Pressje Pressje
57
BLOG

Hiperprezydencja naciąganych sukcesów

Pressje Pressje Polityka Obserwuj notkę 2

Obradujący w dniach 11-12 grudnia szczyt Rady Europejskiej - używając słów Nicolasa Sarkozyego - to historyczny moment dla Europy, mający miejsce podczas trwania prezydencji francuskiej. Udało się bowiem osiągnąć kompromis w kluczowych kwestiach dotyczących klimatu, gospodarki oraz traktatu reformującego, które odcisną swe piętno na dalszych losach UE.


Wypracowanie wspólnego stanowiska przed szczytem nie wydawało się takie pewne. Swoje obiekcje zgłaszały kraje słabiej rozwinięte, na czele z Polską, których gospodarka oparta na "brudnych" surowcach energetycznych musiałaby ponieść największą cenę za dostosowanie się do pakietu klimatyczno-energetycznego, w myśl którego kraje UE zmniejszą emisję dwutlenku węgla o 20% do 2020 roku. Pomysł ten powstał w 2007 roku, zaś prezydencja Sarkozy’ego uznała go za jeden z głównych priorytetów. "Europa musi dać przykład, jeśli my nie podejmiemy działań teraz, to dla następnego pokolenia będzie już na nie za późno" mówił Sarkozy podczas swego porywającego wystąpienia przed PE w lipcu 2008. Jedyną przeszkodą dla francuskiego eko-entuzjasty ratującego planetę miał się okazać post-komunistyczny blok państw Europy Wschodniej, które były bardziej świadome problemu, z jakim będą musiały się zmierzyć, niż to mogło się wcześniej wydawać. Do grona kontestatorów dołączyły też stanowczo Niemcy, obawiając się przede wszystkim wpływu pakietu na gospodarkę wschodniej części kraju. Nieuzyskanie kompromisu oznaczałoby porażkę Sarkozy’ego jako negocjatora, a przerywając mu dotychczasowe pasmo sukcesów zepsułoby obraz udanej prezydencji.


Uzgodniono zatem kompromis, po raz kolejny prezentując wspólne stanowisko państw członkowskich "idealistycznie przedkładających jedność nad partykularne interesy". Jak i nad treść tego co podpisują: environmentaliści już alarmują, że wynegocjowane ustępstwa zniwelują pożądane cięcia emisji, a reforma sektora energetycznego niepotrzebnie została odłożona w czasie. Jak to określił jeden z przedstawicieli WWF - "ten flagowy europejski projekt jest pozbawiony kapitana, z buntowniczą załogą i wieloma dziurami".


Za pro-ekologiczną fasadą Sarkozy’ego w dużej mierze stoi czysty pragmatyzm, gdyż to francuski sektor energetyki jądrowej będzie jednym z głównych beneficjentów inwestycji podejmowanych w Europie na potrzeby przyjętego pakietu. Dodatkowo, cała jego idea opiera się na założeniu, iż w ślad za Europejczykami podążą pozostałe mocarstwa takie jak Chiny czy USA, które są największymi emitentami CO2. W przeciwnym razie działania UE przypominać będą raczej walkę z wiatrakami Don Kichota, bowiem działając w pojedynkę nie są w stanie zatrzymać procesu globalnego ocieplenia (pomijając już wszelkie kontrowersje związane z zasadnością samego tematu).


Dzięki porozumieniu europejskiej dwudziestki-siódemki Europa jest gotowa nadać ton przyszłorocznej kopenhaskiej konferencji. Po gruzińskiej nauczce, przywódcy europejscy postanowili przenieść ciężar swojego działania na tak niszowe pole, jakim jest ekologia, która nie wymaga konfrontacji z wymagającym rywalem, gdzie konkurencja w ogóle nie istnieje. Dostarcza natomiast powodów do osobistej dumy.


Sposobem na przeciwdziałanie recesji ma być wspieranie działalności gospodarczej i zatrudnienia, a także obniżanie stóp procentowych. Zatwierdzony European Economic Recovery Plan przewiduje nakłady rzędu 1,5% unijnego PKB, co daje około 200 mld euro. Zobowiązano się do cięcia podatków, wsparcia dla drobnej przedsiębiorczości oraz przyspieszenia procedur dotyczących zamówień publicznych (skrócenie czasu z 87 do 30 dni) jak i dalsze zmniejszanie obciążeń administracyjnych wobec przedsiębiorstw ułatwi wykorzystanie środków unijnych, przyczyniając się do tworzenia nowych miejsc pracy.


Zupełnie pominięto w mediach kwestię Europejskiej Polityki Sąsiedztwa, która pojawiła się na szczycie. Rada stara się nadać nowy ton polityce, podkreślając wagę Unii dla Śródziemnomorza jak i Partnerstwa Wschodniego, którego zatwierdzenie planowane jest na marzec 2009, zaś uruchomione zostać ma na jednym ze szczytów z krajami partnerskimi zorganizowanych przez nadchodzącą prezydencję czeską.


Jednogłośnie uzgodniono, że Traktat Lizboński ma wejść w życie do końca 2009 roku. Kosztem pogwałcenia demokratycznego głosu swych obywateli - paradoksalnie - Irlandia okazała się największym zwycięzcą traktatowych negocjacji, wbrew wcześniejszym obawom o jej izolację w UE. W ramach odpowiedzi na obawy Irlandczyków udzielono im gwarancji prawnych dla irlandzkiej polityki podatkowej, rodzinnej, socjalnej oraz dla kwestii etycznych. Ceną wypracowanego kompromisu jest także utrzymanie dotychczasowej liczby komisarzy - jeden kraj, jeden komisarz - której ograniczenia wymagały zapisy zarówno proponowanego traktatu lizbońskiego jak i tego dotychczas obowiązującego. Implementacja powyższych uzgodnień zależna jest teraz od jednej istotnej sprawy: Irlandia musi ratyfikować Traktat z Lizbony w ponownym referendum przed końcem obecnej kadencji Komisji Europejskiej, upływającej 31 października 2009 roku. Jego przeprowadzenie będzie wymagało aktywnego zaangażowania irlandzkiego rządu w pozytywną promocję traktatu.


Zatem, po iście hitchcock'owskim trzęsieniu ziemi, jakie wywołało irlandzkie weto (czerwiec 2008), a następnie półrocznym oczekiwaniu w nadziei na kompromis czeka nas kolejnych kilka gorących miesięcy. Silne lobby antytraktatowe, które jest autorem całego zamieszania, nie odda bez walki nadchodzącego referendum, zwłaszcza, że w tym samym czasie odbywać się będą wybory do PE. Declan Ganley, irlandzki przedsiębiorca słynny ze swego zaangażowania w irlandzkie "nie", założył właśnie pan-europejską partię Libertasmającą wystawić swych kandydatów do PE we wszystkich 27 krajach członkowskich. Błyskawicznie posądzony o eurosceptycyzm jak i niejasne źródła finansowania wyraźnie podpadł brukselskim oficjelom. Deklaruje, że walczy o realną demokratyzację Unii. Libertas, skupiona wokół wspólnych ponadnarodowych idei, może stworzyć rzeczywiste wyzwanie dla dotychczasowych ruchów politycznych.


Znamienne staje się wrażenie zbliżenia Francji i Wielkiej Brytanii, których współpraca układała się wyjątkowo zgodnie podczas tego szczytu. W opinii niektórych publicystów energiczna prezydencja francuska zachwiała dotychczasowym układem sił, a stanowisko Niemiec wydawało się być nader często w opozycji. Co więcej, koalicja 9 państw Europy Wschodniej okazała się trwalsza niż wcześniej przypuszczano, a Polska wyrasta na jednego z głównych architektów pakietu klimatyczno-energetycznego. Nicolas Sarkozy już teraz jest kreowany w zachodnich mediach jako Hyper-President (głównie francuskich, typu anglojęzycznego France 24), zaś cała jego prezydencja na wyjątkowo udaną. Co z resztą trzeba przyznać, francuski prezydent świetnie się odnalazł w szybko zmieniającej się sytuacji międzynarodowej, a jego dar przemawiania czy negocjacji okazał się ważnym atutem. Jednak merytorycznie oceniając jakość i treść podejmowanych decyzji pozostawia wiele do życzenia, a większość problemów pozostaje wciąż do rozwiązana. Ale to już zmartwienie przyszłych prezydencji.

 

 

Michał Grzybowski – student stosunków międzynarodowych Wyższej Szkoły Europejskiej, członek katedr UE i stosunków międzynarodowych Klubu Jagiellońskiego

Pressje
O mnie Pressje

Wydawca Pressji Strona Pressji www.pressje.org.pl Poglądy wypowiadane przez autorów nie stanowią oficjalnego stanowiska Pressji, stanowisko Pressji nie jest oficjalnym stanowiskiem Klubu Jagiellońskiego, a stanowisko Klubu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Stanowisko Uniwersytetu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem autorów.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka