O ile PiS zrobił kiedyś skok na media publiczne o tyle PO przy pomocy SLD media te chce po prostu zlikwidować. Zamiast wpływania na program publicznych woli przekazywać środki powolnym sobie nadawcom prywatnym. Skazanym na dalszą komercjalizację lub zgon mediom publicznym dostanie się tyle, ile posłuszeństwa wykażą wobec rządzących.
W ubiegłym tygodniu do PO przekazała wreszcie przygotowywany od kilku miesięcy przy gorliwej współpracy SLD projekt ustawy medialnej. Zakłada on między innymi powołanie Funduszu Zadań Publicznych na realizację programów wypełniających misję mediów publicznych. Misji tej ustawodawca nie poświęca tym razem uwagi, przepisując ją z poprzedniej ustawy. Programy „misyjne” mają startować do konkursu, w wyniku którego otrzymają licencję. Misja zatem będzie mogła być realizowana tak w mediach publicznych, jak i prywatnych. W praktyce oznacza to, iż media publiczne w jeszcze większym stopniu uzależnione zostaną od reklamodawców. Zobaczymy więc w nich jeszcze więcej wulgarnych popisów uczestników rozmaitych wygibasów, bo tylko one przyciągną przed ekrany dostatecznie dużą publikę, a za nią hojnych reklamodawców.
Według zapowiedzi Fundusz Zadań Publicznych miałby dysponować 800 mln zł. Tymczasem w 2007 r. media publiczne wydały w sumie 2,5 mld zł. Biorąc pod uwagę, iż kwota ta ma służyć nie tylko mediom publicznym – o misyjności mediów publicznych można rzeczywiście zapomnieć. Ustawa wreszcie nie mówi nic o mechanizmach określania wysokości środków na media publiczne. Można zatem wnioskować, iż jeśli media będą posłuszne rządowi, to otrzymają więcej, jeśli nie – mniej. Tym bardziej, że rola rządu w kształtowaniu TVP i Polskiego Radia znacznie się wzmacnia. Ustawa przewiduje zmniejszenie liczby członków rady nadzorczej z 9 do 3 osób, z których jednego wskazywałby minister skarbu. Kontrola rządu nad spółką w wyniku tej ustawy nie maleje – jak zgodnym chórem przekonują politycy SLD i PO, ale rośnie.
Odrębną kwestią pozostają radiowe i telewizyjne ośrodki regionalne, które zgodnie z ustawą mają zostać przekształcone w spółki telewizyjne i radiowe z jednoosobowymi zarządami. Ruch ten de facto skazuje niedochodowe dziś oddziały na upadłość, a zanim to nastąpi poddaje je pod łatwy wpływ lokalnych polityków. Sterowanie skazanym na łaskę czy niełaskę lokalnych elit prezesem takiego oddziału będzie bowiem niezwykle proste. Wszyscy politycy wiedzą, jak cennym środkiem wpływu na opinię publiczną są lokalne rozgłośnie. Bój o fotel prezesa oddziału, choć mniej spektakularny niż na Woronicza, bywa równie krwawy. Pozbawiony centralnej „czapki” pozostanie łatwym narzędziem w rękach partyjnych dołów.
Z obiecanych likwidacji abonamentów wyszedł więc pozornie wolnorynkowy pasztet z niechybną upadłością w tle. Abonamentu nie ma, w zamian pozostają szczupłe środki z budżetu państwa do realizacji „misji”. Koszty funkcjonowania mediów raczej wzrastają, bo przekształcanie ośrodków regionalnych w spółki trzeba będzie jakoś sfinansować. Ustawa dąży więc raczej do likwidacji mediów publicznych. Może to i nie najgorszy pomysł, biorąc pod uwagę jakość wielu programów telewizji publicznej. Po co jednak tak wyszukana ustawowa forma dla wypłaty premii dla prorządowych nadawców. Czy pod rządami nowej ustawy okaże się, że misyjne programy realizuje już tylko TVN?
Jadwiga Emilewicz
Zobacz również, co o związkach między mediami a polityką powiedzieli nasi goście: Marek Migalski, Piotr Legutko, Dobrosław Rodziewicz.
Posłuchaj też opinii ze strony www.kj.org.pl
Krzysztof Szczerski: wejście do strefy euro i kryzys gospodarczy to dwie różne rzeczy
Robert Nowak: propozycje rządu to wymagane i wystarczające minimum
Wydawca Pressji
Strona Pressji
www.pressje.org.pl
Poglądy wypowiadane przez autorów nie stanowią oficjalnego stanowiska Pressji, stanowisko Pressji nie jest oficjalnym stanowiskiem Klubu Jagiellońskiego, a stanowisko Klubu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Stanowisko Uniwersytetu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem autorów.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka