Najnowsza zremiksowana wersja opowiadania Imię twoje część świata, które drukowane było najpierw w Izraelu i następnie w Polsce w tomie moich opowiadań pt. TEN ZA NIM.
Zamówiony przeze mnie kotlet po kijowsku
przywędrował do mnie po 45 min. z Kijowa.
(Nabokov).
Barman w czarnej kamizelce i fosforyzujących skarpetach wykopywał złotego peta czubkiem krokodylowego lakiera. Reklamowe, odblaskowe banery Dinners Club z czarnymi pi*dami na niebieskim tle. Kosze z więdnącymi białymi tulipanami, butelki „vintage” zatkane gumowymi krasnalami i damami dworu w krynolinach. Co chwila dochodził ktoś nowy - niedoćpani reklamiarze z Azjatkami w miniszortach i z wachlarzami - jednej fajnej mordy nie widziałem.
Hilary zezowała ostro zza lusterkowych okularków, popijając zielonego drinka z tłuczonym lodem i mocno odsuniętym paluszkiem. Drukowała ostatnio jakieś songi „przeciw okupacji Kraju Cedrów i polowaniom na wieloryby” - ktoś w sportowej marynarce raz po raz mi ją zasłaniał.
Grobman wykrzykiwał, że strzelił artystycznego samobója, lądując na stałe w Tel Awiwie, bo reszta awangardy moskiewskiej poleciała na Manhattan. W sumie spokój - wpatrzyłem się znowu w jakieś bajery - czułem się dosyć luźno w tym barze z czarnymi lustrami z sinym neonem.
"Nie jebijsja” - powtarzała zapalczywie Irynka z rodziny dekabrysty Rylejewa - miała pracownię w arabskiej ruderze z fontanną w Jaffo na południu Tel Awiwu. Lubiliśmy nieraz grać tam w bilarda na stole podpartym pustakami - między naturalnej wielkości ciężarnymi Pigmejkami z waty tapicerskiej. Na strychu w kufrze z okuciami trzymała rulony sturublówek z wodnym znakiem Katarzyny Wielkiej, które zaczęła rozdawać pod koniec pory deszczowej.
Hilary przypalała papierosa, którego ognik skakał po jej twarzy, która nagle zrobiła się półsenna. Pod srebrnym lisem z wyszczerzonym ryjem miała panterkę na gołe ciało - jaskrawe ślady szminki na rżniętym szkle - mówiąc coś ledwo poruszała wargami i przygryzała wisiorek, którym głaskała się po policzku. Chciała, żeby podrzucić ją do samochodowego kina „Drive in”, gdzie była umówiona.
Przed wejściem blondyna w ślubnym welonie rzygała z limuzyny z szoferem, oblepionej ciętymi kwiatkami, kokardami i balonikami. Szwajcar ze złotymi akselbantami wzywał gwizdkiem taryfy dla turystów, którzy ostrzeliwali fleszami szkielet dinozaura przed jaskrawo oświetloną galerią. Na szosie nadmorskiej jeździły odmalowane jaskrawie amerykańskie kabriolety - cadillaki i chevrolety - z wielkimi flagami izraelskimi; faceci po kilku na przednich siedzeniach walili w karoserie do rytmu klaksonów.
Poczułem nagle wiatr od morza. Rozmazy świateł leciały po szybie - chórek mieszany wył alleluja. Na bulwarze Ben-Guriona pod drzewami ze sznurami kolorowych żarówek orkiestra strażacka z czynelami grała do tańca. Na placu z fontanną leciał z głośników Cohen z damskimi chórkami - ludzie tańczyli na jezdniach i chodnikach. Dalej na północ w Cafe Stern na małej estradce pod markizą faceci w spranych t-shirtach grali jazzowe tematy na klarnetach.
Hilary ścierała powoli serwetką czerwoną szminkę z warg - światła odbijały się w jej lusterku - potem nagle rozpuściła włosy i objęła kolana rękami. Widziałem momentami jej opalone nogi i ramiona. W ostrym podjeździe na estakadę zobaczyłem bieżnię stadionu lekkoatletycznego nad ciemnym Jarkonem - błyszcząca kopuła Planetarium odbiła księżyc skośnym błyskiem - wysokie okna Muzeum Krajowego podświetlone żółtymi jarzeniówkami.
Puściłem kasetę Don't cry for me Argentina - świetny numer, że chciałbyś obalić się z nogami na kanapie. Przypomniałem sobie, jak ostatnio w knajpie pod miastem, dziewczyna patrzyła na mnie z uśmiechem, który całkiem rozświetlał jej twarz. Trzymała na ramieniu słomiany kosz - siedziała z łokciem w tym koszu, na którym miała zawiązaną jakąś chustę - nagle z całej siły się do mnie przycisnęła.
W kinie „Drive in” wozy podłączone do głośników - ktoś błysnął długimi światłami, rozjaśniając dół ekranu - młodzieżowe parki na stromej skarpie za szosą czekały, żeby zaliczyć za frajer pornosa pod niebem. Dama w kapeluszu waliła konia gondolierowi w pasiastej koszulce pod wygiętym mostkiem - kończyli puszczać zwiastuny - oparłem się o piętrowy plakat z shotgunem i wyciągnąłem kubek Coli z automatu.
CDN
STARAM SIĘ GADAĆ DO RZECZY.
Opublikowałem powieści „ GRUPY NA WOLNYM POWIETRZU ” (Świat Literacki, W-wa 1995 i 1999) i „ STREFA EJLAT ” (Sic!, W-wa 2005); tom opowiadań ” TEN ZA NIM ” (Świat Literacki, W-wa 1996); ” WZGÓRZA KRZYKU” (Świat Literacki, W-wa 1998) - zbiór reportaży i wywiadów zamieszczanych w latach 90. w GW i tygodniku Wprost; „WŁAŚNIE IZRAEL” (Sic!, W-wa 2006) - wywiad-rzeka o Izraelczykach. “ TSUNAMI ZA FRAJER. Izrael - Polska - Media” (wyd. Sic!, W-wa 2008) - zbiór felietonów blogowych, zamieszczanych w portalach: wirtualnemedia.pl i salon24.pl.; פולין דווקא (Właśnie Polska)- reportażowa opowieść o Polsce z rozmowami o kulturze - Jedijot Sfarim, Tel Awiw 2009; WARSZAWSKI BEDUIN (Aspra-Jr, W-wa 2012)- biografia Romana Kesslera. @ ZDZICHU: WITH A LITTLE HELP OF HUMAN SHIELDS. Spiro Agnew: The bastards changed the rules and didn’t tell me. I LOVE THE SMELL OF NAPALM IN THE MORNING (Apokalipsa teraz). "Trzeba, żeby pokój, w którym się siedzi, miał coś z kawiarenki" (Proust). MacArthur: Old soldiers never die; they just fade away. Colombo: Just give me the facts. "Fuck the Cola, Fuck the Pizza, all we need is Slivovica". Viola Wein: Lokomotywa na Dworcu Gdańskim nie miała nic wspólnego z wierszem Juliana Tuwima.
FUCK IT! AND RELAX (John C. Parkin)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura