(fragment wywiadu z Arkadym Rzegockim, przeprowadzonego przez Mateusza Kędzierskiego dla portalu www.kresy.pl)
[...]
A.R. Przekonanie, że sfera polityczna jest częścią jakiegoś szerszego ładu, w którym metafizyka czy etyka odgrywa równie istotną rolę, było powszechne u szlachty, powszechne w Rzeczpospolitej. W tym sensie myślenie arystotelesowskie, z odniesieniem do religii, czyli do św. Tomasza, jest bardziej aktualne w Polsce niż w wielu innych krajach. Dotyczy to zarówno relacji wewnętrznych, jak i międzynarodowych – jest to pogląd, że w świecie panuje pewien ład, jest jakaś zasada sprawiedliwości, która obowiązuje wszystkich i oparcie relacji tylko na sile jest pogwałceniem owego ładu. Siła jest ważnym instrumentem, ale musi on służyć pewnym celom, realizacji ładu, który nie pochodzi od człowieka, a raczej od natury czy też od Boga.
M.K. Czy to szerokie pojęcie polityki mogłoby zostać wykorzystane w obronie przeciwko pewnym negatywnym aspektom nowoczesności widocznym w sferze kultury, polityki, mediów, jednocześnie pomagając konstytuować polską rację stanu?
A.R. Na to pytanie oczywiście odpowiedziałbym twierdząco. Każdy element, który stanowi o oryginalności polskiego myślenia o polityce jest jakimś potencjałem ułatwiającym funkcjonowanie we współczesnym świecie. Problem polega na tym, że wiek XX, który przez wielu historyków jest uznawany za jeden z najgorszych w dziejach, był szczególnie dotkliwy dla krajów Europy Środkowo-Wschodniej i w tym sensie my dopiero wychodzimy z bardzo głębokiego kryzysu. Wielu autorów, w tym ostatnio Ryszard Legutko w ,,Eseju o duszy polskiej’’, zwraca uwagę na całkowite zerwanie ciągłości. Nawet jeśli teza Legutki jest przesadzona, to musimy sobie zdać sprawę, jak wielkie zadanie stoi przed nami – odbudowy tożsamości, odbudowy ciągłości, odkrycia dziedzictwa, które przez wiele lat było zapomniane albo celowo zwalczane. Przeżywanie świata politycznego jako rzeczy wspólnej potrzebuje odbudowy i wytrwałej pracy. Podobnie rzecz się ma z państwem. Jesteśmy dopiero na początku budowy sprawiedliwego, wolnościowego państwa, z którego Polacy będą mogli być dumni. Kiedy obserwuje się naszą politykę, w której nie do końca wiadomo o co chodzi, a większość podejrzewa, że chodzi wyłącznie o partykularne interesy, to jest to coś, co zniechęca Polaków do polityki, do własnego państwa i przez wiele lat zniechęcało także do polskości. Właśnie dlatego, że polskość ograniczała się do sfery czysto praktycznej, materialnej, dotykalnej, i kojarzyła się ze wszystkim, co najgorsze. Zupełnie odcięliśmy się od czegoś, co przez stulecia stanowiło niezwykle ważny bodziec do życia, czyli od idei polskości, takiej wzniosłej, łączącej się w szczególności z ideą wolności, z ideą partycypacji, otwartości, różnorodności, z ideą odpowiedzialności za rzecz wspólną. Jeżeli uda się nam odkryć to dziedzictwo i wzbogacić o doświadczenia ostatnich kilkudziesięciu lat, zwłaszcza zderzenia z dwoma totalitaryzmami, to będzie niezwykle ważny fundament oraz pomoc w budowie państwa, jak już mówiłem, wolnościowego i sprawiedliwego. Zaryzykowałbym tezę, iż bez tego nie uda się nam zbudować silnego państwa. Dlaczego? W moim przekonaniu - może jest to naiwne - ale tylko wielka idea, a taka idea tkwi w polskiej przeszłości i w tym wyidealizowanym obrazie polskości, może być tym elementem, który pociągnie ludzi, aby czasami wbrew własnym interesom chciało im się coś zmieniać w otaczającej rzeczywistości, by chciało się mówić „nie” złu, z którym mają styczność na co dzień.
M.K. Porzucono w Polsce kluczowe pytanie: kim jesteśmy? Obserwując kolejne kryzysy (jak ukraiński kilka lat temu czy gruziński obecnie) oraz brak konsekwencji polskiej polityki zagranicznej, mam wrażenie, iż nie odpowiadając na to pytanie, nie wiemy co możemy tym krajom zaoferować, jaką ideę chcemy eksportować.
A.R. Zgadzam się,bardzo mi brakuje postawienia takiego tematu, choć od kilku lat Polacy z coraz większym zdumieniem odkrywają samych siebie. Po wielu latach życia z bardzo mocnymi kompleksami, głównie wobec państw i społeczeństw zachodnich, Polacy zaczynają zauważać, że są takim samym narodem, jak inne narody europejskie, mają nie tylko wady, ale także bardzo wiele wartościowych, specyficznych cech, które należy kultywować i rozwijać. Zatem pytanie o to kim jesteśmy od paru lat stoi przed nami i dzisiaj odpowiedź na nie, jest o wiele bardziej pozytywna niż kilkanaście lat temu. Choć niewątpliwie jest to dopiero początek drogi. Przy szukaniu odpowiedzi na to pytanie musimy zwrócić uwagę na nasze słabe strony, umieć spojrzeć na siebie krytycznie, co będzie istotnym czynnikiem ułatwiającym budowę sprawnego państwa, które będzie niwelowało wady, a wzmacniało cechy pozytywne, związane z tradycją czy czymś, co moglibyśmy nazwać cechami narodowymi.
M.K. Wiele z tych cech przyjmowano raczej z niechęcią czy co najwyżej pobłażaniem. Trudno zatem było je wykorzystywać.
A.R. Polskim elitom politycznym można postawić zarzut, że na początku w roku 1989 nie uznały za priorytet budowy sprawiedliwego i wolnościowego państwa. Na pierwszym miejscu były kwestie ekonomiczne, co częściowo jest zrozumiałe, biorąc pod uwagę katastrofę gospodarczą, z jaką mieliśmy do czynienia wychodząc z PRL-u. Zapomniano jednak, że dobrze funkcjonująca gospodarka może się rozwijać najlepiej wtedy, gdy sprawnie działa system prawa, sądownictwa, gdy obywatele mają poczucie, że państwo zapewnia im bezpieczeństwo, a w sytuacji konfliktowej w miarę sprawiedliwie rozwiązuje problemy. Kwestia sprawności instytucji, w tym administracji, czy sądownictwa została zepchnięta na margines, na rzecz ekonomii, a po pewnym czasie okazało się, że bez tych rzeczy nie będziemy mieli państwa, w którym obywatele chcieliby inwestować, z którym obywatele wiązaliby plany w dalszej przyszłości. Nie stawiano także kwestii wolności, a przecież warto sobie uświadomić, że żyjemy w wolnym kraju, którego instytucje są na pewno niedoskonałe, ale to jest nasze wspólne, wolne państwo. Politycy nie postawili tak wielkiego celu przed Polakami, jakim jest zbudowanie wolnego i sprawiedliwego państwa, co jest oczywiście zadaniem na pokolenia. Takiej debaty zabrakło i świadomości, że to jest nasz wielki cel, i że z roku na rok powinniśmy się przybliżać do niego.
M.K. Niejako naturalną odpowiedzią na ten problem jest odwołanie się do tradycji polskiej myśli politycznej i życia politycznego, gdzie dominują dwa pojęcia: wolność i partycypacja. Chyba tam powinniśmy szukać rozwiązania dylematu ekonomizacji życia społecznego w Polsce. Były prezydent RFN Richard von Weizsacker napisał kilka lat temu, iż nie ma już w Europie mężów stanu, ale zastanawiam się czy bez politycznego aktywizowania społeczeństwa, w szerokim rozumieniu słowa polityka, można mieć mężów stanu, czy jest w ogóle komu takich ludzi wybierać.
A.R. Bardzo ciekawe zagadnienie, ponieważ kiedy pomyślimy o tym, jak uczono nas w szkołach o I Rzeczpospolitej, to w większości z nas tkwił raczej negatywny obraz, kojarzący Rzeczpospolitą z anarchią i upadkiem. Dlatego też jeszcze większe uznanie należy się tym historykom, którzy odpiętnastu – dwudziestu lat na nowo zaczęli badać archiwa sejmikowe, grzebać w dokumentach etc. Okazuje się, że żyjąc w XXI wieku w ramach Unii Europejskiej, z dominującym w niej współczesnym poglądem na rolę obywatela, rolę państwa, krytykowanie I RP jest co najmniej dziwne. Im lepiej poznamy historię I Rzeczypospolitej, im bardziej będziemy umieli docenić pewien fenomen ustrojowy, którego podstawą była idea wolności, który całkiem nieźle funkcjonował przy bardzo dużej partycypacji w porównaniu z innymi państwami Europy, tym nasze spojrzenie na dzisiejszą Polskę i Europę będzie pełniejsze. Polska tradycja republikańska jest jedną z kluczowych tradycji republikańskich, jakie mieliśmy w Europie, a dla wielu historyków idei, od ponad dwudziestu lat to właśnie republikanizm, a nie liberalizm czy tradycje demokratyczne, jest najważniejszym europejskim dziedzictwem politycznym. Dla Quentina Skinnera, to republikanizm ma być tym elementem, który stanowi o wartości Europy. W tym nurcie Polacy odegrali kluczową rolę i dlatego poznawanie polskiej przeszłości, tradycji może się dziś okazać niezwykle inspirujące, oczywiście pamiętając, że świat XXI wieku jest inny niż wieku XVI czy XVII, a wiek XIX oddzielający wiek totalitaryzmów od upadku Rzeczypospolitej był wiekiem nacjonalizmów i do bardzo wielu rozwiązań ustrojowych czy ideowych nie ma powrotu. Tego musimy być świadomi, tym niemniej polska inspiracja powinna stać się we współczesnym świecie czymś niezwykle ważnym, jako pewien punkt odniesienia. Jest ona nieznana Europie, a nieznana jest Europie także dlatego, że my ją słabo znamy.
rozmawiał Mateusz Kędzierski
Wydawca Pressji
Strona Pressji
www.pressje.org.pl
Poglądy wypowiadane przez autorów nie stanowią oficjalnego stanowiska Pressji, stanowisko Pressji nie jest oficjalnym stanowiskiem Klubu Jagiellońskiego, a stanowisko Klubu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Stanowisko Uniwersytetu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem autorów.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka