Mecenas Giertych w dzisiejszej rozmowie u Moniki Olejnik z mecenasem Kondrackim sformułował tezę, jakoby osoby dokonujące ujawnienia treści rozmów zarejestrowanych przy pomocy podsłuchów - a więc i także dziennikarze tygodnika "Wprost" popełniali przestępstwo określone art. 267 § 4 kodeksu karnego
Czy ma rację ? Sprawdźmy:
By ustalić, czy mecenas Giertych posiada słuszność musimy najpierw sięgnąć do art. 267 § 1 kodeksu karnego o następującej treści:
Kto bez uprawnienia uzyskuje dostęp do informacji dla niego nieprzeznaczonej(...) podlega podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
Musimy także zajrzeć do art. 267 § 3 kodeksu karnego:
Tej samej karze podlega, kto w celu uzyskania informacji, do której nie jest uprawniony, zakłada lub posługuje się urządzeniem podsłuchowym, (...)
I na koniec najważniejszy w kontekście potencjalnej odpowiedzialności dziennikarzy tygodnika "Wprost" paragraf wspomnianego przepisu:
art. 267 § 4 stanowi, że:
Tej samej karze podlega, kto informację uzyskaną w sposób określony w § 1–3 ujawnia innej osobie.
I teraz uwaga drodzy Państwo - jak wynika z upublicznionego przez redaktora Michała Majewskiego postanowienia prokuratorskiego "o żądaniu wydania rzeczy" z poprzedniego tygodnia (będącego powodem całego zamieszania z ABW w redakcji tygodnika "Wprost") - postępowanie w sprawie taśm z wniosku ministra Sienkiewicza toczy się w sprawie o przestępstwa określone w art. 267 § 3 i § 4. A to oznacza, że prokuratura może postawić zarzuty z 267 § 4 kodeksu karnego dziennikarzom, czyli może oskarżyć ich o "ujawnienie innej osobie informacji pochodzącej z urządzenia podsłuchowego założonego bezprawnie".
Z punktu widzenia formalnego, rację posiada też mecenas Giertych, który mówi że w przypadku "taśm Rywina" i "taśm Beger" nie można było dokonać takiej kwalifikacji prawnej, ponieważ w tamtych przypadkach informacja, która podlegała upublicznieniu była przeznaczona dla osoby dokonującej podsłuchu (rozmówcy), natomiast art. 267 § 4 kodeksu karnego dotyczy jedynie sytuacji, kiedy ujawniana jest treść podsłuchu dokonanego przez osobę trzecią (nie będąca rozmówcą, a więc nie będącą uprawnioną do danej informacji).
Jakkolwiek osobiście zgadzam się ze stwierdzeniem, że opinia publiczna zyskała na upublicznieniu niektórych rozmów, nie oznacza to automatycznego braku odpowiedzialności karnej dziennikarzy tygodnika "Wprost" z punktu widzenia obowiązującego w Polsce prawa. Wedle mojej oceny, jedyną szansą na uniknięcie przez
dziennikarzy odpowiedzialności karnej, jest powołanie się na art. 1 § 2 kodeksu karnego, który stwierdza, że:
Nie stanowi przestępstwa czyn zabroniony, którego społeczna szkodliwość jest znikoma.
To będzie już rolą mecenasa Kondrackiego, który niestety dziś u Moniki Olejnik wypadł blado przy mecenasie Giertychu...
Inne tematy w dziale Polityka