ezekiel ezekiel
186
BLOG

Cywilizacja chrześcijańska czy cywilizacja nauki?

ezekiel ezekiel Polityka Obserwuj notkę 62

Jakiś czas temu bloger Starosta Melsztyński twierdził, że tak naprawdę wszyscy jesteśmy ateistami. Na dowód tego zadał pytanie: kto wierzy w Swarożyca? Była to pewnego rodzaju prowokacja intelektualna, której zadaniem nie tyle było policzenie pośród blogosfery ilości ludzi wierzących w jakieś słowiańskie mumy, ile pokazanie, że właściwie dzisiaj nie ma miejsca na wiarę w Boga. Ów bloger stwierdził – wszyscy jesteśmy ateistami. Nie wierzymy w Boga, tylko w swego rodzaju konsktrukt kulturowy.  Inny bloger Matt Kaboom, doszedł do podobnego wniosku z jednym zastrzeżeniem – wszyscy jesteśmy ateistami, z tym, że niektórzy bardziej. Wymienił on imiona ponad 200 Bogów. Zadaniem czytelnika było wybranie tego, w którego się wierzy, następnie skreślenie reszty. W ten sposób wynikało, że jest się ateistą w 99% ze sporym hakiem (o ile wybrało się jednego Boga z listy ponad 200). Zawartość ateizmu wzrastała wraz z ilością Bogów do wykreślenia. Każdy oczywiście, kto wybrał Boga wierzy, że to jego Bóg jest prawdziwym, chociaż wszystkie wymienione postacie mają swoich wyznawców. Znowu więc dochodzimy do punktu, w którym wiara okazuje się konstruktem kulturowy. Na miejscu tutaj byłyby wielokrotnie już przez mnie przytaczane słowa Baudrilla: "dzisiaj ludzie tylko wierzą, że wierzą". I teraz pada pytanie, które mnie interesuje w tym poście – na ile dzisiaj religia jest podstawą cywilizacji, a na ile jest ona dalekim echem przeszłości, swego rodzaju pierwotnym spoiwem, pozostałością ewolucyjną, która nadal jest elementem kultury, ale która straciła na znaczeniu.

 

Niezwykle popularnym tutaj twierdzeniem jest, że dzisiejsza cywilizacja, to cywilizacja chrześcijańska, a nie cywilizacja, nazwijmy ją "cywilizacja nauki". Nie bardzo rozumiem jednak co miałoby na to wskazywać. Społeczeństwo w dzisiejszym kształcie nie mogłoby się wyłonić bez informacyjnej otwartości, a takiej przecież niej jest w stanie zapewnić żadna religia. Jej funkcjonalną cechą jest cenzura, a podstawą poznania zjawisk nie jest ich badanie, tylko wiara, że wiedza o tym "co istnieje" została nam dobrotliwie zesłana. Poznanie, czy tez poznawanie w cywilizacji, której podstawę stanowi religia jest możliwe, o ile odejdzie się od owej podstawy, która wnioski każe wyciągać nie z obserwacji, a z różnego rodzaju świętych pism. Można oczywiście powiedzieć, że nauka również wyciąga wnioski na podstawie założeń – paradygmatów, jednak jej struktura pozwala na zmianę perspektywy.

 

Dzisiejsza cywilizacja do rozwoju wymagała wielu herezji, bez których nie mogłaby się narodzić. Nie ma szczególnego znaczenia fakt, że pierwszą wydrukowaną książką była Biblia, która znalazła się w na półce biblioteki biskupa Mazzarina, wkrótce bowiem prasa drukarska przyczyniła się do powstania największego pęknięcia w historii instytucjonalnego kościoła. Nie ma też szczególnego znaczenia, że zegar został wymyślony, aby odmierzać czas modlitwy, ponieważ jego dzisiejsze zastosowanie jest funkcją jego zastosowań świeckich. Jego wynalazek przyczynił się również do stworzenia pierwszej, jak się wydaje nowożytnej świeckiej zasady etycznej, wyrażonej bodajże przez Grotiusa – punktualność jest cnotą. Wielkie odkrycia powstawały więc w ramach cywilizacji chrześcijańskiej, jednak ich skutkiem było jej rozmiękczanie, a dzisiejsze ich zastosowanie jest pochodną herezji i ich rozwoju a nie cywilizacji, w której się narodziły.

 

Kto dzisiaj zamiast leczyć się wypracowanymi przez naukę metodami woli modlić się? Modlitwa może być stosowana jako swego rodzaju czynnik wspomagający, jednak bardzo rzadko bywa ona stosowana zamiast leczenia konwencjonalnego. To wskazuje na fakt, że bardziej wierzy się dzisiaj w medycynę niż w religię. Tak samo nie modlimy się o przełączenie kanału w telewizorze, tylko sięgamy po pilot, który został wyprodukowany na gruncie nauki. Argument może się wydawać niedorzeczny, chcę nim jednak wskazać na pewną istotną kwestię – używamy racjonalnych metod, aby osiągać pewne rezultaty – zamiast gromnicy w oknie podczas burzy montujemy piorunochrony: zamiast wstawiennictwa wybieramy racjonalość dzaiałań.

 

Istotną kwestią w tej dyskusji jest z pewnością etyka. Ale czy nasza etyka, to etyka chrześcijańska? W nowoczesnym prawodawstwie tylko 2 z dziesięciu przykazań są skodyfikowane. A łamanie niektórych przynosi splendor miast potępienia.

 

Z oczywistych względów blog nie jest najlepszym miejscem na poruszanie tak szerokiego tematu. Jednak tradycja jest taka, że wniosek należy wyciągnąć nawet z tak wybiórczego materiału. Jeżeli więc mielibyśmy mówić o podstawach cywilizacji i odwoływać się w tej perspektywie do wiary, to raczej nasza cywilizacja jest cywilizacją herezji, a nie cywilizacją chrześcijanską. Chrześcijaństwo nadal jest w niej obecne, ale jako swego rodzaju „promieniowanie tła”, a nie osnowa. Dzisiejsza cywilizacja jest więc stworzona na sprzeciwie wobec chrześcijaństwa; wyrodnym dzieckiem chrześcijanstwa jest nauka, a wyrodnym dzieckiem cywilizacji chrześcijańskiej jest cywilizacja nauki.

ezekiel
O mnie ezekiel

Interesuję się wszystkim, więc na niczym się nie znam. Na moim blogu można w komentarzach rzucać mięsem. Jeśli jednak ktoś się na to decyduje musi się liczyć z faktem, że mięsem może dostać. Nie cenzuruję nikogo. Nie donoszę administratorom o naruszeniu regulaminu. Jeśli ktoś dostrzeże w jakimś poście kwantyfikator "Polacy-katolicy" i poczuje się dotknięty wydźwiękiem tekstu zapewne skieruje swoje oczy na opis chcąc z niego zadrwić. Korzystając z okazji skierowanego tu wzroku wyjaśniam, że kwantyfikator taki jest skrótem myślowym. Nie znaczy tyle co "wszyscy Polacy-katolicy", tylko ich większość. O ile oczywiście zgodzimy się, że grupy społeczne różnią się między sobą pewnymi cechami. A chyba się różnią, ponieważ na jakiejś podstawie potrafimy je wyróżnić. "Polacy-katolicy" to tylko egzemplifikacja. Dotyczy to wszystkich kwantyfikatorów znajdujących się w postach. Odczuwam pewien dyskomfort, gdy zwracam się do osób starszych wiekiem, lub naukowym tytułem per "Ty" nie tłumacząc dlaczego tak robię. Tu jest miejsce na wyjaśnienia. Jestem zwolennikiem stosowania netykiety, której jedna z zasad mówi, że zwracanie się w Internecie do kogoś w ten sposób jest w dobrym tonie i w pewien sposób zrównuje, czy też egalitaryzuje rozmowę. Nie jestem jednak doktrynerem, jeżeli ktoś sobie tego nie życzy w każdej chwili mogę zaprzestać tego procederu.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (62)

Inne tematy w dziale Polityka