chodził za mną dzień w dzień
wszędobylski jak cień
poplątana zakała społeczności
na gitarze wciąż grał
chwile szczęścia mi dał
wyrzutkowi spełnionej miłości
wiatry tkały wspomnienia
on się snuł zapomnieniem
jego serce odczuwało brak
w liściach jesieni brodził
kilka razy podchodził
czekając na mój znak
moje serce zabiło
w jego oczach zalśniło
wzruszenie płoche jak sen
krocząc drogą do siebie
delikatną jak źrebię
odtąd naszym okazał się dzień