Pressje Pressje
65
BLOG

G.W. fakty

Pressje Pressje Polityka Obserwuj notkę 31

Skrót w tytule mający określać słowo „fakty” można rozumieć na dwa sposoby: źródła ich pochodzenia, będącego popularną gazetą ogólnopolską, lub mojej oceny ich wartości. Dla mnie to jedno i to samo, szczególnie w odniesieniu do trzech artykułów z wtorkowego i środowego jej wydania.

W pierwszymz nich Ewa Siedlecka informuje o przysparzającej dreszczy osobie, którą Rzecznik Praw Obywatelskich ma zamiar nagrodzić w dniu dzisiejszym.

"Z okazji Międzynarodowego Dnia Praw Człowieka rzecznik praw obywatelskich dr Janusz Kochanowski uhonoruje swoją nagrodą zwolennika m.in. kary śmierci dla nieletnich i umysłowo upośledzonych."

A któż to taki straszny? Czyżby Robert Mugabe? A może Kim Dzong Il? O ile ten drugi jeszcze żyje. Ależ nie. To Antonin Scalia, doprowadzający do wściekłości lewicowe elity intelektualne sędzia Sądu Najwyższego USA, gdyż będąc na tak ważnym stanowisku odważa się myśleć inaczej niż one. A lista jego przewin jest długa:

"W 2002 r. był jednym z trzech sędziów, którzy głosowali przeciw uznaniu za naruszenie konstytucji stosowania kary śmierci wobec osób upośledzonych psychicznie i nieletnich."

"W 1997 r. w wystąpieniu na Uniwersytecie Columbia powiedział, że gdyby przyszło mu rozstrzygać w słynnej sprawie Brown kontra Rada Edukacji (z 1954 r.), to głosowałby przeciwko prawu rodziców do dążenia do zniesienia segregacji rasowej w szkołach."

"Jest przeciwnikiem aborcji i zwolennikiem ograniczenia prawa poszczególnych stanów do samodzielnego regulowania tej kwestii."

"W sprawie penalizacji stosunków homoseksualnych odwrotnie: uważa, że poszczególne stany powinny móc uznawać je za przestępstwo."

Szkoda tylko, że autorka słowem nie dodaje, dlaczego tak właśnie Scalia głosował. Być może tego nie wie, a być może nie pasowało jej to do tekstu, ale wynikało to z założenia, iż Konstytucję należy interpretować dosłownie. Innymi słowy, praw, o których Konstytucja nie wspomina, nie należy z niej wyinterpretowywać w postępowaniach przed Sądem Najwyższym, a poszczególne sprawy zostawić do uregulowania w drodze demokratycznej. Typowym przykładem takiego prawa, o którym Konstytucja USA w ogóle nie wspomina, jest prawo do prywatności, które stało się z kolei podstawą prawa do aborcji. Sprawa Brown natomiast została w Stanach poddana ogromnej krytyce nie dlatego, że była krokiem milowym na drodze do zniesienia segregacji rasowej, ale dlatego, że okazała się polem do ogromnego nadużycia sędziowskiego.

Kiedy w 1988 r. Ronald Reagan chciał mianować do SN Roberta Borka, sędziego o bardzo podobnych przekonaniach, środowiska liberalno-lewicowe w USA rozpętały kilkumiesięczną histerię, która uniemożliwiła przejście jego kandydatury przez Senat (jednym z głównych oponentów, stosujących bardzo nieczyste metody, był wiceprezydent-elekt Joseph Biden, ówcześnie przewodniczący Komisji Sprawiedliwości Senatu USA). Nic dziwnego. Gdy obydwaj zasiadali razem w Sądzie Apelacyjnym dla Dystryktu Kolumbia głosowali tak samo w 98% spraw. Takich dwóch naraz w SN to gorzej niż Kaczyńscy.

(dobrą polemikę zamieścił Marek Magierowski: www.rp.pl/artykul/9133,228573_W_obronie_Antonina_Scalii.html) 

W kolejnym tekścieKatarzyna Wiśniewska, dyżurna specjalistka od kościoła i religii, donosi o „nawróceniu się Kościoła na Kartę praw podstawowych”. Świadczyć mają o tym słowa wypowiedziane na konferencji zorganizowanej w siedzibie Episkopatu Polski, podczas której prymas Glemp nazwał kartę „szukaniem jakiegoś dobra, tak by pogodzić różne tendencje i tradycje i z Europy tworzyć wspólnotę”. Do tego specjalista od prawa kanonicznego, ks. prof. Remigiusz Sobański, stwierdził, iż Karcie „można wytknąć braki, ale nie ma w niej niczego, co kłóciłoby się z wartościami chrześcijańskimi”.

Te dwa krótkie cytaty, jakkolwiek rzeczywiście zdające się zmieniać ton wypowiedzi wobec Karty, nie są jednak niczym nadzwyczajnym. „Szukaniem jakiegoś dobra” można nazwać i komunizm. Taka wypowiedź jeszcze o niczym nie świadczy. Jeżeli prymas Glemp nie miał nic bardziej pozytywnego na temat Karty do powiedzenia, to zaiste trudno uznać to za jej afirmację.

Wypowiedź ks. prof. Sobańskiego jest poważniejsza, ale wbrew pozorom nie ma w niej nic zaskakującego. Sama bowiem treść Karty nie jest sprzeczna z wartościami chrześcijańskimi. Nie mówi bowiem np., że małżeństwo homoseksualne jest prawem podstawowym, albo iż dopuszczalne jest klonowanie reprodukcyjne. Ale interpretacja Karty z dużą pewnością pójdzie w tym kierunku, gdyż taki jest klimat polityczny w Europie. Jeżeli np. mimo istnienia zapisu, że istnieje prawo do publicznego kultu religijnego, francuska Rada Konstytucyjna wydała orzeczenie o zgodności Karty z zasadą laickości, w kraju, w którym noszenie chusty czy krzyżyka w szkole jest uznawane za jej zaprzeczenie, jest to wyraźny wskaźnik potencjału, jaki daje Karta do doszukiwania się w niej, czego kto zechce. Jednakże wybitny specjalista od prawa kanonicznego nie musi być tego świadomy.

O tym, że uczestnicy konferencji nie byli najlepszymi specjalistami z jej tematu świadczą wyrażane na niej przez prof. filozofii Marka Piechowiaka troski, iż przystąpienie do protokołu brytyjskiego uniemożliwiło „Polakom odwoływanie się do Karty przed sądami” (zakładając, że autorka prawidłowo relacjonuje to wystąpienie). To akurat nieprawda, gdyż protokół bronić ma jedynie systemy prawne Polski i Wielkiej Brytanii przed interpretowaniem ich praw w duchu sprzecznym z ich tradycjami, natomiast słowem nie wspomina o ograniczeniu prawa do powoływania się na Kartę przez obywateli Polski.

Wiele wskazuje na to, że cele Kościoła założone na tej konferencji były czysto polityczne, o czym wspomina sama autorka, gdy stwierdza:

"Moi rozmówcy z kręgów bliskich Episkopatowi twierdzą, że wśród biskupów pojawiają się nawet opinie, że nieprzystąpienie Polski do Karty [kolejne przekłamanie, często spotykane w publicystyce – MB] było błędem. Dlaczego? Odrzucając Kartę [znowu! - MB] z góry, nie sposób brać udziału w interpretacji jej dość luźno nakreślonych przepisów. W efekcie zrobią to za nas inni. I niekoniecznie po myśli Kościoła."

Można się spierać, na ile Kościół może mieć wpływ na interpretację Karty. Ja uważam, że nie może. Ale jeżeli taki cel postawił sobie Episkopat, to nie upoważnia to autorki do stwierdzenia, iż „Kościół nawraca się na Kartę”. No chyba, że sama ma w tym jakiś cel polityczny…

Wreszcie w ostatnim tekścieTomasz Bielecki gani Watykan za prześladowanie gejów i lesbijek. Już sam tytuł mówi wszystko: „Ich Watykan nie broni”. Do tego jak w sam raz pasuje zdjęcie pary homoseksualistów skazanych na śmierć w Iranie, tuż przed egzekucją.

Sprawa jest głośna na całym świecie, a zaczęła się od francuskiej propozycji rezolucji ONZ potępiającej karanie za homoseksualizm. Sprzeciwił się jej Watykan oraz kilkadziesiąt innych państw spoza zachodniego kręgu kulturowego. Wątpliwość Watykanu budzi obawa, iż kolejnym krokiem będzie rezolucja wzywająca państwa do zniesienia wszelkich różnic w traktowaniu mniejszości seksualnych. Dużo wątpliwości budzi odwołanie się w tekście rezolucji do ideologicznej kategorii „tożsamości płciowej” (gender identity), która dla obrony homoseksualistów przed karą śmierci jest absolutnie zbędna. Gdyby zatem taki miał być ostateczny cel rezolucji nie włączono by tego sformułowania.

Co prawda autor przywołuje wyjaśnienia Rzecznika Watykanu, niemniej jednak nie pozostawia wątpliwości, iż Kościół jest przeciw gejom i lesbijkom. Do tego, zdaniem pana Bieleckiego:

"Etyka seksualna Kościoła nie pierwszy raz stawia Watykan w jednym froncie z krajami pozostającymi w ideowej wojnie z Zachodem. Na konferencjach ONZ w Pekinie i Kairze Watykan walczył z deklaracją wzywającą do uznania powszechnego prawa do aborcji."

Tylko, że to raczej „Zachód” od kilkudziesięciu lat pozostaje w stanie ideowej wojny sam z sobą, a Kościół reprezentuje Zachód sprzed wybuchu tej wojny (i, dopowiem na wszelki wypadek, nie chodzi mi o faszyzm).

Czego zatem warte są takie wiadomości? Antonin Scalia zasłynął jako autor powiedzenia, iż Sąd Najwyższy USA codziennie projektuje Konstytucję, której on nie poznaje. O GW mogę powiedzieć, iż codziennie projektuje rzeczywistość, której ja nie poznaję.

Maciej Brachowicz

Pressje
O mnie Pressje

Wydawca Pressji Strona Pressji www.pressje.org.pl Poglądy wypowiadane przez autorów nie stanowią oficjalnego stanowiska Pressji, stanowisko Pressji nie jest oficjalnym stanowiskiem Klubu Jagiellońskiego, a stanowisko Klubu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Stanowisko Uniwersytetu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem autorów.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (31)

Inne tematy w dziale Polityka