Marcin Kotasiński Marcin Kotasiński
348
BLOG

Prof. zw. dr hab. Andrzej Kiepas – "la cosa nostra", cz. 8 (Rektor UŚ Rysiu „me-me-meee” K

Marcin Kotasiński Marcin Kotasiński Polityka Obserwuj notkę 2

1. Cześć "koronna", najbrzydsza i największa z "koron przestępstwa" należy do aktualnego Rektora UŚ Rysia Koziołka. Zaraz, zaraz, napiszmy to ładnie. Jego Magnificencji Rektora, Szanownego Pana, Profesora Ryszarda Koziołka, który w tej części stanie się "kozłem ofiarnym" przestępstwa Kiepasa. Rysiu to moralny dyletant, biedny biegacz podążający ślepo za osobistym sukcesem bez względu na wszystko, poza sobą i mafią akademicką. Tak bardzo zaślepiony, że nie zwraca uwagi na popełniane błędy, ale bierze się za sprawy, których nie potrafi. Koziołek przyjął rolę jaką Urban przyjął w PRL, bronił kłamstwem przestępstw akademickich. Odpowiedział na moje pisma zaskarżające przestępstwa w UŚ i prześladowanie mojej osoby. Robił tę robotę tak nędznie, tak byle jak, że patrząc teraz, iż został rektorem, aż żal, że zaraz odkryje, iż spada prosto na „kozi łeb”, z tak wysoka. Tak cieszył się, że został rektorem, a ja mu tu zaraz głowę zmyję i poczuje się na nowo chłopcem. Rektor UŚ Ryszard Koziołek, to sługa przestępstwa, łgał jak najęty, pomijał dowody, konfabulował, trywializował sprawę, ignorował zagrożenie, bo myślał razem z resztą ignorantów, że jestem taki mały, taki głupi i taki prosty, że zaraz trafię do psychiatryka na zatłuczenie umysłu i zamordowanie życia z zachowaniem dyszącego ciała dla niepoznaki. Ale do tej pory rzecz się nie powiodła, ale ropy i smrodu w ranie tyle się nazbierało, że go teraz obryzga. Jesteś Rysiu bytem trywialnym, blichtrem tombaku. 

2. 19 stycznia 2018r., trzy dni po drugim spotkaniu w postępowaniu dyscyplinarnym, kiedy "rzeźnik dyscyplinarny" Jarek Zagrodnik został przeze mnie znokautowany (cz. 6) złożyłem w biurze rektora, wtedy Kowalczyka pismo będące skargą na bandytyzm akademików i wniosek o postępowanie dyscyplinarne wobec Jarka (miesiąc później dla Kiepasa, Wróblewskiego, Szotek). Przypomnę, że wcześniej pomiędzy 24.11, a 5.12.2017r. prowadziłem głodówkę. W następstwie, aby zdusić gwałtem tę sprawę, nie by rozwiązywać pochylając się nad moją krzywdą, nasłano 6 i 7.12 Policję, a 8.12 jeszcze OPS. Powodem, miała być wielka (cyniczna) obawa o moje zdrowie i życie, nie prawdziwy powód, czyli łamanie prawa i mnie barbarzyństwem akademickim. Wydawać by się mogło, że sprawa zamknięta, głodówki w styczniu i później nie prowadziłem. A tu nagle, w dzień po złożeniu skargi i wniosku o postępowanie dyscyplinarne, 20 stycznia znów wpada Policja „z buta.” Teraz bez powodu, który można ubrać w fałszywą zgodność z prawem. Ale kogo to obchodzi, gdy zagrożenie wzrasta, zamiast zniknąć? Pismo, które złożyłem było odpowiednio skonstruowane, wypełnione przepisami prawa, „obszczekujące” Zagrodnika i bandę akademickich zbirów. Jeśli nie potrafią zgodnie z prawem, miało ich sprowokować do wyskoku, który grzecznie i bezwiednie spełnili wytwarzając nowy dowód przestępstwa. Niespodzianka Rysiu, hę? Zrobił Was magisterek. Teraz pewnie wściekniesz się z kolesiami? Wpadają w schemat za schematem, dlatego są przewidywalni, podobnie jak Kwaśnik, ułom sądowy, który wpadł po uszy w swoje szambo przestępstwa.

  

 Wracając, policjanci byli „mocno nakręceni”, ale nie wiedzieli, że po histerycznych zachowaniach żony i aby nie narażać dzieci na prześladowanie mojej osoby spełniłem prośbę i z domu się wyniosłem, także dla bezpieczeństwa własnego. Więc policjanci musieli powyżywać się na żonie, którą ostro zastraszyli, pomawiali mnie, że komuś w UŚ cielesność naruszyłem, pewnie chodziło o Zagrodnika, ale ten idiotyczny pomysł już nie został więcej podniesiony. Miałem w ich opinii napaść na policjantów podczas ich najścia 5 grudnia 2017r., musiałbym być bardzo, bardzo groźny skoro mnie nie zatrzymali. Postanowiłem głupców z UŚ „powałkować” dalej i rozniosłem, złożone 19 stycznia pismo po 5 wydziałach: prawa (żeby Zagrodnikowi zagotowało się w mózgu wepchnąłem mu pod drzwi), fizyki, chemii, matematyki i cały WNS, pół dnia biegałem. Część powrzucałem w szczeliny drzwi, część zdołałem oddać do rąk własnych różnych zaspanych w swoim wygodnym życiu akademików, z niektórymi nawet porozmawiałem widząc zdziwione miny, zakłamanie m.in. takiego Bogusia Dębińskiego. Z jednym nawet porozmawiałem, ku mojemu zdziwieniu odważył się na naturalną reakcję i wyraził podziw do mnie za odwagę i pochwalił, aż zrobiło mi się miło. Bo to naturalne, że sprzeciwiamy się przestępstwu, tak? Rozniosłem tych pism niespełna 100. Odzew? Zgodnie z przewidywaniami żaden, taka to mafia stołkowa. I tyle, czekam na odpowiedź rektora Kowalczyka. Ale przychodzi odpowiedź podpisana przez naszego, szczęśliwego, świeżo upieczonego rektora Rysia „kozła ofiarnego.”

 

 Odpowiedź ta dotyczyła pisma z 19 stycznia, w której wymieniłem wiele zarzutów wobec „rzeźnika dyscyplinarnego”, podałem wiele artykułów prawa, które zostały złamane m.in. z KPK i KK. Dołączyłem uwagi krytyczne wobec szerszego środowiska, jak Wróblewski nasyłający na mnie Policję z OPS, Miroszewski uznający, że troskę wyraża się prześladowaniem, oczywiście przestępca Kiepas także znalazł miejsce i ogólnie zobrazowałem podłą, przestępczą sytuację UŚ. Całe pismo załączam na końcu (https://sites.google.com/view/okiepasie/strona-g%C5%82%C3%B3wna) Oto, co pisze nasz świeżo upieczony rektor UŚ Rysiu Koziołek:

image

image

 Proszę zwrócić uwagę na koniec pierwszego akapitu, jak pięknie Rysiu posługuje się formalizmem, łżąc jak najgorszy, gdy pisze „po wnikliwym zbadaniu […] uzyskaniu wyjaśnień pracowników.” Złapmy Rysia za te słowa i przeczytajmy dalej, jak pilnie zbadał sprawę. Daleko nie trzeba iść, bo już początek drugiego akapitu mówi „nie dopatrzono się naruszeń prawa ani nagannego zachowania.” Przypomnijmy (w cz. 6 całość), że w rozporządzeniu MNiSW dot. trybu postępowania wyjaśniającego i dyscyplinarnego (Dz. u. nr 236, poz 1707), w par. 5 ust. 2 pisze:

„[...] rzecznik dyscyplinarny obowiązany jest zebrać dowody [...] świadczące przeciwko obwinionemu i dowody przemawiające na jego korzyść.”

 Jak pisałem wcześniej, Zagrodnik nie zebrał dowodów na moją obronę, choć było ich „od groma” w moim artykule będącym przedmiotem oskarżenia. Z uśmiechem na twarzy, pełną drwiną odpowiedział wtedy „nie (zbierałem).” Ale nasz rektor i „kozioł ofiarny” akademickiej mafii nie dopatrzył się oczywistego złamania prawa. W następnym zdaniu Rysiu, choć nie był obecny podczas spotkania z „rzeźnikiem dyscypliny” nie dopatrzył się potwierdzenia, iż Zagrodnik wywierał naciski, groził, czy innych przejawów niekompetencji, braku etyki, czy kultury. Rysiu „wszystko wie”, pytań mi zadawać nie musiał, skąd tak gwałtownie skarżę, bo jeśli w ogóle z kimś rozmawiał, w co w oczywisty sposób wątpię, bo spotkanie było „ustawką” to na pewno wie, że trzeba sprawę „zamieść pod dywan.” Zaś bandyta Zagrodnik w oczywisty sposób będzie bronił siebie i słowa nie piśnie, że przyjął rolę „rzeźnika.” Jak by miał, przecież w karierę dostałby „cios łamiący?” Ciekawsze stwierdzenie pada nieco dalej. W czwartym zdaniu drugiego akapitu, gdzie nasz dumny rektor podaje numery dwóch ustaw, druga z nich (Dz. u. nr 236, poz 1707), to właśnie ta przywołana powyżej „w sprawie szczegółowego trybu postępowania wyjaśniającego i dyscyplinarnego wobec studentów” z par. 5 i ust. 2, czyli tym pominiętym. Mimo, iż Zagrodnik w uzasadnieniu (cz. 6) otwarcie pisze, że dowody w obronie, wbrew obowiązującemu prawu mają do niego przyjść same pochodząc z moich wyjaśnień. Nasz słodki Ryś pisze „rzecznik dyscyplinarny działał w granicach przepisów.” I znów kłamstwo! Nasz nowy, szczęśliwy już mniej rektor łże bez opamiętania, bo spadło na niego zadanie ochrony mafii akademickiej, której obronić nie sposób. Na końcu zdania dodaje, że działał także zgodnie z KPK. Czyli w KPK znajdziemy powód dlaczego Zagrodnik, choć złożone zostały wnioski dowodowe o przesłuchanie Kiepasa z córcią nepotyzmu Kasią Kiepas-Remiesz i przedstawienie dokumentacji o zatrudnieniu, woli umorzyć postępowanie wyjaśniające. Zaś dla obrony przed zarzutem o łamanie prawa i szereg popełnionych przestępstw pomawia mnie o brak poczytalności zmieniając wbrew swoim kompetencjom kategorię sprawy z prawnej na psychiatryczną. Po prostu „bomba” Rychu! Poważnie mam pisać o tych ludziach, bez drwiny narzucającej kontrasty, aby każdy się orientował?! Rysiu zaraz będzie czerwienił się chodząc po korytarzach uczelni, postaram się o to. Lecisz ze stołka Rychu, albo chowaj facjatę w jeszcze ciemniejszych kątach, łam wszelki opór, wymuszaj, będziesz „czarny”! Zgodnie z tradycją nauczania w UŚ.

 

 Idźmy dalej, „rozkmińmy” naszego dumnego rektora, którego duma już opuszcza zastępowana zażenowaniem. Oj, Rysiu, nie dziw się, za rabunek 20 lat życia, spodziewaj się więcej, nikt nie prosił, abyś wsadzał „kopyto między tryby transendemtalnej maszyny” wybrałeś, aby zostać rektorem. Namaluję ci pentagram z trzema 6 na czole, żeby był pełny obraz. Jeszcze dwa zdanka z tego akapitu, pierwsze brzmiące jak „cycuś mamuni dla spragnionego mleczka dzieciaczka”, cytuję: „status obwinionego […] w żadnym razie nie przesądzają o winie i nie wiążą się z żadnymi dolegliwościami […]. Nadmienię, że na badaniach lekarskich, po pierwszym spotkaniu wyszła u mnie tachykardia, tak na marginesie. I drugie, czyli odwrócenie „kota ogonem”: „możliwości pozbawił się Pan, udaremniając swoim zachowaniem przeprowadzenie merytorycznych przesłuchań.” Wyczytał może któryś z Czytelników o jakim moim zachowaniu pisze nasz rektorek? Jakiś, choć jeden, maleńki konkret? Też nie znam, bo przecież Rychu zadowolony, że zajmuje wysoki stołek, nikt go nie przekrzyczy skoro ma moc pisania oficjalnych odpowiedzi w imieniu całego UŚ. Kolejna „bombowa” uwaga rektora Ryszarda(!), a ja „winię” siebie, że przez „oszalałą mordę” Zagrodnika nie przebiłem się z żadnym zdaniem czy dowodem, bo ujadał jak wściekły pies. Wychodzi, za cicho byłem, więc sprzeczność z opinią Rysia, który twierdzi, że... jak, głośny? Może gdybym Zagrodnika w tę mordę strzelił, coś bym osiągnął, jak myślicie?

 Drobna uwaga nt. akapitu trzeciego, gdzie pisze, że uczelnia nie ma obowiązku zapewnienia obrony, co zgodne z przepisami. Jedak wymieniona tam Studencka Poradnia Prawna składa się z bardzo młodych ludzi, którzy w razie potrzeby udają się po poradę do swoich profesorów. Zaś profesorzy to ta sama akademicka mafia. Gdybym skorzystał „wysmażyli by mnie na krwisto”, a na pewno podjęli tę łatwą próbę, radząc „życzliwie”, abym poddał się. Nadmienię także, że po pierwszym spotkaniu, jak podpalony udałem się do tej „poradni”, schematycznie i enigmatycznie zaczęli coś proponować. Jednak nim to zrobiłem udałem się do „Kącika Studenta” w budynku rektora, do prawnika, który tam siedzi. Pukam, wchodzę, mówię od razu „nazywam się M.K.” a prawnik zaczerwieniony od razu przerywa i mówi „znam Pańską sprawę!” Milknę z myślą w głowie „skąd może znać, widzimy się pierwszy raz?” Co znaczy, że plotkarstwo w UŚ działa jak najlepsza poczta, wyśmienicie działa – prokuratorzy! Prawnik choć sprawę znał, nie pomógł, jedynie odesłał do „poradni dziecięcej.” Ale Rysiu pisze, że ta „poradnia” świadczy usługi na profesjonalnym poziomie, ha-ha... Zaś Zagrodnik był dla mnie tak dalece życzliwy, że informacja o poradni to taki wspaniały „gest dobrej woli, by zapewnić mi najkorzystniejszą pozycję procesową” – Czytelnicy, proszę nie wymiotować, podróż w nieznane trwa!

 Reszta tego pisma to już tylko szablon formalny. Po takim wstępie, króciutko odrzucającym wszystkie oskarżenia jasnym jest, że „skarga jest bezzasadna i załatwiona odmownie.” Sam „rzeźnik dyscyplinarny”, jak pachnące ciepłe ciasto posypany zostaje cukrem pudrem, bo Rysiu uznał jego postępowanie za „wysoce profesjonalne i spełniające powszechnie akceptowane standardy współżycia międzyludzkiego.” Po prostu „super!” Rychu, spełniłeś rolę kłamcy. Król piekła akademickiego, tombakowego blichtru.

 Na drugiej stronie zaczyna od Rzecznika Praw Studenta i Doktoranta. W moim piśmie z 19 stycznia piszę, że Pani rzecznik, to młoda kobieta, bez wykształcenia prawnego, jeśli dobrze pamiętam coś ze sztuką, czy gdzieś na granicy estetyki i zachowanie też takie estetyczne, że tylko takie. Powiedziała wprost, że wszystko, co może zrobić, to podrzucić rektorowi... notatkę. Zabrzmiało jakby mała karteczka z notesika spływała bezwiednie w powietrzu omijając biurko rektora i wpadając wprost do śmietnika. Tyle masz pomocy studencie i doktorancie w Uniwersytecie Śląskim, gdy napada na Ciebie mafia akademicka – jak kopniak w zęby, w brzuch i leży trup. Pamiętaj, wszystko w milczeniu, o niczym nie wiesz, jesteś nieprzygotowany. Tak, tak, jak w rynsztoku między brudnymi, zagryzającymi się szczurami. Ci są ślicznie ubrani, mówią przeładnie, mają wspaniałe „arystokratyczne” tytuły budzące podziw u każdego z Was i cudnie się uśmiechają – Welcome in Hell!

 Następne dwa akapity po młodej Pani magister rzecznik „praw”, wtedy na studiach doktoranckich, która ma wstawiać się za studentami i doktorantami, stając przeciwko „fortecy prawników” z Wydziału Prawa i Administracji wypełnionej prawnikami w tytułach i stopniach naukowych profesorów i doktorów habilitowanych. Mamy akapity o znanym z części 5 i 7 Piotrku Wróblewskim, wtedy Kierownik Studiów Doktoranckich WNS i radny m. Chorzów mający niejawny, korupcyjny, bo koleżeński wpływa na Policję, OPS i pewnie każdą chorzowską instytucję publiczną. Oczywiście Rysiu Koziołek kłamie jak z nut, choć to filolog nie muzyk. Pisze o stypendium, ale myli sprawy. Nie zdziwiłbym się jeśli celowo, bo zgłoszenie dotyczące Piotrka mówi o złamaniu przez niego Regulaminu UŚ, który mówi (cz. 7), że zawiesza się stypendium przyznane i wypłacane, gdy komisja dyscyplinarna wymierzy prawomocną karę. W moim przypadku komisja nie zebrała się, zaś stypendium nie zostało jeszcze przyznane, ale drogę do ubiegania się o nie zablokował ad hoc. Jak pisałem wcześniej, Piotruś samowolnie zablokował mój wniosek, aby celowo, z pełna premedytacją i świadomością stworzyć presję ekonomiczną, co dla kontrastu nastąpiło kilka dni przed Świętami Bożego Narodzenia. Złamał tym Regulamin, ale Rysiu dla wygody i bezpieczeństwa wolał posłużyć się wnioskiem wcześniejszym, z września, który złożyłem wymieniając w nim, na samym początku spisu publikacji tekst o Kiepasie pt. „Mój osobisty destrukcyjny prześladowca naukowy – Andrzej Kiepas.” Tym sposobem Rysiu uniknął oskarżenia Piotrka o łamanie Regulaminu i prześladowanie doktoranta. Dzięki temu może w następnym akapicie swobodnie łgać dalej pisząc, że – a to przecież takie „normalne” – nasyłanie Policji i OPS na głodowo protestującego doktoranta to normalna sprawa. Gdzie, w reżimach, które bezsilne wobec protestu mogą tylko stłumić go przemocą? Pojawia się tutaj pewien paradoks. W tym czasie, w grudniu 2017r. miał miejsce protest głodowy lekarzy rezydentów w Warszawie. Oglądaliśmy to w TV, ja równocześnie ze swoja głodówką. Jednak rezydentów była cała gromada, wokół pełno kamer i mikrofonów, nikt nie ośmielił się nasłać Policji, aby spacyfikować ten protest. Jednak mój, protest jednoosobowy nadawał się do tego świetnie i jeszcze jak pięknie nasz „kozioł ofiarny” cytuje zapis art. 162 par. 2 nakazujący udzielenie pomocy komuś w stanie zagrożenia życia i zdrowia. Tymczasem spotkałem sytuacje, gdy pewien jegomość, w ramach rozwoju osobistego prowadził głodówkę miesiąc, ostrą, bez zupek i podobnego „udawania” i przeżył, oczywiście był dobrze przygotowany. Tyle podał, ile prawdy nie wiem, ale dość wiarygodny. Wobec mnie zastosowano prześladowanie od razu, na gwałt, bo w dzień następny, gdy Piotruś dostał ode mnie informację, że taki protest prowadzę odwiedziła mnie Policja. Nie ma szans, aby w pierwszych dwóch tygodniach głodówki, wcześniej odżywiając się zupełnie normalnie zejść śmiertelnie, czy poważnie zagrozić swojemu życiu, bo organizm spala najpierw zgromadzoną tkankę tłuszczową. Dopiero później, po dłuższym okresie zaczyna „zjadać” organy wewnętrzne i widać to po człowieku, że jest już źle. Mało tego, po kilku dniach głodówki, pod namową rodziny zdecydowałem się trochę „poudawać” popijając rosół. Ale Piotruś od razu, w dzień po moim liście, który oficjalnie zupełnie zlekceważył umawiając się ze mną w czasie głodówki za tydzień, nasłał Policję i OPS, aby „z buta” załatwili sprawę, wywierając presję prawną i siłową, co nie udało się dzięki mojej przezorności i Boskiej opatrzności, z którą działamy „ramię w ramię”, koźle. I tyle z pierwszego pisma naszego „wspaniałego” Rektora Uniwersytetu Śląskiego, „wspaniałego gaduły” Rysia „kozła ofiarnego.” Rysiu, a u Ciebie wszystko ok? Bo wiesz, gdyby kózka nie skakała, to by nóżki nie złamała. A ta podskakuje Prawu.


3. 20 lutego 2018r. Złożyłem następne pismo domagając się wszczęcia postępowań dyscyplinarnych wobec kolejnych akademików: Kiepasa, Wróblewskiego i Szotek. Pierwszy za całokształt popełnionych przestępstw i ogromnych szkód, które wyrządził mnie i mojej rodzinie, dewastując i zniewalając moje życie. Drugi, Wróblewski za współsprawstwo, przestępstwa własne i naruszenia Regulaminu: nasyłanie Policji i OPS, włączając w to bezpodstawne najście Policji 20 stycznia po złożeniu pisma z 19 stycznia, zaniedbanie obowiązków polegających na nie znalezieniu opiekuna naukowego itp. Z kolei Szotek za wykonanie „brudnej roboty” dla Kiepasa w 2003r. Moralne wywłoki. Odpowiedz na to pismo powstała 5 marca, oto ono, moje pisma na końcu, dla porównania jak skrajnie skąpo odpowiada nasz „cudny rektor mroku”:

image

 Jak czytamy i co jest także nagminną praktyką urzędników, po pierwszej zakłamanej odpowiedzi każda następna odwołuje się do pierwszego kłamstwa i stanowi tylko uproszczoną odmowę wobec wszystkiego. Nic nie jest analizowane, tylko dopychają fałsz. W pierwszym punkcie (myślniku), „kozioł ofiarny” pisze już tylko, że wszystko „wyjaśnił”, zaś odmowa znaczy odmowę. W drugim, mimo iż w piśmie z 15 lutego Koziołek przypisuje Władzom UŚ współdziałanie w powiadamianiu Policji i OPS, jako prawnie zasadne, tutaj zmienia zdanie i zrzuca całą odpowiedzialność za bezprawne najścia tych instytucji na nie, umywa ręce. Znów wykręt i kłamstwo, wijące się byle jak, bo siła urzędowej przemocy wystarcza. W trzecim, także dochodzi do kłamstwa, gdyż dokumentacja, ta dotycząca zablokowanego przed Świętami wniosku została złożona kompletna wcześniej niż wniosek i była aktualna, chyba mam na to nawet emaile z sekretariatu. Jedynie Wróblewski złamał Regulamin i zmuszony został do kłamania zgodnie z treścią otrzymanej korespondencji. Co ważne w żadnym momencie, podobnie jak w pierwszym piśmie, rektorek nie powołuje się na żaden konkret, ale posługuje ogólnikami, taki bez kompromisowy niechluj. Znów, jak zwykle w przypadku każdego argumentu i dowodu nie dochodzi do zbadania sprawy pod względem merytorycznym, ale jedynie do zasłonięcia się formalnym ogólnikiem. Jak cudnie mieć takie stanowisko, jak rektora, ono służy, aby zasnąć wobec wszelkich spraw, odpocząć w ramionach władzy, porzucić myśl o świecie, cóż za łatwość Rysiu, ale to tylko Twój subiektywny sen, kozła z napisem 666 w pentagramie. UŚ to piekło od początku, jeszcze dziś pracuje tam TW „ubek”, później napiszę, i ze dwóch rektorów kiedyś też złamało prawo, w czasie komuny, więc „nie liczy się.”

 W następnym piśmie przekazałem treść maili jaką otrzymałem z sekretariatu studiów doktoranckich, w których znajduje się dowód złamania Regulaminu, co wyjaśniłem w cz. 7 zamieszczając tam treść tych listów. Kolejne oszustwo Rysia. Punkt czwarty jest w ogóle wydumany, bo w moim piśmie nie wskazywałem na związek pomiędzy stypendium a brakiem opiekuna naukowego. Rysiu nawet nie chciał mojego pisma przeczytać uważnie i bredzi. Z kolei przedostatni akapit, gdzie jak magik z kapelusza królika, tak Rysiu wyciąga opiekuna naukowego, bo dla mafii znalezienie go to łatwizna. Ze „snu władzy” budzi się tylko ad hoc, a na przebudzenie reagować może gwałtownie, jak mnie przypadło w udziale, tak gwałtownie znalazł się na zawołanie opiekun naukowy. Akademicy, wcześniej przeze mnie proszeni jedynie z pełna obojętnością odmawiają, nawet nie zainteresują się czego dotyczy odmowa, zgodnie z regułą „nie interesować się, nie dotykać, nie patrzeć, nie słyszeć.” Jednak kiedy mafia nakazuje, sprawa jest od razu załatwiona i tym samym przestępca Wróblewski ochroniony. Pismo, jakby już nudząc się w zniecierpliwieniu zakończone zostaje niewypowiedzianym słowem „odpieprz się”, bo moje wnioski o postępowania dyscyplinarne skwitowane zostają stwierdzeniem, że racji dochodzić mogę w sądzie. Z kolei sąd, w szczególności rejonowy dla UŚ to 1000% korupcji, jedna włazi na drugą, aby skutecznie zasłonić Prawdę, tłumnie. Można o tym przekonać się czytając cz. 1, gdzie dokonane zostaje oszustwo na rzecz ochrony Kiepasa w SR K-ce Wschód, czy cz. 2, w której od razu neoubek SSR Kwaśnik z SR Chorzów zarządza wobec mnie badania psychiatryczne prowadzące wprost do psychiatryka ze złamaniem wszelkich praw, co trwa nadal, czyli trzeci rok, a ja nadal ukrywam się przed bandytami systemowymi. I tyle od Rysia „kozła ofiarnego”, którego zbieg okoliczności pozwala umalować na symbol szatana-estety, wszystko łatwo, wszystko lekkie i wszystko kłamstwo.

 Złożyłem po tym jeszcze dwa pisma załączone na końcu, z 26 lutego i 12 marca, odpowiedzi nie otrzymałem, fasadowa życzliwość wyczerpała się zgodnie ze schematem kłamstwa. Zawierają konkretne dowody, jak treść maili wskazująca naruszenia i popełnienie przestępstw. Tu już Rychu rektor odpowiedzi nie udzielił, to było ponad jego siły. W swojej pierwszej odpowiedzi mylił przepisy, co wytknąłem mu w piśmie z 26.02, bo w innym temacie, dotyczącym uznania, odszkodowania i naprawy odpowiada przepisami o postępowaniach dyscyplinarnych. Pomija fakty, pewne odwraca jak „kota ogonem”, ukrywa wszystkie zarzuty, z rzadka interpretując je niezgodnie z prawdą, gdy do tego nadadzą się, w tym także wskazane przepisy, czy wydarzenia – tylko kłamstwa. Pełne niechlujstwo już na poziomie poznania treści pisma, reszta to tylko oszustwa i oszustwa bez końca. Oto rzeczywisty obraz świeżo upieczonego rektora UŚ Rysia Koziołka. Człowiek ten to przestępca współdziałający z pozostałymi w celu ukrycia ogromu naruszeń prawa, od początku chroniący mafię akademicką z UŚ. Ten osobnik to tylko kontynuacja zorganizowanej działalności przestępczej w Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Gwarant żerowania mafii na publicznym zaufaniu i pieniądzach z tytułami.

 Później, 8 sierpnia 2019r. przesłałem pismo z ostrzeżeniem, informując o podejmowaniu kolejnych kroków zmierzających do ujawnienia przestępstw akademików. Nikt tym nie przejął się i odpowiedzi nie udzielił, zapewne także, bo zrezygnowałem ze studiów doktoranckich w czerwcu 2018r. Obawiałem się, że ci przestępcy wydadzą mnie neoubekowi SSR Kwaśnik informując, że jestem np. na wykładach, aby poszukująca mnie Policja w celu doprowadzenia do „psychuszki” mogła mnie zatrzymać. Zapewne Piotruś Wróblewski, który podpisywał dokument o wykreśleniu mnie z listy doktorantów był tego dnia przeszczęśliwy, gdyż wraz z tym traciłem, formalnie nieco lepszy pod względem prawnym status doktoranta i nie mogłem im „zatruwać” życia zarzutami i zorganizowaną działalność przestępczą.

 Mam nadzieję Rysiu, że zawrze jak w piekle, zaś dopełnienie kariery znajdziesz w więzieniu, rozumiem, że jeszcze trzeba tę sytuację zbudować. W następnej części opiszę fragment środowiska akademickiego, biernego, miernego i oportunistycznie tchórzliwego, które nagabywane przeze mnie odmawiało na każdy sposób udziału w sprawie i ochronie moich praw wbrew przepisom prawa obligujących ich do zapewnienia bezpieczeństwa w uczelni wszystkim studiującym, czego nie dopełnili. Jest tam taki jeden, który podczas rozmowy o tym – dosłownie – trząsł się jak galareta, widok niebywały i szokujący. Załączę także nazwiska innych przestępców, którzy nie wystąpili w tej sprawie, ale wybrali samodzielną drogę przestępstwa.

 Rysiu, czy warto było bronić Kiepasa? To, że nie widzę w Tobie rektora, profesora, autorytetu, wiedzy, czy władzy, to rzecz oczywista, bo jesteś przestępcą intencjonalnym. Jest to do zaobserwowania w wiciu się fałszu pomiędzy Prawdą jak przy zjeździe w slalomie gigancie. Prawda bije w pysk, twarz zachowuje. To są pewniki, chwieje się jedynie i jeszcze uwaga Czytelników, którzy dopiero uderzeni opisem Ciebie dochodzą o oceny.

PS. Wszystkim oburzonym na moje obrazoburstwo pragnę przypomnieć, że ta sprawa trwa 20 lat, nie rok, dotyczy wymiany wielu pism, wielości wydarzeń, ogromu doświadczeń bezpośrednich. Wszyscy opisani i inni zaangażowani dobrze i świetnie znają sytuację. Wywalczyli ją wbrew prawu ustalonemu i moralnemu. Pretensje do mnie o to, że naruszam stabilność systemu są uproszczeniem. Od systemu oczekujemy praworządności, aby „nie strzelał” przestępstwami na oślep po ludziach. Okres, przez który toczy się ta sprawa, to czas wzrastającego napięcia, zbyt wolnego, bo niewartego takich strat, to skutkuje obrazoburstwem i z tego powodu obrazoburstwo jest... trywialne. Wreszcie każda destabilizacja systemu, w istocie dotyczy bezprawia i ma na celu uzdrowienie i „zaszczepienie” systemu na takie zjawiska. Więc także naruszania stabilności nie można mi zarzucać, ale dążenie do uzdrowienia systemu. Szkody są tylko skutkiem oporu bezprawia. Porównanie rektora UŚ do diabła, jest też trywializmem, bo ten pewnie takiego słabego człowieka zlizałby bez użycia zębów z rożna. Za niewinność nikomu w moich tekstach nie oberwało się.

Tylko Prawda jest poważna jako pierwsza, nie osobowości au-au-autorytetów. Dlatego zrobiłem "świętości akademickiej" – Jego Magnificencji Rektorowi UŚ(!), co zrobiłem i czuję się idiotycznie kierując absurdalnym poczuciem, że jest to niewłaściwe. To nonsens. W fałszu i przemocy, żyć nie da się, "kozła ofiarnego" zrobił z siebie na życzenie, wraz z pozostałymi. Trzeba być idiotą, aby robić takie rzeczy pełniąc taką funkcję. Idiotów we władzy mieć nie możemy. Nie ma innej świętości dla żywego, jak jego życie, obrazoburstwo, przewroty nie mogą nikogo dziwić, jeśli system nie jest zgodny. Dziwić może, że jest zdziwiony logiką rzeczy i zaspany. Z całą pewnością nikogo nie przeproszę, ale dam sobie krwi upuścić. Me-me-meeee-ee-e-e....


Pozostałe fotokopie pod linkami:

https://5fe2b140bcc29.site123.me/

https://sites.google.com/view/okiepasie/strona-g%C5%82%C3%B3wna

Fotka "króla": z https://www.facebook.com/stronafanowska/

Wyzwolony OD 3 LAT UKRYWAM SIĘ, GDYŻ ZNISZCZONO MI 20 LAT ŻYCIA I MOJE PRÓBY ODZYSKANIA GO SKUTKUJĄ ŁAMANIEM WSZELKICH MOICH PRAWA OBYWATELSKICH I PROCESOWYCH - JESTEM CZYNNIE PRZEŚLADOWANY I NISZCZONY PRZEZ SKORUMPOWANY DO DNA SYSTEM, BEZPOŚREDNIO W OSOBACH SSR KWAŚNIK I KIEPAS (poczytaj o nich i mojej sytuacji obywatelu Polski) Poznanie Poznania> Książka o samopoznaniu "Rozwój duchowy a samoświadomość" POZNAJ SIEBIE! To rzecz najciekawsza w życiu, czegoś ciekawszego nie znajdziesz. Mówił o tym Sokrates jakieś 2,5 tyś. lat temu, mówił Jezus, Budda i wszyscy wielcy mędrcy. 'Ja' też to mówię. Mówili też, że człowiek po tym Wyzwala się. Kluczem jest Twoja świadomość siebie, i uczucia, i ich zgodność, to droga, by poznać Świadomość wszystkiego. Można naprawiać świat... więc co robimy? Najprościej zacząć od siebie, poznać kim się jest i czego naprawdę pragnie. Wychodzi to wtedy, gdy się zupełnie nie sprzeczamy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka