Zawracam czas cierpienia w obecności bytów,
gdzie wola wolna staje przed decyzji murem.
Otwieram się na światło na granicach świtu,
wiążę porcje znaczeń rozpoznania sznurem.
Wyrywam z nicości strzępy niedowcieleń,
obrazy prawdy zanurzonej w ciszy.
Jestem jak ryczący w samotności jeleń,
snujący historie, których nikt nie słyszy.
Sieroctwo rozwinęło syndrom odrzucenia,
nikt prawdy nie odszuka, kiedy serce boli.
Odurzony słabością ujawniam zdarzenia,
szykujące do podjęcia obojętnych roli.
Ludzie się garną do tych, co sukcesu znamię
noszą na sztandarach w tryumfu godzinie.
Chcąc światłem odbitym rozbłysnąć przed światem,
wbrew opinii ludzkiej, wbrew swojej rodzinie.
Odrzućmy wygraną z jej funkcją dzielenia.
Zanurzmy w spokoju utrudzone JA.
Niech porównywanie umknie w obszar śnienia,
a otwarcie na innych niech na sercu gra.