja to kraj rządzony przez ludzi z dawnego KGB, coraz częściej stosujący metody z tamtej ZSSR-owskiej epoki, to kraj znowu fałszujący historie poprzez np. ostatnią publikacje w rosyjskich mediach które zawierały „kłamstwo katyńskie”, to kraj coraz bardziej tęskniący za potęgą ZSSR. Tak to jest z tym naszym flirtem z Rosją.
O wzajemnej miłości z innym wielkim krajem nie trzeba nikogo zapewniać. To oczywiste, że miłość między Polską a USA kwitnie i się rozwija. Co prawda, jakoś Stany nie mogą zdobyć się, na mały bukiecik róż w postaci zniesienia wiz, ale cóż, widać nie są takie łatwe, i trzeba się jeszcze trochę postarać o taki gest miłości. Ale ostatnio Polska nakrzyczała na USA, a co, żeby nie było, my pod pantofel schować się nie damy. Też nie jesteśmy łatwi. Żądamy większych nakładów na nasza armię i już. Tyle, że według mnie było to akurat złe posunięcie naszego rządu. Z Ameryką krzykiem nic się nie załatwi, nigdy nie będziemy dla niej tak ważni jak np. Wielka Brytania, trzeba nam być twardym i żądać odpowiednich korzyści, ale trzeba tez wiedzieć jak to robić. Amerykę trzeba podrywać, z taktem, z gracją dyplomatów i znających się na rzeczy lobbystów, którzy w odpowiednim czasie zażądają odpowiednich dowodów miłości. Polska niestety ciągle ten typ flirtu nie ma opanowany, co widać po marnych rezultatach tej miłości. Trzeba przyznać jednak, że Ameryka bardzo nas musi kochać, troszczy się o nas jak i o cały Świat, bo ostrzegła nas lojalnie, ze nie długo spaść na nas może satelita szpiegowski. Rupieć ten może spaść praktycznie na każdy kraj oprócz Islandii i Finlandii bo tylko te kraje leża w całości poza zakreśloną przez amerykanów strefą zagrożenia, czyli poza strefą rozciągającą się od 58 równoleżnika na półkuli północnej do 58 równoleżnika na półkuli południowej. Według wyliczeń astronomów prawdopodobieństwo, że upadły satelita trafi w nasz kraj sięga 0,1%, ale informacją tą żyła cały weekend cała Polska. No cóż pewnie dlatego, że fajnie jest mieć świadomość że e leci na mnie, szkoda tylko że coś, a nie ktoś :)
NAPISZ DO MNIE
punktwidzenia@op.pl
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
"POLITYKA TO NIE ZABAWA, TO CAŁKIEM DOCHODOWY INTERES"
W.Churchill
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka