Eli Barbur Eli Barbur
1142
BLOG

IMIĘ TWOJE CZĘŚĆ ŚWIATA (7)

Eli Barbur Eli Barbur Kultura Obserwuj notkę 22

Najnowsza zremiksowana wersja opowiadania Imię twoje część świata,  które drukowane było najpierw w Izraelu i następnie w Polsce w tomie moich opowiadań pt. TEN ZA NIM.

Zamówiony przeze mnie kotlet po kijowsku

przywędrował do mnie po 45 min. z Kijowa.

(Nabokov).

Barman w czarnej kamizelce i fosforyzujących skarpetach wykopywał złotego peta czubkiem krokodylowego lakiera. Reklamowe, odblaskowe banery Dinners Club z czarnymi pi*dami na niebieskim tle. Kosze z więdnącymi białymi tulipanami, butelki „vintage” zatkane gumowymi krasnalami i damami dworu w krynolinach. Co chwila dochodził ktoś nowy - niedoćpani reklamiarze z Azjatkami w miniszortach i z wachlarzami - jednej fajnej mordy nie widziałem.

Hilary zezowała ostro zza lusterkowych okularków, popijając zielonego drinka z tłuczonym lodem i mocno odsuniętym paluszkiem. Drukowała ostatnio jakieś songi „przeciw okupacji Kraju Cedrów i polowaniom na wieloryby” - ktoś w sportowej marynarce raz po raz mi ją zasłaniał.

Grobman wykrzykiwał, że strzelił artystycznego samobója, lądując na stałe w Tel Awiwie, bo reszta awangardy moskiewskiej poleciała na Manhattan. W sumie spokój - wpatrzyłem się znowu w jakieś bajery - czułem się dosyć luźno w tym barze z czarnymi lustrami z sinym neonem.

"Nie jebijsja” - powtarzała zapalczywie Irynka z rodziny dekabrysty Rylejewa - miała pracownię w arabskiej ruderze z fontanną w Jaffo na południu Tel Awiwu. Lubiliśmy nieraz grać tam w bilarda na stole podpartym pustakami - między naturalnej wielkości ciężarnymi Pigmejkami z waty tapicerskiej. Na strychu w kufrze z okuciami trzymała rulony sturublówek z wodnym znakiem Katarzyny Wielkiej, które zaczęła rozdawać pod koniec pory deszczowej.

Hilary przypalała papierosa, którego ognik skakał po jej twarzy, która nagle zrobiła się półsenna. Pod srebrnym lisem z wyszczerzonym ryjem miała panterkę na gołe ciało - jaskrawe ślady szminki na rżniętym szkle - mówiąc coś ledwo poruszała wargami i przygryzała wisiorek, którym głaskała się po policzku. Chciała, żeby podrzucić ją do samochodowego kina „Drive in”, gdzie była umówiona.

Przed wejściem blondyna w ślubnym welonie rzygała z limuzyny z szoferem, oblepionej ciętymi kwiatkami, kokardami i balonikami. Szwajcar ze złotymi akselbantami wzywał gwizdkiem taryfy dla turystów, którzy ostrzeliwali fleszami szkielet dinozaura przed jaskrawo oświetloną galerią. Na szosie nadmorskiej jeździły odmalowane jaskrawie amerykańskie kabriolety - cadillaki i chevrolety - z wielkimi flagami izraelskimi; faceci po kilku na przednich siedzeniach walili w karoserie do rytmu klaksonów.

Poczułem nagle wiatr od morza. Rozmazy świateł leciały po szybie - chórek mieszany wył alleluja. Na bulwarze Ben-Guriona pod drzewami ze sznurami kolorowych żarówek orkiestra strażacka z czynelami grała do tańca. Na placu z fontanną leciał z głośników Cohen z damskimi chórkami - ludzie tańczyli na jezdniach i chodnikach. Dalej na północ w Cafe Stern na małej estradce pod markizą faceci w spranych t-shirtach grali jazzowe tematy na klarnetach.

Hilary ścierała powoli serwetką czerwoną szminkę z warg - światła odbijały się w jej lusterku - potem nagle rozpuściła włosy i objęła kolana rękami. Widziałem momentami jej opalone nogi i ramiona. W ostrym podjeździe na estakadę zobaczyłem bieżnię stadionu lekkoatletycznego nad ciemnym Jarkonem - błyszcząca kopuła Planetarium odbiła księżyc skośnym błyskiem - wysokie okna Muzeum Krajowego podświetlone żółtymi jarzeniówkami.

Puściłem kasetę Don't cry for me Argentina - świetny numer, że chciałbyś obalić się z nogami na kanapie. Przypomniałem sobie, jak ostatnio w knajpie pod miastem, dziewczyna patrzyła na mnie z uśmiechem, który całkiem rozświetlał jej twarz. Trzymała na ramieniu słomiany kosz - siedziała z łokciem w tym koszu, na którym miała zawiązaną jakąś chustę - nagle z całej siły się do mnie przycisnęła.

W kinie „Drive in” wozy podłączone do głośników - ktoś błysnął długimi światłami, rozjaśniając dół ekranu - młodzieżowe parki na stromej skarpie za szosą czekały, żeby zaliczyć za frajer pornosa pod niebem. Dama w kapeluszu waliła konia gondolierowi w pasiastej koszulce pod wygiętym mostkiem - kończyli puszczać zwiastuny - oparłem się o piętrowy plakat z shotgunem i wyciągnąłem kubek Coli z automatu.

CDN



 



 



 



 



 

 



 



 



 

Eli Barbur
O mnie Eli Barbur

STARAM SIĘ GADAĆ DO RZECZY. Opublikowałem powieści „ GRUPY NA WOLNYM POWIETRZU ” (Świat Literacki, W-wa 1995 i 1999) i „ STREFA EJLAT ” (Sic!, W-wa 2005); tom opowiadań ” TEN ZA NIM ” (Świat Literacki, W-wa 1996); ” WZGÓRZA KRZYKU” (Świat Literacki, W-wa 1998) - zbiór reportaży i wywiadów zamieszczanych w latach 90. w GW i tygodniku Wprost; „WŁAŚNIE IZRAEL” (Sic!, W-wa 2006) - wywiad-rzeka o Izraelczykach.  “ TSUNAMI ZA FRAJER. Izrael - Polska - Media” (wyd. Sic!, W-wa 2008) - zbiór felietonów blogowych, zamieszczanych w portalach: wirtualnemedia.pl i salon24.pl.; פולין דווקא (Właśnie Polska)- reportażowa opowieść o Polsce z rozmowami o kulturze - Jedijot Sfarim, Tel Awiw 2009; WARSZAWSKI BEDUIN (Aspra-Jr, W-wa 2012)- biografia Romana Kesslera. @ ZDZICHU: WITH A LITTLE HELP OF HUMAN SHIELDS. Spiro Agnew: The bastards changed the rules and didn’t tell me. I LOVE THE SMELL OF NAPALM IN THE MORNING (Apokalipsa teraz). "Trzeba, żeby pokój, w którym się siedzi, miał coś z kawiarenki" (Proust). MacArthur: Old soldiers never die; they just fade away. Colombo: Just give me the facts. "Fuck the Cola, Fuck the Pizza, all we need is Slivovica". Viola Wein: Lokomotywa na Dworcu Gdańskim nie miała nic wspólnego z wierszem Juliana Tuwima. FUCK IT! AND RELAX (John C. Parkin)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (22)

Inne tematy w dziale Kultura