Pojawienie się Sary Palin na politycznym firmamencie Ameryki oznacza szansę "nowego rozdania" kart w ideologicznej rozgrywce. Zacznę od początku. Można dowodzić, że różnorakie prądy ideowe i ruchy polityczne zmierzające do poprawy "kondycji człowieka" doprowadziły w XX wieku do pojawienia się raczej niespotykanego wcześniej przekonania, że kobieta w zasadzie niczym nie różni się od mężczyzny (a jeśli już, to podobnie jak posiadający włosy różni się od nieposiadającego).
Język "kobiecości" został zawłaszczony przez różnej maści ideolożki feminizmu (bo mężczyzn w tej grupie raczej nie ma), a sprawa statusu kobiet stała się jedną z głównych kwestii politycznych naszej dekady. Centrowy ruch feminizmu, po osiągnięciu umiarkowanie radykalnych postulatów politycznych, przepoczwarzył się bowiem w lewicową frakcję rewolucyjną i przeszedł do fazy ostrej walki politycznej, której towarzyszyło utożsamienie postulatów feminizmu z szerszymi równościowymi postulatami lewicy. W imię dobra kobiet zaczęto walczyć m.in. o prawo do aborcji, żądano parytetów politycznych, itp.
Ostatecznie, na skutek wieloletniej propagandy, opartej w dodatku na wątpliwych oświeceniowych aksjomatach, walka o "sprawę kobiet" sprowadzona została do propagowania dość obmierzłej postawy moralnej, wrogiej rodzinie, spójności społecznej i zwykłemu zdrowemu rozsądkowi. Zmianie wizerunku i roli kobiety towarzyszyła dodatkowo, szczególnie w młodszych pokoleniach, powolna atrofia wizji męskości i rugowanie etosu mężczyzny z różnych sfer życia.
Kandydatura Sary Palin na wiceprezydenta USA może zmienić ów stereotyp "kobiecości", przynajmniej w Ameryce. Jej obecność w mainstreamowej polityce wróży jeśli nie zasadniczą zmianę, to przynajmniej obudzenie się pewnego segmentu społeczeństwa amerykańskiego, które do tej pory nie posiadało własnej reprezentacji. Mowa tu o patriotycznie nastawionych kobietach, wychowujących dzieci, ceniących atmosferę domową, posiadających silne przekonania moralne, które uważają, że są równie, a może nawet bardziej kobiece od wspomnianych lewicowych aktywistek. Nic dziwnego, że kobiety te, będące do tej pory częścią tzw. "cichej większości", chcą być także obecne w polityce. Chcą uwidocznić swój "kobiecy geniusz", nie chcą być jednak klasyfikowane jako feministki spod znaku np. amerykańskiej „Narodowej Organizacji na Rzecz Kobiet”.
Znany katolik, Joseph Biden stwierdził, iż poparcie dla Palin oznacza "krok wstecz dla kobiet". Czy rzeczywiście?
Marek Przychodzeń
PS: Przy pisaniu korzystałem z tekstu „Palin Energizing Women "From All Walks of Life”, autorstwa Anne E. Kornblut, Washington Post.
Wydawca Pressji
Strona Pressji
www.pressje.org.pl
Poglądy wypowiadane przez autorów nie stanowią oficjalnego stanowiska Pressji, stanowisko Pressji nie jest oficjalnym stanowiskiem Klubu Jagiellońskiego, a stanowisko Klubu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Stanowisko Uniwersytetu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem autorów.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka