Włączam telewizor, a tam ogórki. Pełno ogórków. Ale pośród tych zwykłych ogórków trafił się jeden ogór ozłocony. Madonna. Alleluja, za przeroszeniem! Wielka gwiazda, wielki koncert, wielki skandal. W ogóle wszystko wielkie, bo dookoła same ogórki. Jakbym powiedział, że twórczość Madonny cenię, to bym przesadził, tak więc i stronniczości, której osnowę stanowiłby mój gust muzyczny proszę się tutaj nie dopatrywać.
Chciałoby się powiedzieć, że koncert koliduje ze Świętem Wniebowzięcia Maryi Panny i Matki Boskiej Zielnej. Chociaż kolizji na moje oko tutaj raczej nie ma, bo, z tego co sobie potrafię wyobrazić, Madonna ze sceny, niczym Grinch, nie odwoła święta/świąt. A jeśli ktoś nie ceni artystki z tych czy innych względów, może postąpić podobnie jak ja i na koncert nie iść. Nie jest to jednak takie proste. Bierny opór to za mało. Potrzebna jest dywersja.
Nie sądziłem, że taki tani chwyt, jakim było ustalenie daty koncertu na ten a nie inny dzień, może zrobić dzisiaj taką bezpłatną reklamę. No ale ci, w których prowokacja ta była wymierzona spisali się wzorowo. Bo przecież nie do odbiorców jazzu, ani do bluesmanów, czy do wielbicieli muzyki barokowej była skierowana akcja, tylko do ortodoksyjnych katolików. Panie i panowie, nie jest Wam łyso, żeście nikim innym, jak za wielkim przeproszeniem, pożytecznymi idiotami jakiejś gwiaździny zostali?