Pressje Pressje
70
BLOG

Cztery lekcje dla polskiej polityki zagranicznej

Pressje Pressje Polityka Obserwuj notkę 21

Stanowisko wobec napaści na Gruzję zajęte wczoraj przez Radę Europejską jest dokładnie takie, jakiego można się było od początku spodziewać, czyli nijakie, bezbarwne a momentami celowo niejednoznaczne. Otóż w dobrze znanym biurokratycznym języku RE jest „ogromnie zaniepokojona otwartym konfliktem, który wybuchł w Gruzji” (wojna domowa, czy co?), „stanowczo potępia jednostronną decyzję Rosji o uznaniu niepodległości Abchazji i Osetii Płd.” oraz „wzywa STRONY do kontynuacji pełnej implementacji w dobrej wierze porozumienia, które podpisały” (tak jakby to Gruzja się z czegoś nie wywiązywała).

Oczywiście stanowisko jest takie, bo miało być wspólne. A wspólne znaczy tyle, co niczyje. Nikt nie czuje się za nie odpowiedzialny, nikogo nie da się obwiniać, że nic z niego nie wynika. Najważniejsze było pokazanie, że w obliczu tak istotnego problemu UE jest w stanie zająć wspólne stanowisko, nieważne jakie.

Uderza natomiast fakt, że nikogo ta sytuacja nie napawa optymizmem, takim jak rzekomo wspólna reakcja europejska na interwencję amerykańską w Iraku. Choć w tamtym przypadku chodziło raczej o wspólną reakcję tzw. „opinii publicznej” niż polityków, także dotyczyła zastrzeżeń wobec zachowania mocarstwa światowego. Tym razem żaden komentator nie pokusił się o sformułowanie na tej podstawie prognozy o powstającej wspólnocie interesów pomiędzy państwami UE, tak jak zrobili to w słynnym liście J. Derrida i J. Habermas (przedrukowanym w „Gazecie Wyborczej” z 10 czerwca 2003 r.).

W obliczu takiej postawy przywódców państw europejskich również polska delegacja musiała spuścić z tonu, gdyż niczego by sama nie wskórała. Wydaje się, że z całokształtu dotychczasowego rozwoju sytuacji płyną dla Polski cztery lekcje. Wydawałoby się, że są to lekcje oczywiste ale nie są jednak powszechnie uświadamiane, w każdym razie nie wszystkie, nie przez wszystkich.

1) Pierwszą nazwijmy lekcją podstawową. UE jest niezdolna do zdecydowanego i szybkiego działania w stosunkach z innymi państwami. Państwa mają zbyt różnorodne interesy, a więc osiągnięcie jedności nie jest możliwe. Jedynie państwa zdolne są prowadzić politykę zagraniczną z prawdziwego zdarzenia. Wejście w życie Traktatu Reformującego nie wprowadzi zmian na lepsze, gdyż nawet gdyby jakimś sposobem udało się wypracować „wspólną” politykę zagraniczną, byłaby to zapewne polityka Niemiec lub Francji (por. tekst M. Emilewicza Europejska zmiana formy z Irlandią w tle, „Dziennik Polski” z 3 sierpnia).

2) Drugą nazwijmy lekcją dla premiera. Otóż tworzenie „wspólnej” polityki zagranicznej UE zawiera zawsze potencjalnie silny ładunek antyamerykański. Euforia wywołana w wielu środowiskach inteligenckich na powszechnie wyrażaną niechęć wobec polityki amerykańskiej wyraźnie kontrastuje ze zdezorientowaniem tych samych elit wobec polityki rosyjskiej. Inaczej zachowuje się również „opinia publiczna”; jak napisał Zdzisław Krasnodębski: „gdyby to Amerykanie dokonali interwencji, stolice europejskie zapełniłyby się tłumami podnieconych demonstrantów, domagających się od polityków energicznych działań”. Różnica ta bierze się z dwóch przyczyn: z poczucia zazdrości i bezpieczeństwa. UE zazdrości Stanom Zjednoczonym potęgi i odczuwa jednocześnie coś na rodzaj upokorzenia, iż jej bezpieczeństwo zależy od Stanów. Z drugiej strony to właśnie poczucie bezpieczeństwa w relacjach z USA pozwala na łatwe ich krytykowanie, w przeciwieństwie do krytyki Rosji. Polska powinna zatem wspierać amerykańską obecność wojskową w Europie, wskazując jednocześnie na jej ogromne znaczenie dla całej Europy.

3) Tu następuje trzecia lekcja, nazwijmy ją lekcją dla prezydenta. Polityka zagraniczna wciąż należy do państw, ale przede wszystkim do państw silnych. Państwa słabe, takie jak (niestety) Polska, nie będą w stanie prowadzić jej samodzielnie. Z tego powodu forum takiego jak UE nie należy lekceważyć, mimo wszystkich jego wad. Należy natomiast wykorzystywać go w takim stopniu, w jakim się do tego nadaje. Prowadząc samodzielną politykę zagraniczną (której przykładem niech będzie polityka prezydenta wobec Gruzji, która nie pozwalała przywódcom państw europejskich trwać w bezczynności) nie należy starać się jej prowadzić w oderwaniu od UE, a w szczególności państwa sprawującego jej prezydencję. Niezbędny jest stały proces konsultacji, który ma za zadanie nadawanie „europejskiego wymiaru” takich działań, chociażby po to, aby uniemożliwić posądzanie o działania szkodzące interesom UE.

4) Czwartą lekcję uznajmy po prostu za konsekwencję poprzednich trzech. Skoro UE nie jest zdolna do prowadzenia wspólnej polityki zagranicznej, skoro próbom stworzenia takiej polityki grozi skażenie szkodliwym anty-amerykanizmem a pojedyncze państwa są za słabe, niezbędne jest ożywianie współpracy regionalnej na skalę mniejszą niż europejska. W przypadku Polski w grę wchodzą trzy potencjalne grupy tego rodzaju. Pierwsza, to ta, którą skomponował prezydent Kaczyński w czasie ataku na Gruzję, obejmująca Litwę, Łotwę, Estonię, a także, spoza UE, Ukrainę i Gruzję. Jest to grupa państw, która powinna stać się liderem polityki wschodniej UE (dobrze byłoby, gdyby dołączyły Szwecja i Finlandia). Druga to Grupa Wyszechgradzka, która po odejściu premiera Węgier, Ferenca Gyurcsány’ego, będzie miała potencjał stać się gwarantem amerykańskiego zaangażowania w naszym regionie Europy. Trzecia, której nie należy lekceważyć, to Trójkąt Weimarski. Można oczywiście narzekać na odmienne od naszych interesy Francji i Niemiec, ale jeżeli nie będziemy z nimi rozmawiać, to na zbliżanie interesów nie ma co liczyć.

Wydaje się, że prezydent ostatnio bardzo dobrze zrozumiał lekcję trzecią, tak jak premier lekcję drugą. Czas zatem aby połączyli siły, uznali swoje wzajemne kompetencje (premier i minister spraw zagranicznych mają lepszy kontakt ze „starą Europą”, prezydent z „nową Europą” i wschodnimi partnerami) i przystąpili do tworzenia sieci sojuszy, które wydają się niezbędna dla uzyskania realnych instrumentów postępowania wobec rosyjskiego zagrożenia.

Maciej Brachowicz


PS. Tych z Państwa, którzy czekają na odpowiedź w sprawie zarzutów wobec tekstu o in vitro informuję, że uczynię to w tym tygodniu, najprawdopodobniej w okolicach czwartku.

Pressje
O mnie Pressje

Wydawca Pressji Strona Pressji www.pressje.org.pl Poglądy wypowiadane przez autorów nie stanowią oficjalnego stanowiska Pressji, stanowisko Pressji nie jest oficjalnym stanowiskiem Klubu Jagiellońskiego, a stanowisko Klubu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Stanowisko Uniwersytetu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem autorów.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (21)

Inne tematy w dziale Polityka