Z dużym zaciekawieniem czytam najnowszą publicystykę Jana Hartmana. Znany w Krakowie profesor filozofii uczy młodzież liberalizmu. Niemniej jednak, jest to liberalizm dwuznaczny. W odróżnieniu do liberalizmu prof. Wojciecha Sadurskiego, bazującego głównie na rozstrząsaniach prawnych a la Ronald Dworkin (zapewne profesor żałuje, że nie dołączył do grona autorytetów broniących prawa do "wspomaganego samobójstwa" (assisted suicide" http://www.nybooks.com/articles/1237), liberalizm Jana Hartmana bazuje głównie na "instynktownym umiłowaniu wolności", jak pisze, jest to efekt "genu liberalizmu".Filozoficznie rzecz biorąc, nie ma z czym polemizować, gen liberalizmu to coś w rodzaju przypadłości, a nie argument. Czy można jednak bronić liberalizmu Hartmana? Profesor Hartman pisze w ostatnim "Przeglądzie Politycznym" że liberalizm to wszystko to, co kryje się pod hasłem "kochaj wolność i rób co chcesz", z tak zaś pojmowanego liberalizmu wynikać ma sprzeciw np. wobec sprawiedliwości redystrybucyjnej i innych uroszczeń, na które jednostka nie wyraziła zgodę (ciekawe, czy profesor Hartman proponuje tu coś w rodzaju zasady jednomyślności a la James Buchanan).Teraz zaś dowiaduję się (http://liberte.salon24.pl/90977,index.html), że oprócz teorii wolności, Jan Hartman posiada też teorię społeczeństwa i teorię cnót. Ta ostatnia jest szczególnie barwna, więc ją zacytuję:"Sztywny honor i patriotyzm, zbyt często elitaryzmem, uprzedzeniami i pretensjami podszyte, ustępują cnotom praktycznej zręczności, elastyczności i umiejętności przystosowywania się do rozmaitych warunków współdziałania i współżycia z różnymi bardzo ludźmi"Liberalizm Hartmana stara się przebić do świadomości społecznej m.in. poprzez krytykę tzw. klasycznej metafizyki "Platona, Arystotelesa, Augustyna i Tomasza", niemniej jednak, w moim przekonaniu, tezy Hartmana nie tylko nie obalają klasyków, ale w ich perspektywie da się je lepiej zrozumieć. Jak pisał Arystoteles teoria, iż wolność to "robienie tego, co się chce" jest nie tylko fałszywa, ale też stanowi pewne demokratyczne przekonanie na temat istoty dobrego życia, które wspomniani demokraci starają się promować w społeczeństwie.Zdaniem Arystotelesa, chęć promowania takiego stylu życia wynika z niedostatecznego zrozumienia sprawiedliwości ponieważ, jakbyśmy dzisiaj powiedzieli, "liberalni demokraci" uważają, że skoro wszyscy są równi co do wolności (politycznej), sprawiedliwym jest, by tylko wolność stanowiła kryterium sprawiedliwości.Mówiąc zaś inaczej, liberalizm jest pewną ideologią uzasadniającą styl życia, który nie uznaje innych wartości, niż wolność rozumiana jako dowolność, choć przecież inne wartości ewidetnie istnieją. Człowiek "zręczny, elastyczny i przystosowujący się" jest w oczywisty sposób nierówny człowiekowi honoru, świętemu i bohaterowi. Uznanie ich za równych sobie jest nie tylko niesprawiedliwe, ale również prowadzi do relatywizmu i nihilizmu, jak dowodził Leo Strauss.Profesor Hartman uważa, iż propagowany przez niego liberalizm jest niegroźny dla życia społecznego. Jego diagnoza różni się zasadniczo od diagnozy filozofów klasycznych, dla których radykalna demokracja, lub też liberalna demokracja była ustrojem permanentnie niestabilnym i zagrożonym popadnięciem w tyranię (por. Arystoteles, Polityka, 1302a). Kto ma zatem rację, Hartman czy Arystoteles?Marek Przychodzeń
Wydawca Pressji
Strona Pressji
www.pressje.org.pl
Poglądy wypowiadane przez autorów nie stanowią oficjalnego stanowiska Pressji, stanowisko Pressji nie jest oficjalnym stanowiskiem Klubu Jagiellońskiego, a stanowisko Klubu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Stanowisko Uniwersytetu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem autorów.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka